Troszkę śmierdzi okładką Despise the Sun (1998)
Troszkę śmierdzi okładką Despise the Sun (1998)
Ignatius Ignatius
96
BLOG

Horrorscope: Altered Worlds Practice (2017) - Recenzja

Ignatius Ignatius Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Szósty krążek Horrorscope pt. Altered Worlds Practice (2017), to godny następca Delicioushell (2012). Tak z 2012 - nie wiem dlaczego niektórzy uznają datę wznowienia z 2014 za rzeczywistą premierę, która była dwa lata wcześniej. Dlatego w rzeczywistości chorzowscy thrashersi kazali sobie czekać na nową płytę nie trzy a pięć lat… i zdecydowanie warto było tyle czekać!

Przez te wszystkie lata Horrorscope zdołał wypracować swój charakterystyczny styl. Dlatego śmiało mogę napisać, że od razu po włożeniu krążka do odtwarzacza słychać, kto stoi za tymi ciężkimi nutkami. Szósta odsłona chorzowskich thrashing machine przynosi więc porcję muzyki z pogranicza thrashu, jak najbardziej współczesnego, podrasowanego mięsistym groove metalem. Album posiada przemyślane rozłożenie sił. Jego atutem jest zadbanie o nieprzesadzoną różnorodność środków rażenia. Mamy tu bezkompromisowe headbangery z „Countdown of the Mad” na czele. Znalazło się miejsce dla łagodniejszych - czystych wokaliz, które nie rozmywają wcale charakteru danego kawałka. Intrygujące są gdzieniegdzie przemycane southernowe smaczki tak jak w „Addicted to Fear”.

Zacznijmy jednak od początku. Już na samym starcie „Headhunters are Back” dostajemy trampkiem w ryj (trampkiem weterana, odpowiednio przepoconego, żyjącego swoim życiem), potem szybka seria po nerkach i tuż przed utratą świadomości udaje nam się zarejestrować, że Horroscope are Back! Słuchacz, który dotrwał (świadomy) do pierwszej minuty usłyszy jak wiele się dzieje w tym kawałku - a tu jeszcze przecież dobre trzy minuty zostały. Ostrzegam, lepiej przed odsłuchem walnąć sobie rozgrzewkę, nie wiem dlaczego nie dodano żadnej ulotki mówiącej, że jest to album z natury kontuzjogennych… Mamy tu niekończący się potok szorstkiej gitary, przybrudzonych melodii, silny gardłowy wokal. Przełamywane gdzieniegdzie tajoną nostalgią. Naprawdę niebanalne partie solowe i wpadające w ucho zagrzewające skandowania. Na drugi ogień poszedł tytułowy „Parallel Worlds Practice” – solidne łupanie, soczyste przejście Pienała na perkusji. Dramaturgię utworu nakreślone są w nerwowych gitarowych frazach. Epickie (na miarę Horrorcope) melodie podczas których Baryła balansując swym głosem adekwatnie wchodzi w wyższe rejestry. Prawdziwą ozdobą utworu (jak i całej płyty) jest eksplozja rozjuszonej, histerycznej partii solowej. W paru miejscach potrafi zaskoczyć ostatecznie przybraną formą.

Numer trzy to srogi wygrzew, „Countdown of the Mad” to bezwzględny killer tej płyty. Oparty na transie pasażu siłowej, miarowej pracy perkusisty. Przełamywany subtelniejszymi wstawkami, chwilowo wyhamowującymi rozpasanie. Wstawka z liczącymi dzieciakami od razu skojarzyła mi się z utworem tytułowym drugiej płyty kumpli po fachu z Virgin Snatch: „Art of Lying”.

W „Chaos Approved” postawiono na inne rozwiązania. Raczej utrzymany w średnim tempie, z zaczepnym riffem na czele. Potrafi zaskakująco zwolnić, aby zrobić miejsce szyderze. Postawiono w tym kawałku na ciężar. Świetna rozrastająca się solówka poprzedza kulminacyjne zagęszczenie.

Goryczy i innych negatywnych emocji ciąg dalszy znajdziemy w kawałku o znajomo brzmiącym tytule „Delicioushell”. Świetne czyste wokalne akcenty. Ostre gitarowe cięcia. Zwichrowane transmutujące solo wyginające się na wszystkie strony. Intensywne gruzowane w szczytowym przypływie agresji. Powiew akustycznej liryczności pod koniec tymczasowo schładzająca temperament.

Akustycznym oldschoolowym intrem zaczyna się „The Jinx”. Po chwili włącza się puls sekcji rytmicznej z mocno zarysowanymi partiami basu Xyha. Druzgocące najbliższe otoczenie poszarpane riffy ustępują miejsca gęstemu groove metalowemu mieszaniu. Wolniejsze cięższe momenty, trochę ckliwych wokaliz i zdobnie wyrzeźbione zwiewne solo. Mocno odcinające się kontrastem od ciężaru całokształtu.

Kolejnym potencjalnym koncertowym wymiataczem jest „Der Jäger (Striking with Impunity)”. Za sprawą pojedynczo cedzonych słów, miarowym biciem i przede wszystkim całą plejadą gitarowych smaczków tandemu Blackpitfather-Lukas, od których nie sposób się opędzić.

Uzależniający southernowy początek „Addicted to Fear”, później jest już tylko lepiej. Niesamowite pokłady pulsującej energii, w których zawierają się bujające riffy, chwytliwy niepozbawiony zadziorności zaśpiew. Urwany na rzecz spazmu partii solowej i krótkich rajdów na dwie stopy. Southernowy wydźwięk kawałka stanowi urozmaicający faktor w twórczości Horrorscope.

Niestety „Direction Backwards” zamyka autorski program albumu. Finał z przytupem. Niepokojący pasaż, urwany, na rzecz szarpanego galopu, Przełamanie gitarową fluktuacją, która przewietrza na chwile tę gęstą ścianę dźwięku. Przejmujące czyste partie wokalne, wspaniale frazowane – wspaniały popis techniki gardłowego. Jednak co podkreślić należy, daleko im od tandetnej cukierkowości. Dodajmy do tego klasyczne gitarowe solo, marszowe rytmy, furiackie zrywy… – czego tu nie ma? Spokojnie utwór zostaje wygaszony. Do kawałka powstał bardzo ładny animowany klip - taki lyric video to ja rozumiem! 

Dzieło kompletne, świetna nowoczesna realizacja, mnogość ciekawie wyeksponowanych pomysłów – w zasadzie każdy utwór posiada w sobie coś charakterystycznego. Dlatego trochę nie rozumiem dlaczego na tym nie poprzestano. Na koniec zespół przygotował cover Entombed: „Wolverine Blues” – ot nieco szybsza wersja przysadzistego standardu death'n'rolla. Odświeżona wersja bluesa rosomaka nic do albumu nie wnosi.

Ostateczny rozrachunek jest oczywisty - Horrorscope nie zawodzi! Mam tylko nadzieję, że na następny krążek nie będzie trzeba czekać takiego szmatu czasu.

.   


Zobacz galerię zdjęć:

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura