O roli państwa w gospodarce oraz o przyszłości Polskich Inwestycji Rozwojowych (PIR) dyskutowali, w trakcie kolejnej debaty zorganizowanej przez Instytut Wolności, wiceminister skarbu Paweł Tamborski, Jan Krzysztof Bielecki, Przemysław Wipler, Robert Gwiazdowski oraz Mariusz Grendowicz - prezes PIR. Debata zgromadziła wśród publiczności liczne grono m.in. ludzi polityki i biznesu.
Zdaniem Jana Krzysztofa Bieleckiego, obecnie przewodniczącego Rady Gospodarczej przy Prezesie Rady Ministrów, zdroworozsądkowa, pragmatyczna rola państwa w gospodarce jest ważna i potrzebna. Jego zdaniem, nie należy dokonywać zwrotu w kierunku upaństwowienia gospodarki, ale nie można być naiwnym, że obecne gospodarki mogą funkcjonować bez wsparcia i zaangażowania państwa. "Nie możemy jak centralny planista tworzyć nowego modelu rozwoju gospodarczego, ale nie możemy też obrażać się na swoje państwo i jego możliwości, kiedy takowe występują. (...) Gdy mamy instrumenty, powinniśmy z nich korzystać." Bielecki podkreślał, że ostatni kryzys finansowy - "największy kryzys za naszego życia, na pewno największy od 70 lat", mocno zwiększył redystrybucyjną rolę państwa, ponieważ stało się ono interweniującym graczem ostatniej szansy. Stało się tak mimo że np. tak jak w Polsce - wcześniej prywatyzacja zmniejszała udział państwa w gospodarce.
Odnosząc się do tematyki prywatyzacji, poseł Wipler zwrócił uwagę na raport Fundacji Republikańskiej, przygotowanego w ubiegłym roku. Wynika z niego, że "olbrzymia część procesu zwanego prywatyzacją to było przekładanie z kieszeni do kieszeni. Państwo sprzedawało udziały w spółkach skarbu państwa innym spółkom skarbu państwa." Poseł PiS zwracał również uwagę, że w ramach prywatyzacji udziały w spółkach skarbu państwa sprzedawano firmom, w których dominujące udziały mają inne państwa (np. sprzedaż Zakładów Energetycznych Vattenfallowi czy TP S.A. - France Télécom, w którym udziały posiada państwo francuskie) albo konsorcjom kilku funduszy emerytalnych (np. kopalnia Bogdanka).
W odpowiedzi posłowi Wiplerowi, wiceminister Tamborski zwracał uwagę, że jeśli w ostatnich latach zachodziły sytuacje, w których spółka skarbu państwa nabywała udziały w innej spółce skarbu państwa, to była to część strategii realizacji rozwoju spółki - "Spółki mogą rozwijać się także poprzez akwizycję."
Przemysław Wipler podkreślał, że państwo polskie, tak jak i każde inne normalne państwo, może i powinno być obecne w gospodarce, choć stanowczo nie we wszystkich jej sektorach. "Przy obecnej sytuacji ekonomicznej na świecie, w Unii, ale i w Polsce - nie mamy właściwie wyboru" - mówił. W jego opinii jednak, przez ostatnich pięć lat polskie państwo pozbyło się narzędzi m.in. prawnych, które nawet jeśli w jakimś stopniu wadliwe, były potrzebne, jednocześnie nie wypracowując nowych. "Nie mamy np. szczególnej formy prawnej, wprowadzonej przez państwo, dla prowadzenia działalności inwestycyjnej." Poseł zwracał także uwagę na brak regulacji prawnych, które ułatwiałyby prowadzenie inwestycji - "Problemy z inwestowaniem to są problemy z prawem. Jeśli np. nie powstanie szereg regulacji, będziemy mieć olbrzymi problem w sektorze energetycznym."
Przeciwnikiem udziału państwa w gospodarce jest Robert Gwiazdowski. Podstawowy problem, zdaniem Gwiazdowskiego, z "państwem" jest taki, że tak naprawdę nie wiadomo czym ono jest. Decyzje podejmuje państwo, rząd - "ale za każdym razem tak naprawdę działa człowiek, ze swoimi wadam i ułomnościami. I tu pojawiają się problemy." Prezydent Centrum im. Adam Smitha dodał również: "Państwo jako właściciel jest bardzo złym właścicielem, bo musi brać pod uwagę czynnik polityczny." Podkreślał, że im mniej państwa w gospodarce, tym lepiej.
Gwiazdowski zwracał również uwagę na problemy współczesnych gospodarek. Jako jeden z nich wymienił zbyt dużą siłę wirtualnego pieniądza, a nie produkcji i pieniędzy "realnych". - "Czy może funkcjonować gospodarka bez banków? Może, w Polsce jakoś funkcjonowała do '89r. A może funkcjonować z samymi bankami? Nie może. Niestety świat naruszył proporcje i teraz mamy problem, bo jest za dużo w świecie pieniędzy wirtualnych, których emitentem oficjalnie są państwa. A z drugiej strony państwo dziś pieniądze musi pożyczać. To jest problem, przed którym stoi współczesny świat i nie wie co z nim zrobić."
Mówiąc o kryzysie z 2008r. ekonomista zwracał uwagę, że mimo interwencji państw, sytuacja w nich nie poprawiła się. "Prawdziwe bogactwo bierze się z pracy - sadzenia pomidorów, wytwarzania konkretnych produktów w zakładach azotowych, Dopóty, dopóki nie przywrócimy prawdziwych proporcji gospodarce, będziemy mieć kłopot. Państwo będzie musiało interweniować, nie wiedząc jak to zrobić. Państwo jako właściciel absolutnie się nie sprawdza."
Dyskutanci byli również podzieleni w swoich opiniach co do sensu powstania i szans działania Polskich Inwestycji Rozwojowych. Optymizm prezesa Grendowicza przez całą dyskusję mieszkał się z pesymizmem m.in. posła Wiplera i Roberta Gwiazdowskiego.
Gwiazdowski podkreślał, że jego zdaniem koncepcja, że państwowe inwestycje poprawią sytuację gospodarczą jest nieprawdziwa: "Państwo nigdy nie jest dobrym akcjonariuszem. Może być dobrym regulatorem, sędzią w grze, ale nie akcjonariuszem". Gwiazdowski z uśmiechem dodawał, że ma wrażenie, że za powstaniem PIR może stać jakaś firma PR-owska: "Najpierw w rozmowach o inwestycjach pojawiło się magiczne słowo <<narzędzie>>, którego użył premier Tusk w trakcie tzw. trzeciego expose, a potem m.in. minister Rostowski i Budzanowski czy minister Nowak. Wszyscy mieli jakieś "narzędzie". Najwyraźniej jacyś PR-owcy ustalili co oni mają. (...) A potem 30 grudnia podpisano pakt o zawiązaniu spółki Polskie Inwestycje Rozwojowe."
Moderujący dyskusję Tomasz Wróblewski dopytywał dyskutantów czy konieczne jest tworzenie nowej instytucji, czy nie mogą na infrastrukturze koncentrować się istniejące już dziś ministerstwa i instytucje.
Jan Krzysztof Bielecki stwierdził, że na takie pytanie zawsze można odpowiedzieć: niekonieczne. Były premier zwracał jednak uwagę, że PIR, w przeciwieństwie do ministerstw, będzie dysponowało realnymi pieniędzmi, którymi będzie mogło wspierać wybrane przez siebie inwestycje, a także że PIR będzie mógł dla tych inwestycji znaleźć partnera w sektorze prywatnym. Kwestię możliwości przyciągania prywatnego kapitału podkreślał również wiceminister Tamborski.
O tym aspekcie działalności PIR mówił również prezes spółki: "Mamy możliwości, mamy know-how jak realizować nowe inwestycje, ale brakuje środków własnych. W takich sytuacjach będzie właśnie rola dla PIRu - tak w sektorze prywatnym, jak i państwowym."
Poseł PiS, Przemysław Wipler, nie dawał się jednak ponieś optymizmowi. Jego zdaniem, PIR - mimo że teoretycznie mógłby być dobrym narzędziem gospodarczym, nie zadziała, bo nie ma consensusu na polskiej scenie politycznej, a ten jest konieczny. Poseł podkreślał, że dla spółki, która będzie realizowała projekty długoterminowe, konieczna jest ciągłość, brak wpływu jakichkolwiek zawirowań politycznych, a przede wszystkim uniknięcie traktowania spółki i jej działalności jako eventu PR-owskiego. "Polskie życie polityczne i publiczne jest na tak niskim poziomie, że takie projekty nie mają szans powodzenia. Może w Norwegii, Szwecji - państwach prawa, w dojrzałych demokracjach tak, ale nie w kraju o niskiej kulturze administracji publicznej, tak jak jest to w Polsce" - tłumaczył poseł swój pesymistyczny stosunek do PIR. Wipler obawia się także, że mimo najszczerszych chęci, prezesowi spółki trudno będzie uniknąć nacisków politycznych ze strony rządzących: "Co pan zrobi jak do pana zadzwoni Donald Tusk i będzie chciał, żeby pan łożył na coś pieniądze, bo taka będzie potrzeba polityczna, a pan nie będzie przekonany do racjonalności tego pomysłu?" - pytał.
Wpływów politycznych w PIR nie obawia się wiceminister Tamborski. Jego zdaniem, gwarantem tego będzie m.in. rada nadzorcza spółki - większość jej członków, podobnie jak jej prezes, ma być fachowcami nie ze sceny politycznej, a z rynku. Wiceminister dodał, że trwają prace nad polityką inwestycyjną Programu, która określi m.in. zasady na jakich będą wydatkowane pieniądze oraz zasady postępowania przy wyborze projektów realizowanych w ramach Programu. "Chcielibyśmy by PIR rozwijały się w takim kierunku jak EBOiR" - dodał Tamborski.
"Jestem osobą consensusu i zależy mi, by za kilka lat poseł Wipler przyznał, że rację miałem ja. Dajcie nam szansę." - mówił na koniec debaty prezes Grendowicz, na co Robert Gwiazdowski odparł: "Po owocach poznamy."
Instytut Wolności jest niezależnym od partii politycznych think tankiem nowej generacji, założonym przez Igora Janke, Dariusza Gawina i Jana Ołdakowskiego.
Zapraszamy na stronę Instytutu Wolności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka