Фото Миколи Лазаренка CC BY-NC-ND 2.0 3
Фото Миколи Лазаренка CC BY-NC-ND 2.0 3
Instytut Wolności Instytut Wolności
602
BLOG

Napięcie wzrasta. Skutki kryzysu azowskiego.

Instytut Wolności Instytut Wolności Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Światowa uwaga skupiła się znowu na Ukrainie – ten fakt wydaje się najważniejszym skutkiem kryzysu azowskiego na dziś - zapraszamy do lektury komentarza Macieja Piotrowskiego z Instytutu Wolności.

Od podpisania II porozumień mińskich (luty 2015), media nigdy nie poświęcały już tyle uwagi Ukrainie. Powtarzano słowa o narastającej „Ukraine fatigue” – zmęczeniu tym tematem zarówno wśród polityków, jak i dziennikarzy. Wiadomości o konflikcie na wschodzie nie przebijały się na pierwsze strony gazet nawet podczas kolejnych eskalacji działań zbrojnych, jak walki w Marijince (czerwiec 2015) czy Awdijiwce (styczeń/luty 2017), choć ginęło wówczas nawet po kilkadziesiąt osób. Teraz, paradoksalnie, ofiar śmiertelnych nie ma.


Kryzys azowski, trwający od kwietnia, nie interesował mediów wcale, mimo że powodował znaczące skutki ekonomiczne dla Ukrainy i ograniczał jej dostęp do ważnego akwenu morskiego. Obrazki czekających na przekroczenie Cieśniny Kerczeńskiej statków nie elektryzowały zachodniej, ani nawet ukraińskiej czy rosyjskiej opinii publicznej. Natomiast słowa takie jak, „stan wojenny”, „zbrojna agresja”, „pojmani żołnierze” – już tak.

Po wydarzeniach z niedzieli, wszystkie ważne organizacje międzynarodowe, wszyscy gracze polityczni wydali na ten temat oświadczenia. W końcu doprowadziło to do decyzji prezydenta Stanów Zjednoczonych o rezygnacji ze spotkania z Władimirem Putinem. Skutki są więc globalne. Nie w sferze militarnej, społecznej czy ekonomicznej, ale przede wszystkim w kwestii międzynarodowego odbioru sytuacji na Ukrainie. Być może, wbrew staraniom kijowskiej dyplomacji, antyrosyjskie sankcje unijne nie zostaną wzmocnione, ale ich zniesienie będzie przez długi czas trudniejsze. Rosji nie będzie prosto udowodnić, że w konflikt z Ukrainą nie jest zaangażowana.

To paradoksalny sukces Kijowa wynikający z całego kryzysu. A gdzie szukać porażek? Warto zwrócić uwagę, że obecna sytuacja zmienia długoterminowe perspektywy dla tamtejszej gospodarki. Stan wojenny z pewnością nie kojarzy się dobrze potencjalnym inwestorom, których Ukraina potrzebuje. Wizerunek ukraińskiej gospodarki dotąd nie był zbyt pozytywny – kraj ten był uznawany za niestabilny i nieprzyjazny dla potencjalnego zaangażowania finansowego. Jednak czas trwania konfliktu o niskiej intensywności pozwalał na powolne budowanie obrazu kraju o rosnącej stabilności gospodarki. Ostatnie dni ten proces wstrzymały – i miną miesiące, by odbudować minimalne zaufanie wśród zagranicznych przedsiębiorców, czy nawet turystów.

Dalej, należy powiedzieć o skutkach wewnątrzpolitycznych na Ukrainie, szczególnie w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich. Nie ma wątpliwości, że prezydent Petro Poroszenko podejmując decyzję o wprowadzeniu stanu wojennego, myślał o sondażach. Te, przypomnijmy, nie są dla niego optymistyczne.

Teraz Poroszence udało się w korzystny dla niego sposób ustalić agendę polityczną na najbliższy czas. Zapowiadało się, że przez całą zimę obowiązującym tematem będzie wzrost cen gazu, bolesny dla ludności. Na sprawie tej swoją popularność buduje Julia Tymoszenko (prowadząca w sondażach), a aktualny prezydent na niej traci – jako współodpowiedzialny za panującą sytuację gospodarczą.

Natomiast tematyka armii i konfliktu z Rosją jest niewygodna dla byłej premier – nie uda się jej prześcignąć w patriotycznej retoryce aktualnego prezydenta. Ten natomiast pozycjonuje się dzięki temu w roli męża stanu, lidera narodowego oporu przeciw Rosji. Sytuacja konfliktowa, narastająca eskalacja, powoduje, że symbolicznym przeciwnikiem Poroszenki staje się Putin, a nie ktoś z jego krajowych wyborczych konkurentów.

Z drugiej strony, wydaje się, że decyzja o wprowadzeniu nadzwyczajnego stanu może być odebrana przez obywateli Ukrainy jako nieadekwatna do rzeczywistości. W 8 na 10 obwodów, w których obowiązuje, nie toczą się żadne działania wojenne, a zasady życia nie uległy znaczącej zmianie. Decyzja prezydenta może więc wydać się niepotrzebna, a w dodatku nieefektywna, jeżeli nie uda się dzięki niej doprowadzić do jakichś sukcesów (likwidacji rosyjskiej blokady, zapobieżenia jakimś prowokacjom, wypuszczenia porwanych marynarzy – a to raczej wątpliwe scenariusze).

Dość prawdopodobne jest, że aktualne wydarzenia przyczynią się do wzrostu popularności Poroszenki o kilka punktów procentowych – podobnie jak się to stało na przełomie sierpnia i września 2018 roku, gdy parada na Dzień Niepodległości wzmocniła nastroje patriotyczne, a z nimi wyniki sondażowe Poroszenki. „Efekt stanu wojennego” może być nieco większy, ale raczej nie pozwoli na zniwelowanie przewagi Tymoszenko, która sięga 8-10 punktów procentowych.

Instytut Wolności jest niezależnym od partii politycznych think tankiem nowej generacji, założonym przez Igora Janke, Dariusza Gawina i Jana Ołdakowskiego. Zapraszamy na stronę Instytutu Wolności.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka