Yeck Yeck
151
BLOG

Portugalia - Polska 1:1. Brzęczek walczy o zaufanie

Yeck Yeck Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

    Pierwsza reprezentacja przystępowała do meczu pokrzepiona wynikiem (1:3) i awansem reprezentacji młodzieżowej U21 do finałów mistrzostw Europy. Celowo zwracam uwagę na wynik, bo sama gra już tak różowo nie wyglądała. O ile w pierwszej połowie wyglądało to dobrze albo bardzo dobrze, tak druga połowa to była "obrona Częstochowy". Ale nie ma co marudzić i czepiać się szczegółów. Cel osiągnięty. Gratulacje i powodzenia w finałach MME.

    Wracając do pierwszej reprezentacji, Brzęczek postawił na stabilizację, to samo ustawienie co z Czechami, tylko dwie zmiany w składzie w polu - Milik zastąpił kontuzjowanego Lewandowskiego, a Cionek przeciętnie grającego w pierwszym meczu Kamińskiego. Na lewym skrzydle zaczął Frankowski, a na prawym Grosicki. Z czasem zamieniali się skrzydłami. 

    Mecz zaczął się tak, jak można było się spodziewać, to Portugalczycy mieli inicjatywę, my się broniliśmy. Nie była to rozpaczliwa obrona, byliśmy skoncentrowani, dobrze przesuwały się formacje. Pierwsza groźna akcja Portugalczyków miała miejsce w 9 min. Rozklepali nas na prawym skrzydle, Renato Sanches nawinął naszego obrońcę, na szczęście strzał został zablokowany. W 16 min. po stałym fragmencie gry, Frankowski groźnie strzelał, ale przyjmując piłkę minimalnie pomógł sobie ręką i sędzia przewał akcję. Trzeba przyznać, że mimo przewagi gospodarzy, którzy co tu ukrywać, piłkarsko są od nas lepsi, to jednak do klarownych sytuacji nie dochodzili. To zasługa dobrze zorganizowanej gry obronnej całego zespołu.

    Na stadionie pojawiła się spora, dobrze zorganizowana, grupa naszych kibiców. Wreszcie było słychać doping dla reprezentacji. Doping, który zanikł na naszych stadionach, co jest wynikiem polityki biletowej prowadzonej przez PZPN. 100% biletów jest sprzedawanych w otwartej sprzedaży. Wystarczyłoby, powiedzmy 5 % przeznaczyć dla grup kibicowskich i miałby kto rozkręcić doping i na naszych stadionach. Ale to temat na osobną dyskusję.

    W 33 min. gospodarze świetnie rozegrali rzut rożny, Renato Sanches precyzyjnie dośrodkował na pierwszy słupek i niezwykle skuteczny napastnik Sewilli Andre Silva (zwany przez Mateusza Borka Adrienem Silvą, który też grywał w reprezentacji Portugalii, ale akurat nie dzisiaj) ubiegł Mateusza Klicha i trafił głową do siatki. Szczęsny nie miał czasu na reakcję. W przerwie ktoś chyba zwrócił uwagę Borkowi, bo w drugiej połowie na boisko "wrócił" już Andre Silva. 

    Zaledwie 2 minuty później mogliśmy zrewanżować się tym samym. Grosicki posłał precyzyjnie piłkę z rzutu wolnego w pole karne i Kędziora, który już parę goli strzelił dla Dynami Kijów w tym sezonie, trafił główką w poprzeczkę. Po tej akcji przejęliśmy na kilka minut inicjatywę, czego zwieńczeniem była kolejna niezła akcja naszych. Klich do Frankowskiego w pole karne, ale ten nie miał czasu, aby precyzyjnie strzelić i trafił w bramkarza. To były nieliczne ofensywne akcje biało-czerwonych. Trudno chwalić naszą drużynę za grę do przodu. Można jednak pozytywnie oceniać naszą grę z tyłu. I może o to przede wszystkim chodziło dzisiaj Brzęczkowi. Wszak stara piłkarska prawda mówi - zespół buduje się od tyłu. 

    Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza. Oni atakują, my się bronimy. Mimo wszystko, trochę brakowało mi odważniejszych akcji. Jak już nam się takie zdarzały i śmielej zaatakowaliśmy, to potrafiliśmy stworzyć groźne akcje. W 58 min., po raz kolejny w pole karne wpadł Frankowski, próbował dośrodkowania, trafił w nogę Portugalczyka i piłka po rykoszecie o mało nie wpadła do siatki.

    Pomocnik Jagiellonii mógł się dzisiaj podobać. Od początku pokazywał, że jest nabity ambicją "pod korek", w takim pozytywnym znaczeniu. Starał się być wszędzie, walczył o piłkę, szukał gry, a jednocześnie to on najczęściej z naszych dochodził do sytuacji strzeleckich. Wielką pracę dziś wykonał. I kto wie, czy trener Brzęczęk nie zbudował tego chłopaka wystawiając go w podstawowym składzie na Czechy i w dzisiejszym meczu. Już z Czechami zagrał przyzwoicie, a dziś było jeszcze lepiej. Tym większe słowa uznania dla selekcjonera za konsekwentne stawianie na Frankowskiego, bo w tym sezonie w Jagiellonii nic spektakularnego nie pokazywał. Wprawdzie nie zawodził, ale gwiazdą ligi w tym sezonie póki co też nie jest. Ostatnie mecze reprezentacji mogą to zmienić. Na pewno dostał pozytywnego kopa do dalszej pracy.

    W 63 min. błąd Portugalczyków, stracili piłkę na własnej połowie, wspomniany Frankowski wypuścił Milika w uliczkę, ten wychodząc sam na sam z Beto, dał się umiejętnie sfaulować przez Danilo i sędzia odgwizdał karnego. Portugalczyk dostał czerwoną kartkę, a do "11" podszedł sam poszkodowany. Doszło do kuriozalnej sytuacji. Milik strzela gola, a sędzia z sobie tylko znanych powodów nakazał powtórkę. Milik ponownie uderzył w ten sam sposób i ponownie skutecznie. Po golu cała drużyna podbiegła do ławki rezerwowych, ciesząc się z trenerem i resztą zespołu, jakby chcieli pokazać - jest źle, ale jesteśmy jednością, jedziemy na tym samym wózku, walczymy dalej. 

    Czerwona kartka niewiele zmieniła w sposobie gry obu zespołów, nadal to Portugalczycy prowadzili grę, a my staraliśmy się kontratakować. W 75 minuty zmiana kreatywnego Klicha na walczaka Góralskiego oznaczała, że będziemy przede wszystkim bronić remisu, który daje nam pierwszy koszyk w losowaniu grup eliminacyjnych do Euro '20. Nie oznaczało to, że całkowicie zrezygnowaliśmy z ataków. W 80 min. odważnie pociągnął Zieliński, uderzył mocno lewą nogą zza linii pola karnego, Beto jednak ładnie obronił. Trochę za mało było takich zrywów Zielińskiego.

    Mimo, że dziś Brzęczek ustawił zespół defensywnie, to nie było takiej sytuacji jak w Chorzowie, gdzie 10 minut przed końcem meczu Kuba Błaszczykowski strzelił gola na 2:3. Zostało trochę czasu, nasi podniesieni na duchu golem kontaktowym. Słowem, wszyscy liczyli, że Polacy siądą na Portugalczykach i z pomocą rozentuzjazmowanego tłumu na trybunach wcisną trzeciego gola, a nawet jeśli nie, to będą się starać do końca nękać rywala. Nic takiego nie miało miejsca. Portugalczycy spokojnie rozgrywali miedzy sobą, nasi bali się bliżej podejść, żeby się nie ośmieszyć, i tak ta gra wyglądała do końca. Dziś tak nie było. Jeśli się broniliśmy to z głową. Nie pozwalaliśmy Portugalczykom na stwarzanie groźnych sytuacji pod naszą bramką, potrafiliśmy parę razy skontrować. Brzęczek, którego początek pracy w reprezentacji odzwierciedlał się głównie chaosem na boisku i "brakiem myśli jakiejkolwiek", dziś pokazał jakiś zalążek taktyki. Widać było, że chce wypracować automatyzmy w grze, które były w najlepszych czasach Nawałki. Wreszcie gra, może nazbyt ostrożna, szczególnie gdy graliśmy "11" na "10", była w miarę poukładana.

     Widać światełko w tunelu. Czy to światełko to nie nadjeżdżający pociąg, przekonamy się podczas przyszłorocznych eliminacji.


Yeck
O mnie Yeck

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport