Yeck Yeck
773
BLOG

Polska - Albania. Miały być trzy punkty, są trzy punkty

Yeck Yeck Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 36

    Albania to dla nas niewygodny przeciwnik. W 1984 roku zremisowaliśmy z nimi 2:2. My wówczas zaliczaliśmy się do europejskiej czołówki, a Albania była outsiderem. Choć to były już czasy, gdy wpadki z teoretycznie słabszymi zaczęły nam się zdarzać coraz częściej. A jak pamiętamy skończyło się zjazdem do poziomów z których wygrzebać nie możemy się do tej pory. Piechniczek wystawił wówczas w pierwszym składzie czterech napastników - Boniek, Dziekanowski, Smolarek, Pałasz - chcąc chyba urządzić trening strzelecki, a skończyło się jak się skończyło. Mecz odbył się w Mielcu. Na stadionie, który wówczas wyglądał zupełnie inaczej niż teraz. Jak na owe czasy był oryginalny, bo dwupoziomowy. Wtedy takich stadionów w Polsce nie było. Nie wiem czy nie był to jedyny taki stadion w Polsce. Miał swój urok. Teraz pojemność stadionu w Mielcu jest znacznie mniejsza, a górna trybuna zniknęła jakiś czas temu. Dobra, wracajmy ze starożytnego Mielca do dzisiejszej Warszawy i lśniącego Stadionu Narodowego. Albania to nie jest już piłkarski kopciuszek i potrafi napsuć krwi znacznie lepszym reprezentacjom niż nasza. Dlatego do meczu z Albanią podchodziłem z pewnymi obawami. Skład:

Szczęsny - Bereszyński, Glik, Bednarek, Rybus - Frankowski, Moder, Krychowiak, Jóźwiak - Buksa, Lewandowski

    W składzie zwraca uwagę przede wszystkim obecność Buksy, który pierwszy raz zameldował się przed selekcjonerskie oblicze Paulo Sousy i jak widać ze znakomitym skutkiem, bo od razu trafił do wyjściowej "jedenastki". "Na papierze" wyglądało to na 4-4-2. W praktyce Rybus był ustawiony na lewym skrzydle, z tyłu graliśmy trójką obrońców, a ciekawe było za to ustawienie Frankowskiego, który poruszał się jako "wolny elektron" za dwójką napastników. Frankowski, przynajmniej do tej pory, wydawał się typowym skrzydłowym i to takim schematycznym - rura do końcowej linii i dośrodkowanie "na pałę". Może ten kolejny eksperyment Sousy rozwinie piłkarsko Frankowskiego, który początek miał udany, był ruchliwy. Wszędzie go było pełno.

    Zaczęło się kolorowo. Nie minęło 10 minut, a Albańczycy wychwycili trzy żółte kartki. Jeden faul rzeczywiście był ostry, ale pozostałe dwa już takie "normalne". Niemniej sędzia postanowił utemperować gorące głowy Albańczyków i kartek nie żałował. No i ta trzecia miała swoje konsekwencje, bo po niej mieliśmy rzut wolny, świetnie rozegrany przez Modera i Glika, sfinalizowany przez Lewandowskiego. Po golu zabrakło nam uspokojenia gry, dłuższego rozegrania piłki. Gra była szarpana, nie mogliśmy sobie ustawić przeciwnika. Albańczycy naciskali nas, z każdą minutą coraz mocniej, gra przeniosła się pod nasze pole karne. Poczuli, że mogą sobie z nami pograć. I w końcu stało się, dopięli swego. Tak łatwo strzelili tego gola, że aż wydaje się to niemożliwe. Trzeba też jednak przyznać, że Gjasula wypieścił ostatnie podanie. Wyglądało to na takie kopniecie od niechcenia, za linię naszej obrony. Wyszło idealnie, do piłki doszedł Cikalleshi i spokojnie strzelił po długim rogu. Wszystko im zagrało w tej akcji, ale my nie możemy tracić takich łatwych goli.

    W pewnym momencie Kazek Węgrzyn powiedział, że nie wie czy gramy z Niemcami czy z Albanią i to było najlepsze podsumowanie naszej gry w pierwszej połowie. Ale piłka nożna dlatego jest taka fajna, bo potrafi zaskakiwać. Właśnie po takim paździerzom okresie naszej gry, gdy nic się nie kleiło, panował chaos, wywalczyliśmy rzut rożny. Dośrodkowanie, wybicie. I tak trzy razy, aż do skutku. Za trzecim razem dośrodkowanie Frankowskiego trafiło na głowę debiutanta i niewidoczny do tej pory Adam Buksa daje nam prowadzenie.

    Po zmianie stron, jak można było się spodziewać, to Albańczycy zaczęli atakować, my skupiliśmy się na obronie, od czasu do czasu próbując kontratakować. Po jednym z nich, piłka trafiła do Lewandowskiego w okolicach środkowej linii, ten ruszył jak dzik w żołędzie, ograł jak dzieci obrońcę i bramkarza i wyłożył patelnię Krychowiakowi. Ależ to jest wspaniały piłkarz. Napastnik kompletny, ma wszystko. Potrafi zagrać jeden na jednego, ma znakomitą technikę użytkową, umie oczywiście wykończyć, ale też i znakomicie dograć. Nie wiem kiedy doczekamy się kolejnego takiego piłkarza jak Lewandowski. Pewnie nieprędko. Chuchajmy i dmuchajmy, żeby jeszcze parę lat pograł.

    Po trzecim golu powietrze nieco zeszło z Albańczyków. Patrząc z ich perspektywy można się załamać. No bo oni grali w piłkę, a my strzelaliśmy gole. Te trzy gole to były właściwie wszystkie nasze groźne akcje do tej pory. Na deser jeszcze dołożył swoje trafianie Linetty. Sto procent skuteczności. My z tego powodu rozpaczać oczywiście nie będziemy. Punkty były nam potrzebne w tym meczu jak tlen i zadanie wykonaliśmy. Sousa jednak dalej ma co myśleć, bo gra wygląda źle. Nie ma się co czarować. Nie zawsze będziemy grać na takiej skuteczności. Także ręce na kołdrę i czekamy na kolejne mecze.


Yeck
O mnie Yeck

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport