4 września 2012 r. Komisja Europejska wszczęła postępowanie wyjaśniające wobec Gazpromu w sprawie nadużywania dominującej pozycji jako dostawcy gazu dla państw Europy Środkowo-Wschodniej. Zarzuty dotyczą dwóch punktów. Po pierwsze, Gazprom jest oskarżony o utrudnianie (odmowę) dostępu do swoich sieci przesyłowych innym dostawcom gazu. Po drugie, zastrzeżenia budzą same umowy oferowane przez Gazprom. Chodzi tutaj głównie o tzw. destination clause (klauzulę przeznaczenia), która zakazuje odsprzedaży surowca przez nabywcę. Ponadto wątpliwości budzą zapisy w zakresie klauzuli tzw. take or pay (określającej stałą ilość gazu, za którą należy zapłacić) i indeksowanie cen do ropy naftowej. Waga powyższych zarzutów wydaje się być jednak różna. Jeśli odmowy dostępu stronom trzecim (tzw. Third Party Acess) można traktować jako oczywisty przypadek nadużywania pozycji dominującej na rynku, to w przypadku zapisów umownych w zakresie ustalania cen gazu sytuacja jest bardziej skomplikowana.
Dominująca pozycja Gazpromu
Odmowa dostępu do własnej sieci konkurentom Gazpromu stanowi naturalną formę monopolu. Fakt ten jest akceptowany od długiego czasu, a wymóg dostępu stron trzecich do sieci przesyłowych znajduje się w tzw. dyrektywie gazowej (2009/73/WE). Więc ta część postępowania wydaje się jak najbardziej uzasadniona, a Gazprom nie ma w tym zakresie argumentów po swojej stronie. Zapewne będzie musiał uznać racje Komisji Europejskiej i podporządkować się europejskiemu prawodawstwu, jeśli chce kontynuować swoją aktywność w Unii Europejskiej. Pamiętać należy również o możliwej karze ze strony Komisji. Firmy, które naruszają zasady konkurencji muszą liczyć się z karami do 10% swoich rocznych przychodów (w 2009 r. na Intel nałożono grzywnę w wysokości 1,06 mld EUR). Postępowanie Komisji dotyczy również analizy zapisów kontraktów oferowanych przez Gazprom swoim kontrahentom – czy nie odzwierciedlają one dominującej pozycji Gazpromu na rynku. Przy podpisywaniu umów kontrahenci rosyjskiej firmy zgadzają się na płacenie za wcześniej zakontraktowany gaz, niezależnie od faktycznego zapotrzebowania i zużycia (klauzula take or pay) i nie mogą odsprzedać nadwyżki gazu na rynku (klauzula destination). Biorąc pod uwagę czas na jaki podpisywane są kontrakty (nawet kilkanaście lat), okres w którym odbiorcy gazu znajdują się w niekorzystnej sytuacji jest niezwykle długi. Ponadto, umowna cena rosyjskiego gazu jest powiązana z ceną ropy naftowej, tak że w większym stopniu odzwierciedla bieżące zmiany na rynku ropy niż gazu. Przykładem takiego niedopasowania jest brak uwzględnienia na europejskim rynku spadkowego trendu cen gazu jaki ma miejsce od końca 2008 r. na rynku amerykańskim (co jest konsekwencją rewolucji łupkowej).
Jednak ewentualne zmuszenie Gazpromu do zaproponowania kontraktów z elastycznymi ilościami, krótszym czasem obowiązywania i bez indeksacji do ceny ropy wydaje się bardzo dyskusyjne. Po pierwsze, wymuszenie takich zapisów wcale nie będzie oznaczać, że Gazprom nie będzie posiadał dominującej pozycji w Europie Środkowo-Wschodniej. Państwa regionu są uzależnione od rosyjskiego gazu i w zasadzie nie posiadają alternatywnego źródła zaopatrzenia w gaz. Oddany do użytku Nord Stream w połączeniu z rozpoczynającą się budową South Streamu i faktyczną rezygnacją z projektu Nabucco może oznaczać tylko jeszcze większą ilość rosyjskiego gazu we wschodniej i południowej Europie. Obecnie funkcjonuje w tym regionie tylko jeden terminal LNG (Revithoussa w Grecji, przepustowość ok. 5 mln m3 rocznie) i nie jest on w stanie zmienić obowiązujących reguł kontraktowych. W budowie znajdują się dwa: w Świnoujściu i Kłajpedzie (planowane otwarcie obydwu zapowiadano w 2014 r. ale jak już wiadomo w przypadku polskiego terminala będziemy mieli półroczne opóźnienie), w fazie planowania jest kilka (m. in. w Albanii, Chorwacji, Estonii, Łotwie, Rumunii i Ukrainie). Po drugie, warto zauważyć, że obecni główni dostawcy gazu do państw europejskich (m. in. norweski Statoil) stosują podobne zapisy umowne, zwłaszcza dotyczące czasu trwania i indeksacji ceny). Wynika to z faktu, iż budowa infrastruktury transportowej jest bardzo kosztowna i dostawcy gazu planują inwestycje jako długoterminowe, a długością kontraktu i ceną, zabezpieczają zwrot poniesionych nakładów. Zresztą potencjalny nabywca surowca też zainteresowany jest pewnością oraz bezpieczeństwem dostaw i jest bardziej skłonny do zawierania długoterminowych kontraktów. Sytuacja z rynku amerykańskiego, gdzie cena gazu jest ustalana na rynku transakcji spot jest specyficzna i trudna do powtórzenia w Europie (wymagałaby funkcjonowania ogromnej ilości niezależnych producentów gazu, co obecnie jest niemożliwe). Warto zauważyć, że umowa na dostawy gazu LNG z Kataru (QuatarGas) jest również umową długoterminową (PGNiG zobowiązał się do odbioru minimum 1 mln ton LNG tj. ok 1,5 mld m3 rocznie w okresie 2014-2034).
Kontekst geopolityczny i konsekwencje rewolucji łupkowej
Wydawałoby się typowo biznesowy spór pomiędzy Komisją, a Gazpromem ma jednak o wiele szerszy, kontekst geopolityczny. Gazprom w rzeczywistości nie jest typową korporacją, ponieważ oprócz zysków jakie przynosi swoim właścicielom wydaje się być narzędziem realizacji zagranicznej polityki ekonomicznej współczesnej Rosji. Gazprom posiada faktyczny monopol na eksport surowca, chociaż na rynku azjatyckim możliwość eksportu posiadają jeszcze Novatek i Rosnieft. Ponadto w obronę Gazpromu zaangażowali się politycy rosyjscy, m. in. minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow, który skarżył się w prasie, że trudno funkcjonuje się rosyjskim firmom w UE gdzie potrafią być nawet dyskryminowane. Szerzej natomiast należałoby rozważyć zmiany, które mogą być wywołane przez gaz łupkowy na rynku europejskim. Coraz bardziej oczywistym staje się fakt, iż największym przegranym rewolucji łupkowej stanie się Gazprom. Zagrożenie dla rosyjskiej firmy pochodzi z dwóch kierunków. Pierwszy (mniej prawdopodobny), to przemysłowa eksploatacja złóż gazu łupkowego w Europie. Drugi (czego jesteśmy świadkami), to zwiększający się import gazu LNG do państw europejskich. W celu zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego, państwa europejskie coraz większą uwagę przywiązują do dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia w surowiec. Sytuacja na świecie (pojawienie się nowych dostawców dzięki technologii LNG) sprawiła, że coraz łatwiej znaleźć alternatywnego dostawcę, a jedyną przeszkodą jest posiadanie terminalu LNG (w Europie w budowie jest kilkanaście takich terminali). Na niekorzyść Gazpromu przemawiają także wydarzenia z rynku amerykańskiego, gdzie cena gazu jest kilkakrotnie mniejsza niż w Europie. Jeśli nadwyżki taniego amerykańskiego gazu trafią na rynek europejski, szykuje się prawdziwa rewolucja i ciężkie chwile dla rosyjskiego monopolisty. Obecnie są jednak dwie przeszkody, aby spełnił się taki scenariusz. Problemy natury technicznej: amerykańskie terminale LNG nie są dostosowane do eksportu gazu, kiedy je budowano w Stanach Zjednoczonych brakowało surowca, jednak do 2016 r. co najmniej trzy terminale będą miały techniczne możliwości eksportu gazu na dużą skalę. Przeszkody formalno-prawne: według amerykańskiego prawodawstwa surowce naturalne (w tym gaz ziemny) są towarem strategicznym, na ich eksport konieczna jest zgoda władz federalnych. Natomiast pozwolenia na eksport są wydawane tylko w przypadku sprzedaży do państw, które posiadają ze Stanami Zjednoczonymi umowy o wolnym handlu. Szczególnego wymiaru nabiera w tym kontekście negocjowana właśnie umowa o wolnym handlu i inwestycjach między UE a USA.
Kto wie, czy problemów państw Europy Wschodniej z Gazpromem nie rozwiąże sam rynek i zbliżająca się do Europy rewolucja łupkowa? Za przykład mogą służyć renegocjacje umów, jakich Gazprom dokonywał w 2012 r. z głównymi europejskimi odbiorcami (w tym z PGNiG). Dotyczyły one głównie cen, które obniżono o 10-20%. Oficjalnym powodem był spadek cen ropy naftowej na światowych rynkach. Jednak nie sposób oprzeć się wrażeniu, że szefowie Gazpromu zdają sobie sprawę ze zbliżających się zmian na europejskim rynku gazu, co jest następstwem zmian na rynku amerykańskim. Jest więc kwestią czasu, kiedy w Europie sukcesem zakończą się pierwsze odwierty gazu łupkowego, a zapewne jeszcze wcześniej do państw Europy Wschodniej (przez budowane właśnie terminale LNG) dotrze gaz amerykański…
Marcin Tarnawski
Instytut Kościuszki
twitter
facebook
Przy wykorzystaniu materiału prosimy o wskazanie jako źródła Instytutu Kościuszki
Inne tematy w dziale Polityka