Lee the Shy
Lee the Shy
Ignatius Ignatius
54
BLOG

Leash Eye: From Hell to Wyoming (2010) - Recenzja

Ignatius Ignatius Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Po wydaniu debiutanckiej płyty - a miało to miejsce po ładnych paru latach... Leash Eye nabrał wreszcie tępa i zaczął regularnie dzielić się nowym materiałem. Rok po V.E.N.I (2009), tuż przed premiera V.I.D.I (2011) Leash Eye uraczył fanów niealbumowym singlem zawierającym nigdzie indziej niepublikowany utwór „Lee the Shy".

Po skocznie wybijanym wstępie Konara, w momencie zanurzamy się w rozpoznawalnym liszajowym klimacie, którego początków doszukać się można w „The Nightmover" z debiutu, a gdzie w pełnej krasie rozkwitł na drugim albumie. Wszystko tu takie bardziej nasycone, tłuste i treściwsze. Tak jak po sikaczu dane jest zasmakować w najprawdziwszej małmazji. Po marnym cheesie z maca zjeść prawilnego, po bożemu zmajstrowanego cheesburgera z dużą ilością sera cheddar, chrupiącym bekonem, świeżymi krążkami cebuli i istotą dania w postaci prawdziwego kotleta z prawdziwej krówki... W tym jednym kawałku aż się kotłuje od pikantnych partii instrumentalnych ociekających adrenaliną i testosteronem. Zwłaszcza słowa te dotyczą Voltana, który to właśnie na tym singlu zadebiutował w zespole i od razu odcisnął na nim odczuwalne piętno. Dla porządku obrad podkreślę, że odbieram to z perspektywy słuchacza, który zaczynał od V.I.D.I (2011)

Klawisze klawiszami ale tyczy się to również szyjącego przednie riffy Opatha i sekcji rytmicznej, która odwala kawał pierwszorzędnej roboty. Jest brud, kurz, pot, krew, złociste trunki... wszystko zmieszane w idealnych proporcjach.

„Lee the Shy" to przebój o niebezpiecznej sile rażenia (przestrzegam przed słuchaniem podczas jazdy). Jest to jeden z najlepszych utworów jakie Leash Eye popełnił i aż dziw, że nie wskoczył na płytę. Może i dobrze, dzięki temu otrzymaliśmy to króciutkie ale jakże wartościowe płyciwo. 

B-sidem jest dobrze znany „One Time" z drugiego krążka, gdzie rozbudowano... tytuł - innych różnic niestwierdzono. 

Bardzo miły prezent dla fanów, wpisujący się w zjawisko próby wskrzeszenia kultury singlów w naszym kraju. Była to świetna zajawka przed drugim długograjem. 

Ignacy J. Krzemiński

Ignatius
O mnie Ignatius

♤Everything louder than everyone else♤ Entuzjasta hard'n'heavy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura