Czy wnuczek dziadka – burmistrz Duizbyrga – rżnie głupa?
W demokratycznych Niemczech protesty po tragedii z „Love parade” są poprawne politycznie. Nikogo nie dziwi również to, że żąda się odpowiedzialności od organizatorów i „głowy” burmistrza. Powszechnie uważa się, że za to nieszczęście są oni odpowiedzialni moralnie.
Burmistrza nie ustrzegło przed krytyką i odpowiedzialnością nawet to, że:
- w Duizburgu nie zamierzał podnosić podatków,
- przez cały czas urzędowania dbał o rozwój miasta i o pomyślność jego mieszkańców,
- nie musiał powoływać „Komisji Przyjazne Państwo”, gdyż biznesmeni mieli dogodne warunki do rozwoju i zagwarantowaną pomoc miasta w uczciwym prowadzeniu interesów,
- przestrzegano demokracji, w tym prawa do konstruktywnej krytyki,
- nie prześladowano, ani nie szydzono publicznie z tych, którzy zadawali rządzącym pytania odnośnie efektywności podejmowania przez nich decyzji ekonomiczno-gospodarczych, ani nie wszczynano procesów przeciwko tym, którzy chcieli kontrolować władze,
- nie wytaczano procesów niewygodnym dziennikarzom, ani nie zbierano na nich „danych wrażliwych”, by ich prześladować,
- nie usuwano z forum internetowego ludzi, którzy tam zabierali głos i nie chwalili burmistrza ani jego rządów,
- burmistrz przedkładał prace dla dobra ogólnego nad własne rozrywki i atrakcyjny wypoczynek rodziny.
Czy pomimo wszystko społeczeństwo niemieckie doprowadzi do dymisji burmistrza? Była to przecież jego pierwsza i prawdopodobnie ostatnia wpadka. Dlaczego ostatnia? Bo Niemcy umieją korzystać z demokracji i dokonywać właściwych wyborów. Nie ostoi się tam na żadnym stanowisku brakorób, który ma wpadkę za wpadką. Tak działają społeczeństwa prawdziwie demokratyczne.
Jak długo jeszcze prześladować nas będzie to przysłowie: „Polak mądr po szkodzie…”?
Inne tematy w dziale Polityka