Beverley Beverley
186
BLOG

Stalin. Kolektywizacja

Beverley Beverley Kultura Obserwuj notkę 0

   W grudniu 1929 roku dyktator Związku Sowieckiego Józef Stalin ogłosił w państwowej - innych nie było - gazecie Prawda, że partia bolszewicka przeszła długą drogę i jest gotowa na wyeliminowanie bogatych chłopów, zwanych w ZSRS kułakami. Według niego państwo sowieckie nie mogło sobie pozwolić na jednoczesne utrzymywanie scentralizowanego przemysłu i rozdrobnionej produkcji rolnej. Należało więc stworzyć kolektywne gospodarstwa rolne (kołchozy), korzystające z nowoczesnych maszyn rolniczych, zdolne do stałego zwiększania produkcji. Problemem dla bolszewików w takiej sytuacji, był brak poparcia dla tego pomysłu na wsi, a głównym źródłem oporu byli właśnie kułacy, którzy straciliby najwięcej na utworzeniu kołchozów. Stalin miał do dyspozycji policję polityczną OGPU, ale reżim zdawał sobie sprawę z tego, że może się to okazać niewystarczające, dlatego w akcji rozkułaczania udział miało wziąć też wojsko. W tajnym okólniku skierowanym do lokalnych komórek partyjnych podkreślono konieczność mobilizacji prokuratury, sądów, milicji, działaczy partyjnych oraz robotników, co miało ostatecznie złamać opór najbardziej gospodarnych sowieckich rolników. Zależnie od regionu, kolektywizacja miała zostać zakończona najdalej w ciągu dwóch lat. Zastępcę szefa OGPU Gienricha Jagodę szczególnie interesowało, ilu ludzi policja polityczna jest w stanie internować w istniejących obozach pracy, a także ile dodatkowych obozów trzeba jeszcze stworzyć, aby uwięzić dwa miliony obywateli ZSRS, uznanych przez władzę za wrogów.

   Tego typu zbrodnicze działania skierowane przeciwko ludności cywilnej mogły budzić opór każdego, kto nie był bezpośrednio związany z aparatem władzy. OGPU w swoich raportach informowało o nastrojach panujących w armii, której trzon stanowili ubodzy mieszkańcy wsi – teoretycznie niechętni każdemu, komu udało się zgromadzić jakiś majątek. A jednak spora grupa z nich nie popierała kolejnego – według sowieckiej propagandy – etapu budowy socjalizmu. Dlatego też w pierwszej kolejności postanowiono użyć wojsk wewnętrznych OGPU. Za oprawę propagandową odpowiedzialni byli aktywiści partyjni, którzy na wiecach zastraszali opornych chłopów, mówiąc im, że nie wpisanie na listę chętnych do przyjęcia do kołchozu, oznacza wpisanie na listę skierowaną do lokalnego szefa OGPU. Tacy propagandyści sami się zgłaszali i wcale nie było łatwo nim zostać. W wyniku selekcji z 70 tys. kandydatów zdecydowano się przyjąć 27 tys. Większość z nich to byli oczywiście członkowie partii bolszewickiej, mieszkający w najbardziej uprzemysłowionych obszarach ZSRS. Byli to ludzie młodzi – blisko połowa z nich w przedziale wiekowym 23-29 lat. Większość z nich pracowała w fabrykach. Tylko 7% aktywistów partyjnych wysłanych z miast na wieś stanowiły kobiety. Ludzie ci podchodzili z entuzjazmem do stojących przed nimi zadań, ponieważ – jak powiedział jeden z nich – kolektywizacja rolnictwa jest niezbędna, aby dogonić państwa kapitalistyczne. Poza tym ich działaniami kierowała też zwykła chęć przejęcia części majątku eksmitowanych ze swojej ziemi ludzi. I w grę mogły tu wchodzić nie jakieś kosztowności, tylko zwykła odzież, buty albo nawet bielizna. Nieruchomości – co oczywiste – nie trafiały w ręce przysłanych przez Moskwę aktywistów, tylko lokalnych działaczy. Jeden z sekretarzy partyjnych nabył czteropokojowy dom za cenę 25 rubli. Gdyby chciał dokonać takiej transakcji na „wolnym rynku” musiałby zapłacić 700 rubli. Kolektywizacja rolnictwa była połączona z grabieżą majątku, przypominającą czasy po rewolucji październikowej.

   Pomimo przedsięwziętych środków władza natrafiła na opór. Do marca 1930 roku OGPU odnotowało 6,500 przypadków „protestów antysowieckich”. Trudno określić czy był to znaczący opór, biorąc pod uwagę skalę całego przedsięwzięcia, jednak trzeba pamiętać, że każde wystąpienie przeciwko władzy sowieckiej wiązało się z ogromnym ryzykiem, nie tylko dla poszczególnych uczestników, ale także dla ich rodzin. A poza tym, jeśli mówimy tutaj o protestach z hasłami wykrzykiwanymi przeciwko władzy i odmową przystąpienia do kołchozów, to z zasady nie mogły być one skuteczne, ponieważ w ZSRS nie istniała opinia publiczna. Prasa była kontrolowana przez reżim komunistyczny i o takiej demonstracji wiedzieli tylko mieszkańcy poszczególnych wsi, które łatwo można było wyizolować. Władza była zdeterminowana, żeby w przypadku sprzeciwu zastosować wobec protestujących przemoc.

   W takich okolicznościach jedynym skutecznym środkiem oporu mogło być powstanie przeciwko bolszewikom. To także było skazane na klęskę, ze względu na brak broni i możliwości koordynowania swoich działań pomiędzy poszczególnymi regionami. A jednak do takiego powstania doszło, a głównym terenem walk była Ukraina, która odpowiadała za połowę zbrojnych wystąpień przeciwko kolektywizacji. Sygnałem do mobilizacji było bicie dzwonów w miejscowej cerkwi, a bronią widły, sierpy, kosy - w najlepszym przypadku strzelby myśliwskie. Pomimo ogromnej dysproporcji sił, powstańcy zgładzili w 1930 roku 1,100 przedstawicieli władzy. Dla państwa sowieckiego nie było to – co miała pokazać przyszłość - żadną stratą, jednak już ubytek jednej czwartej trzody chlewnej był odczuwalny. Straty w tym względzie przekraczały te poniesione w czasie wojny domowej.

   Sam Stalin nie miał zamiaru brać na siebie odpowiedzialności za taki obrót wydarzeń i już w marcu 1930 roku opublikował w Prawdzie artykuł zatytułowany „Zawrót głowy od sukcesów”, w którym nazwał lokalnych działaczy partyjnych „półgłówkami” niezdolnymi do przyznania się do błędów. Według dyktatora kolektywizacji nie należało przeprowadzać siłą. Prawdopodobnie celem takiej wolty kierownictwa partii było chociaż częściowe rozładowanie powstałego kryzysu, który angażował zbyt dużo środków aparatu represji. Nie zmieniło to niczego, ponieważ bunty wybuchały w poszczególnych częściach kraju takich jak Gruzja, Armenia, Azerbejdżan i Kazachstan. Część lokalnych działaczy nie zamierzała wycofać się z podjętych działań. Gdy jednemu z nich pokazano artykuł Stalina, odpowiedział, że są to sprawy partyjne i niepartyjni nie powinni się nimi interesować. Dyktatora zaczęto oskarżać na prowincji o „prawicowe odchylenie”.

   Pewien robotnik z Chersonia na Ukrainie Nikołaj Kin napisał do Stalina list, w którym potępiał represje przeciwko kułakom, zwracając uwagę, że największymi ofiarami kolektywizacji są dzieci, z dnia na dzień pozbawiane rodziców i lądujące na ulicy jako bezdomne. Stalin odpisał na ten list w uspokajającym tonie, twierdząc, że wraz z upływem czasu nastroje się zmienią i Kin zrozumie, że od samego początku nie miał racji. Przypomniał też, że wśród robotników także występują zwolennicy zwalczonej już opozycji, tęskniący za kapitalizmem. Mogła to być zawoalowana groźba pod adresem ukraińskiego robotnika. Wymiana listów pomiędzy Stalinem i Kinem pokazuje, że sowiecki dyktator głosił jedno na forum publicznym, a co innego prywatnie. Nie jest to nic odkrywczego, ale mamy tutaj tego konkretny przykład.

   Pomiędzy 1 stycznia a 15 kwietnia 1930 roku OGPU aresztowało 140 tys. ludzi. Od 15 kwietnia do 30 września kolejne 140 tys. A jednak stopień skolektywizowanych gospodarstw spadł z 56% w marcu 1930 roku do 24% latem tego samego roku. Chłopi opuszczający kołchozy zabrali ze sobą 7 milionów zwierząt hodowlanych. Wydawało się, że brak konsekwencji władzy spowodował, że cała idea stworzenia wielkich gospodarstw rolnych pozostała tylko na papierze.

   18 czerwca w Prawdzie ukazał się gratulacyjny telegram Stalina z okazji wyprodukowania pierwszego sowieckiego traktora. Dyktator dziękował w nim amerykańskim specjalistom, którzy nadzorowali stworzenie pierwszej w Związku Sowieckim linii produkcyjnej. W rzeczywistości z tej linii zjeżdżały wyroby tylko przypominające traktor, rozpadające się po 70 godzinach pracy. Wydajność fabryki także była grubo poniżej planowanej, gdyż zamiast kwartalnie wyprodukować 2 tys. pojazdów, udało się stworzyć jedynie 43. Stal używana do produkcji była marnej jakości, miedziane wstążki stosowane w chłodnicach trafiały do fabryki porysowane, a wielu zatrudnionych tam pracowników po raz pierwszy w życiu korzystało ze śrub i nakrętek. Zniechęcało to do pracy amerykańskich inżynierów, a gdy dwóch z nich zmarło na dur brzuszny, reszta postanowiła wracać do ojczyzny. Był to jednak przykład tego, że Sowieci zaczęli nawiązywać współpracę zagraniczną, bez której nie byliby w stanie dokonać w latach 30. skoku technologicznego.

   Izolowany Związek Sowiecki potrzebował wznowienia stosunków dyplomatycznych ze światowymi mocarstwami i w październiku 1929 roku doszło w tym względzie do przełomu, po tym jak Wielka Brytania postanowiła, po objęciu w niej władzy przez Partię Pracy, podjąć negocjacje ze stroną sowiecką, by ostatecznie 5 listopada ratyfikować w Izbie Gmin porozumienie z ZSRS. Cały czas jednak przeważała w Związku Sowieckim mentalność oblężonej twierdzy, a dowodem na to był raport wywiadu z 11 października 1929 roku, w którym donoszono o agresywnych zamiarach rządu Rzeczypospolitej i rychłym wybuchu wojny z Polską.

   Także w październiku 1929 roku doszło do wydarzenia, które miało ukształtować nadchodzącą dekadę. 24 października giełda w Stanach Zjednoczonych zanotowała spadek cen akcji o 11%. Wydarzenie to przeszło do historii jako „Czarny Czwartek”, jednak w następnym tygodniu amerykańskich inwestorów czekały kolejne czarne dni, gdy w poniedziałek i wtorek akcje straciły na wartości łącznie 25%. Biorąc pod uwagę najwyższe historyczne notowania Dow Jones z września 1929 roku, inwestorzy stracili 40% zainwestowanych pieniędzy, a należy pamiętać, że wielu z nich zaciągnęło kredyty na zakup akcji. Był to początek finansowego i gospodarczego kryzysu, który wstrząsnął Stanami Zjednoczonymi i Europą. To Związek Sowiecki miał okazać się największym kupcem na rynku maszyn i narzędzi przemysłowych, który odpowiadał za blisko 50% zakupów w tej dziedzinie w czasie Wielkiego Kryzysu. Sowieci byli zdeterminowani, żeby zindustrializować kraj i zwiększyć wydajność rolnictwa, a kryzys państw kapitalistycznych miał im w tym pomóc, pozwalając dyktować ceny zagrożonym bankructwem producentom.

***

   Rezultatem przeprowadzonej na początku lat 30. kolektywizacji był głód, który doprowadził do śmierci 6 mln ludzi. Stalin był na bieżąco informowany o katastrofalnej sytuacji panującej na wsi. W porównaniu ze żniwami z 1930 roku, ocenianymi przez władzę na 83.5 mln ton, żniwa w roku następnym przyniosły zbiory nie większe niż 65 mln ton. Chłopi nie chcieli sprzedawać swoich produktów po cenach ustalonych przez państwo, które były absurdalnie niskie. Dla przykładu cena państwowa stu kilogramów żyta wynosiła 5.5 rubla, gdy taką samą ilość rynek wyceniał na 61.5 rubla. Co oczywiste nikt nie zamierzał dokładać do prowadzonej przez siebie produkcji, na co władza odpowiadała rekwizycjami. Związek Sowiecki nie produkował niczego, czym byłyby zainteresowane państwa Europy Zachodniej i jedynie mógł eksportować produkty rolne, aby uzyskać środki na rozbudowę przemysłu. Jedną z form finansowania był także kredyt, ale Sowietom nie ufano na tyle, żeby oferować im pożyczki długoterminowe. Tak więc nawet zaciągając kredyty, co Związek Sowiecki robił chętnie - tylko w 1931 roku zwiększając swoje zadłużenie o 50% - władze ZSRS nie zamierzały zrezygnować z eksportowania zboża, pomimo coraz mniejszych zbiorów. Jednak jeśli porównamy sprzedaż zboża za granicę w roku 1932 z rokiem 1913, to porównanie wypada zdecydowanie lepiej na korzyść carskiej Rosji, która wyeksportowała ponad 9 mln ton zboża, przy 1.73 mln ton wyeksportowanych w ZSRS. Przy tak niskich zbiorach i głodującej wsi należało w ogóle zrezygnować z eksportu, ale pieniądze potrzebne były do rozbudowy przemysłu. Bez niego nie dało się zbudować nowoczesnej armii. A to ona miała być głównym narzędziem realizowania polityki mocarstwowej Związku Sowieckiego.

   19 stycznia 1932 roku Stalin zatwierdził projekt wyprodukowania w ciągu roku 10 tys. czołgów dla Armii Czerwonej. Biorąc pod uwagę możliwości produkcyjne Sowietów na przykładzie traktorów, taki plan był niemożliwy do zrealizowania. I rzeczywiście nie udało się go wykonać nawet w 20%. Mimo to wydatki na zbrojenia wzrosły w Związku Sowieckim z 845 mln do 2.2 bln rubli w porównaniu z rokiem poprzednim. Trudno zrozumieć logikę państwa nie potrafiącego wyżywić własnych obywateli, a zwiększającego w czasie potężnego kryzysu żywnościowego wydatki na armię prawie trzykrotnie, jednak z drugiej strony poczucie zagrożenia potęgowało to, że nikt nie chciał mieć ZSRS za sojusznika. Jedyne na co było stać sowiecką dyplomację to podpisywanie paktów o nieagresji. Między innymi z Polską właśnie w roku 1932.

   Nasilała się krytyka skierowana pod adresem Stalina. Jedna z czytelniczek dziennika Izwestia zarzucała mu odejście od idei Lenina, który miał nauczać, że fabryki należą do robotników, a ziemia do chłopów. Tymczasem sekretarz generalny partii bolszewickiej konfiskował ziemię, inwentarz i chaty należące już nie do kułaków, ale biednych mieszkańców wsi, prześladowanych przez lokalne komórki partyjne i policję polityczną. Czytelniczka zarzucała mu również hipokryzję, czego dowodem miało być wyrzucenie z kraju jego przeciwnika Lwa Trockiego, a następnie postępowanie według tez głoszonych przez jednego z najbliższych współpracowników Lenina. To właśnie Trocki wskazywał na konieczność budowania komunizmu przy użyciu przemocy. Sam Trocki także zabrał głos w kolejnym otwartym liście skierowanym do partii, pisząc w nim, że Stalin będący symbolem potęgi aparatu partyjnego, wkrótce stanie się symbolem jego bankructwa.

   Być może kumulujące się słowa krytyki skłoniły dyktatora do złagodzenia kursu, kiedy 26 marca 1932 roku podpisał dekret o zwróceniu chłopom żywego inwentarza, zabranego wcześniej do kołchozów. Dekret ten jednak pozostawał często tylko na papierze, ponieważ aparat partyjny na prowincji nie śpieszył się ze zwracaniem chłopom ich majątku. Tydzień później Stalin poczuł się w obowiązku poinformować obywateli swojego kraju na łamach Prawdy, że nic mu nie dolega. Miało to związek z powtarzającymi się plotkami o pogarszającym się stanie zdrowia sekretarza generalnego.

   Swój długi urlop dyktator rozpoczął już w maju, wyjeżdżając na południe Związku Sowieckiego do Soczi. W połowie czerwca skarżył się w liście do członka Biura Politycznego Łazara Kaganowicza, że jego przemęczenie wcale nie minęło, chociaż przestały mu dokuczać bóle reumatyczne. Urlop spędzał aktywnie łowiąc ryby, grając w badmintona, kręgle i bilard. W przypadku tego ostatniego przegrany musiał za karę przeczołgać się pod stołem – dotyczyło to również Stalina. Wieczorne kolacje umilała cygańska muzyka i inne występy artystyczne. Jak zwykle kładł się spać późno – między drugą a trzecią w nocy.

   Do Soczi cały czas spływały kolejne informacje na temat katastrofy wywołanej kolektywizacją. Chłopi zaczęli opuszczać swoje wsie w poszukiwaniu żywności. Stalin zażądał od redakcji Prawdy przedstawienia publicznie dokumentów, pokazujących wyższość kołchozów nad prywatnymi gospodarstwami i podkreślenie tego, że zbiory z upraw rolników indywidualnych nie wystarczyłyby na zaspokojenie 20% zapotrzebowania ZSRS. Dyktator bardziej martwił się wtedy doniesieniami o katastrofach sowieckich samolotów wojskowych. W ciągu dwóch tygodni rozbiło się jedenaście maszyn, w których zginęło 30 lotników. Wyszkolenie każdego z nich sporo kosztowało, o czym przypominał w liście do komisarza spraw wojskowych Klimienta Woroszyłowa.

   Szkocki ekspert od rolnictwa Andrew Cairns został wysłany przez londyński Empire Marketing Board do ZSRS w celu sprawdzenia czy rolnicy z Imperium Brytyjskiego mogą się czegoś nauczyć na przykładzie sowieckiej kolektywizacji. Po tym gdy zobaczył kobiety zrywające trawę, żeby ugotować na niej zupę, musiał dojść do wniosku, że to Sowieci mogliby się uczyć od kapitalistów.

   Stalin uważał, że państwa kapitalistyczne mają jedną przewagę nad Związkiem Sowieckim – własność prywatna jest traktowana tam jak świętość, czego nie można było powiedzieć o własności państwowej w ZSRS. 7 sierpnia 1932 roku wydał dekret o karaniu śmiercią za kradzież zbiorów pochodzących z kołchozów. Prawda poinformowała o wprowadzeniu nowego prawa na jednej z wewnętrznych stron, co zostało zauważone przez czujnego Kaganowicza, który nakazał ponowienie publikacji – tym razem na pierwszej stronie. Kaganowicz doniósł także Stalinowi, że niektórzy członkowie Biura Politycznego sprzeciwiali się wprowadzeniu tak drakońskiego prawa. Ich nazwisk jednak nie wymienił.

   Podczas wypoczynku w Soczi dyktator musiał jednak przemyśleć sprawę nagłej zmiany prawa i we wrześniu, po powrocie do Moskwy, postanowił, że kara dziesięciu lat pozbawienia wolności w zupełności wystarczy. Raporty trafiające na jego biurko prognozowały katastrofalny poziom żniw w 1932 roku, na poziomie niewiele ponad 50 mln ton, co było bliskie zbiorom z 1921 roku, kiedy w Rosji też panował głód. Doniesienia z Kazachstanu informowały o ucieczce z kołchozów dwóch milionów Kazachów i połowy działaczy partyjnych. Stalin zareagował dekretem pozwalającym na przywrócenie własności prywatnej żywego inwentarza, z ograniczeniami do dziesięciu sztuk bydła, stu owiec i pięciu wielbłądów. Zgodził się też zmniejszyć wymagany kontyngent o jedną czwartą.

   Gdy w Związku Sowieckim ludzie umierali z głodu, na przełomie września i października w Moskwie zebrał się Komitet Centralny partii bolszewickiej, podczas obrad którego radzono nad handlem, dobrami konsumenckimi i metalurgią. Zadbano o zaopatrzenie uczestników plenum w żywność niedostępną dla zwykłych obywateli taką jak kawior (300kg) i ser (600kg). Przy okazji wyrzucono z partii przeciwników Stalina – Grigorija Zinowiewa i Lwa Kamieniewa. Zbliżała się piętnasta rocznica rewolucji październikowej. Wydawało się, że Stalin pomimo doprowadzenia do kryzysu, który wstrząsnął Związkiem Sowieckim, miał powody do zadowolenia. Partia popierała go w jego działaniach zmierzających do kolektywizacji i industrializacji, które miały uczynić z ZSRS nowoczesne państwo, zdolne do podjęcia rywalizacji z państwami kapitalistycznymi. Opozycja partyjna się wykruszała. Jego największy rywal – Lew Trocki – przebywał na emigracji. Stalin nie miał jednak okazji celebrować swoich osiągnięć.

***

Obywatele Związku Sowieckiego dowiedzieli się o żonie Stalina dopiero, gdy Prawda poinformowała o jej przedwczesnej śmierci. Nadieżda Alliłujewa popełniła samobójstwo w nocy z 8 na 9 listopada 1932 roku po bankiecie zorganizowanym na Kremlu z okazji obchodów rewolucji październikowej. Opuściła salę bankietową gdy Stalin rzucił w nią niedopałkiem papierosa, kawałkiem chleba lub skórką pomarańczy. Wybiegła za nią żona premiera ZSRS Wiaczesława Mołotowa Polina Żemczużyna. Nadieżda miała się jej skarżyć na nieudane małżeństwo ze Stalinem i jego – jak podejrzewała – związki z innymi kobietami. Rano guwernantka Karolina Til znalazła ją martwą w jej sypialni. Żona Stalina zginęła od rany postrzałowej klatki piersiowej z pistoletu, który był prezentem od jej brata Pawła. To od Til Stalin dowiedział się o śmierci żony – małżonkowie mieli oddzielne sypialnie. Oczywiście Prawda nie wspomniała o okolicznościach śmierci Nadieżdy Alliłujewej. OGPU nie czekając aż pojawią się plotki na ten temat, samo zaczęło je rozsiewać. Według wersji policji politycznej przyczyną śmierci żony dyktatora było zapalenie wyrostka robaczkowego. Wkrótce Nikołaj Bucharin, główny ideolog partii, zaproponował Stalinowi, żeby zamienili się apartamentami na Kremlu, tak żeby Stalin nie musiał mieszkać w miejscu tragicznej śmierci swojej żony. Stalin się na to zgodził. Ostatecznie jednak wybrał on inny apartament, znajdujący się bezpośrednio pod jego biurem, do którego wprowadził się ze służbą i dziećmi.

   Sytuacja żywnościowa stale się pogarszała i tajne raporty zaczęły przedstawiać wizję głodujących mieszkańców Moskwy i Leningradu. Stalin wysłał na Ukrainę Mołotowa, który 21 listopada poskarżył się mu, że lokalni działacze nie chcą wysyłać zboża do miast, dopóki nie zostaną zaspokojone potrzeby żywnościowe mieszkańców wsi. Sowiecka prasa w tym samym czasie wymyślała historie o głodzie panującym w Polsce, Czechosłowacji, Chinach i Stanach Zjednoczonych. Według sowieckiej propagandy w ZSRS żadnego głodu nie było.

   Ponieważ władza nie była w stanie zaspokoić podstawowych potrzeb mieszkańców swojego kraju, a jednocześnie ukrywała przed nimi skalę katastrofy, nie można było dopuścić do tego, żeby do miast napływały masy wynędzniałych, głodujących i poszukujących zarekwirowanego im wcześniej pożywienia chłopów. Odpowiedzią bolszewików na ten stworzony przez nich problem było zwiększenie represji, tym razem poprzez wprowadzenie wewnętrznego paszportu, niezbędnego dla obywatela w celu opuszczenia swojego miejsca zamieszkania. 29 grudnia 1932 roku Biuro Polityczne wydało dyrektywę jawnie grożącą kołchozom, że jeśli nie będą w stanie dostarczyć wyznaczonych dla nich kontyngentów, to zostaną odcięte od dostaw maszyn rolniczych, zmuszone do wcześniejszej spłaty kredytów oraz zostaną im skonfiskowane wszystkie ziarna – włączając te przeznaczone do zasiewów.

   Takie groźby nie mogły poprawić dramatycznej sytuacji. Po prostu kołchozy nie były w stanie produkować więcej, na co dowodem były dostarczone kontyngenty na dzień 1 stycznia 1933 roku w ilości 17.4 mln ton, czyli 3.7 mln ton poniżej zatwierdzonego przez Politbiuro planu. 7 stycznia na plenum Komitetu Centralnego Stalin wymieniał sukcesy związane z industrializacją, dzięki której w Związku Sowieckim stworzono fabryki traktorów, samochodów, samolotów, uruchomiono huty – i to wszystko pomimo opóźnień związanych z realizacją Planu Pięcioletniego. Stalin przedstawiał samego siebie jako realistę i łaskawie zgodził się na zredukowanie rocznego tempa industrializacji do 13-14%. To podczas tego plenum Stalin postawił tezę, że wraz z rozwojem socjalizmu, będzie się zaostrzała walka klasowa. Wynikałoby z tego, że próba wprowadzenia socjalistycznej utopii doprowadzi do jakiegoś konfliktu, być może nawet wojny domowej. Stalin nie rozwinął swojej tezy w tym kierunku, stwierdził tylko, że im wcześniej wrogie elementy zostaną usunięte, tym mniejsza będzie liczba ofiar.

   Tymczasem nad Europą Zachodnią zaczęły się zbierać czarne chmury. W Niemczech do objęcia władzy szykował się kolejny odłam socjalistów. Tym razem mieli to być towarzysze stawiający nie na walkę klasową, ale na starcie ras, rywalizujących ze sobą o jak największą przestrzeń życiową. 


Źródło:

"Stalin: Waiting for Hitler 1929-1941" Stephen Kotkin, Penguin Books, 2018

Beverley
O mnie Beverley

były korwinista, obecnie trochę socjaldemokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura