Ziało brednią, gorącem, czerwienią,
Febrą trzęsło i kołem szło.
Nie wiadomo kto, jakiś henio,
Zaczął pleść nie wiadomo co.
Przerzucało się gorączkowo
Wypiekami z twarzy na twarz.
Straszny henio z zadartą głową
Wykrzykiwał, że jósz, że czasz!
Przysięgali mętnemu heniowi,
Kluski zdań wycharkując z grdyk,
I wpatrzeni zachwytem krowim
Na komendę rzucali ryk.
I zaczęli się tłoczyć i spiętrzać,
W piramidę gramoląc się wzwyż,
I tak rosła brednia coraz większa,
A na szczycie stał - nieomal krzyż.
- Tak chamjo rozdziawione i ciemne,
Chamjo z akcentem na o,
Rozwrzeszczało te czasy nikczemne
W heniowate nie wiadomo co.
Grzmij, tryumfuj, najplugawsze zło,
My będziemy twoim zerem i pastwą!
A ty - krwią uświetnione żelastwo
Po muzeach rozwieszaj, chamjo!"
Inne tematy w dziale Rozmaitości