Fot.Andrzej Mad Pole Szymaski CC BY NC-ND 2.0
Fot.Andrzej Mad Pole Szymaski CC BY NC-ND 2.0
Instytut Wolności Instytut Wolności
426
BLOG

W stosunkach polsko-ukraińskich występują poważne różnice interesów energetycznych

Instytut Wolności Instytut Wolności Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Piotr Maciążek – redaktor naczelny serwisu Energetyka24.com. Analityk zajmujący się problematyką bezpieczeństwa energetycznego i polityki wschodniej


Maciej Piotrowski: Czy w myśleniu o stosunkach polsko-ukraińskich, czy też w ogóle o relacjach w naszym regionie, warto zwracać uwagę na sprawy energetyczne? 

Piotr Maciążek: Energetyka jest szczególnie ważna, gdyż to ona de facto wyznacza, które kraje są niepodległe. Państwo nie mające odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa energetycznego  przestaje być niezależne i jest podatne na różne zewnętrzne naciski. Najlepszym przykładem jest tutaj wpływ Gazpromu na kraje sąsiedzkie Rosji. Energia jest również istotna, gdyż definiuje konkurencyjność przedsiębiorstw i wpływa na całą gospodarkę – decyduje o tym, czy wytworzymy dany produkt w odpowiedniej cenie.

Moim zdaniem interesy energetyczne paradoksalnie raczej dzielą niż łączą Polaków i Ukraińców Współpraca pomiędzy oboma krajami, odkąd władzę sprawuje Prawo i Sprawiedliwość, jest utrudniona. Jest to rząd dużo bardziej asertywny w porównaniu do poprzedniego, uzależniający współpracę gospodarczą od rozwiązania np. kwestii historycznych. Najlepszym przykładem zmiany podejścia do Ukrainy jest jej niezaproszenie do projektu Trójmorza forsowanego przez obecny rząd i skoncentrowanego głównie na tematach gospodarczych: szczególnie infrastrukturalnych i energetycznych.

Maciej Piotrowski: Gdzie konkretnie występują różnice interesów między Polską  a Ukrainą?

Piotr Maciążek: Zapomina się o tym, że przykładowo ukraińska koncepcja podejścia do rynku gazowego jest konkurencyjna w stosunku do polskiej. Na Ukrainie istnieją największe w Europie magazyny gazu ziemnego. De facto tzw. hub (miejsce, w którym magazynuje się i obraca gazem ziemnym) na Ukrainie już powstał. Polska ma dziś identyczne plany – również chcemy rozbudowywać własne magazyny. Wydaje się, że nie są to komplementarne wizje. Ukraińcy próbują wprawdzie wciągnąć Polaków w kooperację w obrębie swojego hubu gazowego. Powstała m.in. koncepcja, żeby gaz ziemny polskich spółek przechowywać na terenie Ukrainy.

Maciej Piotrowski: Co Pan sądzi o tym pomyśle?

Piotr Maciążek: Nie należę do jego zwolenników, choć tacy w Polsce się znajdą. Wydaje mi się, że byłoby to bardzo ryzykowne ze względu na wysoką niestabilność Ukrainy, zagrożenie ze strony Rosji. Gdybyśmy przechowywali nasz gaz na Ukrainie i doszłoby tam do ataków na infrastrukturę przesyłową zostalibyśmy pozbawieni dostępu do naszego surowca, nie mielibyśmy możliwości przesłać go ponownie na teren Polski. To nie są wymysły – np. z poważanymi atakami cybernetycznymi ukraiński sektor gazowy czy energetyczny zmaga się od 2014.

Maciej Piotrowski: Czy ktoś jeszcze w regionie ma podobne ambicje budowy hubu?

Piotr Maciążek: W Europie Środkowej kilka państw chciałoby zostać regionalnym centrum obrotu i magazynowania gazem. Z jednej strony to Niemcy – gdy zostaną podłączone do Nord Stream 2, wszyscy w Europie Środkowej będą pobierać gaz od nich. Polska  rozbudowuje terminal LNG w Świnoujściu i chce budować gazociąg Baltic Pipe – połączenie z Norwegią. To także pomysł na powstanie hubu. Jest również Austria, która rozwija hub Baumgarten i wreszcie Ukraina, która walczy o zachowanie status quo.

Maciej Piotrowski: To gaz. Jakie jeszcze interesy energetyczne różnią nas Pana zdaniem z Ukrainą?

Piotr Maciążek: Przypominam sobie wizytę premier Ewy Kopacz na Ukrainie  i przekazanie dużej pożyczki rozwojowej stronie ukraińskiej w zamian za, jak mówiono, wykorzystanie jej na inwestycje przystosowujące ukraińskie elektrownie do wykorzystania polskiego węgla. Nic takiego się nie wydarzyło i do teraz współpraca w zakresie węgla kamiennego jest bardzo słaba. Nie widać u Ukraińców chęci do zmodernizowania swoich elektrowni. Ukraińcy nadal stawiają na status quo czyli na antracyt – węgiel wysokoenergetyczny, wydobywany głównie w Donbasie. Dochodzi nawet do kuriozalnych sytuacji – mimo toczącej się wojny z Rosją, węgiel z terenów okupowanych trafia na Ukrainę, a nawet pojawia się i w Polsce. W sektorze węglowym nie widać chęci do współpracy, a przecież mógłby to być ciekawy rynek zbytu dla polskich firm.

Maciej Piotrowski: Co z systemem przesyłowym energii?

Piotr Maciążek: Ukraińcy od kilku lat bardzo silnie promują temat restytucji połączenia Rzeszów-Chmielnicki, które powstało jeszcze w czasach PRL, a później zostało wyłączone. Dziś przywrócenie linii do użytkowania wymagałoby znacznych inwestycji. Jeśli chodzi o slogany publicystyczne mówi się o łączeniu rynków, o tym, żeby Ukrainę przyłączać gospodarczo do UE. Jednak budowa takiego połączenia mogłaby być dla Polski groźna.

Maciej Piotrowski: Dlaczego?

Piotr Maciążek: Proszę pamiętać, że Ukraina jest krajem gdzie normy w zakresie bezpieczeństwa infrastruktury bezpieczeństwa nie są tak wyśrubowane jak w UE. Dzięki temu nakłady na ten cel np. w elektrowniach atomowych są mniejsze, a cena energii niższa. Gdyby tania energia z elektrowni atomowej Chmielnicki dotarła do Polski, nasze przedsiębiorstwa bardzo szybko zaczęłyby kupować ją zamiast energii produkowanej z węgla w polskich elektrowniach – droższej, obarczonej przecież kosztami klimatycznymi. Mogłoby to doprowadzić do upadku polskiego górnictwa. Dla rozprowadzenia płynącej z Ukrainy energii należałoby rozbudować sieć wewnątrz Polski. Trzeba mieć na to pieniądze. My, z tego co wiem, nadal nie zrezygnowaliśmy z planów budowy własnej elektrowni atomowej i nie mamy funduszy żeby rozbudowywać sieć rozprowadzającą moc jednocześnie na północy z siłowni jądrowej i na południu z Ukrainy. To bardzo istotne, sprzeczne interesy.

Maciej Piotrowski: Pozostaje jeszcze ropa.

Piotr Maciążek: Ukraińskie firmy silnie lobbują za przedłużeniem ropociągu Odessa-Brody w kierunku Polski do Adamowa. Polskie firmy absolutnie tego nie chcą, gdyż w tej chwili sprowadzają nierosyjską ropę przez terminal naftowy w Gdańsku, nadal rozbudowywany. Polacy nie widzą potrzeby angażowania się w projekt z Ukrainą. Jest on ryzykowny ze względu na kwestie geopolityczne. Pamiętajmy, że Odessa  leży w kleszczach między Naddniestrzem i Krymem, gdzie stacjonują rosyjskie wojska, a cały akwen czarnomorski jest kontrolowany przez rosyjską flotę. To również projekt niewygodny finansowo, gdyż logistyka tego projektu jest skomplikowana. Surowiec po wydobyciu z Morza Kaspijskiego trzeba najpierw załadować do rur i przesłać przez Azerbejdżan i Gruzję. Tutaj trzeba transportować ją drogą morską, a w Odessie ropa ponownie musi trafić do rurociągu, by zostać przesłana do Polski. Ten cykl w przypadku wysłania zakupionej u producenta ropy do terminalu w Gdańsku wygląda dużo prościej, co rzutuje na koszty.

Maciej Piotrowski: Czy w Pana opinii istnieją przykłady projektów, które będą albo już są realizowane z korzyścią dla obu stron?

Piotr Maciążek: W sferze energetycznej faktycznie działa współpraca w sferze gazu ziemnego. W tej chwili PGNiG dostarcza gaz przez istniejące połączenie na teren Ukrainy. Istnieją plany, żeby sprzedawać jeszcze więcej tego surowca. Jednak, żeby tak się stało, trzeba rozbudować istniejące połączenie gazowe. Polski operator – spółka Gaz System – twierdzi, że może się to udać do 2020 r. Wówczas moglibyśmy sprzedawać nawet do 5 mld m3 gazu, a to już spore ilości. Dla porównania, Polska zużywa 16 mld m3 gazu rocznie. Jeśli mimo to nadal będzie istniało zapotrzebowanie po stronie ukraińskiej to istnieją też plany, żeby sprzedawać gaz przez Słowację i Czechy. Co prawda, nie są one połączone z Polską żadnymi połączeniami infrastrukturalnymi, te dopiero się tworzą. PGNiG ma jednak swoją spółkę córkę w Niemczech, poprzez którą może kupować gaz z różnych źródeł i przesyłać go stamtąd przez Czechy i Słowację, w stronę Ukrainy.

Tutaj pojawia się jedno „ale”. Kilka tygodni temu wydano wyrok w sprawie rozpatrywanej przez sąd arbitrażowy pomiędzy ukraińskim Naftogazem a rosyjskim Gazpromem. Wynik generalnie był korzystny dla Ukraińców, ale zobligował ich do kupna pewnych wolumenów gazu rosyjskiego. Przypomnijmy, że surowca z tego źródła nie korzystano na Ukrainie od 2015 r. Jeśli te kilka miliardów metrów sześciennych gazu z Rosji trafi na Ukrainę, może wpłynąć to na zmianę pozycji rynkowej PGNiG.

Maciej Piotrowski: Jak Pan ocenia rolę polskich menadżerów, którzy trafili na Ukrainę? M.in. niedawno w Ukrtranshazie – ukraińskim operatorze systemów przesyłowych gazu – jako wiceprezes rozpoczął pracę Polak Paweł Stańczak. Czy to ma znaczenie dla naszej współpracy?

Piotr Maciążek: Fakt, że w sektorze gazowym polscy specjaliści się pojawiają, powinien ułatwiać relacje dwustronne. Warto pamiętać o tym, że w celu otrzymania najwyższych stanowisk w ukraińskich spółkach trzeba mieć poświadczenie Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Z tego, co wiem Polacy takie otrzymują. To jest dobry sygnał, świadczący o tym, że jest zaufanie z obu stron.

 

Artykuł wydany w Biuletynie Instytutu Wolności 26/2018: Energetyka, infrastruktura, granica. Co łączy, a co dzieli Polskę i Ukrainę? 

W kolejnym numerze Biuletynu Instytutu Wolności druga część wywiadu z Piotrem Maciążkiem, dotycząca połączeń infrastrukturalnych w Europie Środkowej.


Instytut Wolności jest niezależnym od partii politycznych think tankiem nowej generacji, założonym przez Igora Janke, Dariusza Gawina i Jana Ołdakowskiego. Zapraszamy na stronę Instytutu Wolności.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka