Rozważania o sieci (internecie) nie są dziś wąską wyspecjalizowaną dziedziną, zajmującą się ważnym, lecz marginesowym zjawiskiem, interesującym jedynie dla ekspertów od informatyki. W istocie namysł nad społecznym oddziaływaniem sieci jest dzisiaj analizą wyłaniania się nowych stosunków społecznych. Socjologia sieci – wąska dziedzina budząca do nie dawna zainteresowanie niewielu – staje się socjologią współczesnego społeczeństwa. Po lekturze pracy Yokai’a Benklera, wybitnego amerykańskiego badacza, można zdobyć takie przekonanie.
Autor jest nie tylko wybitnym znawcą sieci, ale i przenikliwym myślicielem społecznym. Dodajmy od razu, że jest też zdecydowanym zwolennikiem liberalno-demokratycznego społeczeństwa. Stara się dowieść, że sieć sprzyja rozwojowi takiego społeczeństwa, choć nie jest żadnym odnośnie tego deterministą, widząc liczne zagrożenia zarówno dla wolności w sieci jak dla współczesnego otwartego społeczeństwa.
Benkler mówi o „sieciowej gospodarce informacyjnej”, którą przeciwstawia „przemysłowej gospodarce informacyjnej”. Tą ostatnią uważa za formację odchodzącą. Jej struktura najlepiej daje się zilustrować działaniem telewizji. Jeden potężny nadawca gromadzi miliony izolowanych odbiorców. Nadajnik i studio telewizyjne wymagają wielkich nakładów kapitałowych, zarazem jednak sytuacja ta pozwala na daleko idącą kontrolę nadawanych treści. Związane jest to z posiadaniem na własność podstawowego zasobu informacji. Centralizm i kontrola to podstawowe cechy „przemysłowej gospodarki informacyjnej”. Przypominają się w tym miejscu liczne krytyczne opisy tzw „społeczeństwa spektaklu”, co było tematem wielu rozpraw trzydzieści, czterdzieści lat temu. Rozprawa Guy Deborda robiła wówczas duże wrażenie.
Zupełnie inaczej, zdaniem Benklera, dzieje w „sieciowej gospodarce informacyjnej”. Nie ma w niej centralnego nadawcy. Granica między twórcą a odbiorcą informacji zaciera się. Dzieje się tak dzięki sieci, w której tworzeniu uczestniczą miliony (miliardy) osób, mających w użytku swoje PC-ety. Produkcja informacji nie wymaga tu nakładów kapitałowych. Jest wspólnotowa, bezkapitałowa, pozarynkowa, jest produkcją partnerską – są to wszystko określania, który daje Benkler. Mówi o „powstaniu radykalnie zdecentralizowanej gospodarki pozarynkowej”.
Rozważania badacza wykluczają w niektórych punktach daleko poza to, co dzieje się w sieci. Uważa on i stara się dowieść tego licznymi przykładami, że natura ludzka bynajmniej nie jest zdominowana przez homo economicus. Skłonności do obdarowywania się, altruizmu etc są motorami gospodarki, w równym stopniu jak sama chęć zysku. Nie w każdych jednak warunkach cechy te mogą się ujawnić. „Przemysłowa gospodarka informacyjna” cechy te tłumiła. Gospodarka sieciowa pozwala im się rozwijać i nabierać niebagatelnego znaczenia ekonomicznego.
Benkler wskazuje dobrze znane produkty, w taki właśnie sposób wytworzone. Jest nim np. Wikipedia, duża cześć oprogramowania internetowego. Badacz wskazuje jednak, że możliwości jakie daje sieci pozwalają na nieznane przed tym sposoby społecznego organizowania się zarówno w celu integracji jak i protestu.
Najbardziej przekonywujące są argumenty o zaletach sieci, gdy Yokai Benkler pisze o masowym i aktywnym uczestnictwie w kulturze – nie tylko w jej odbiorze ale i w jej tworzeniu. Wydaje się istotne, że „człowiek usieciowiony” może czuć się mniej samotny i może mieć poczucie i rzeczywiście uczestniczyć w życiu społecznym. W szczególny sposób może to dotyczyć ludzi starych. „Nową cechą połączonych umysłów ludzkich jest to, że tworzą one rzeczy dla wspólnej przyjemności i opanowania niepokojącego poczucia nadmiernej samotności” cytuje Benkler innego wybitnego badacza Internetu Ebena Moglena.
Benkler mówi o nowej sieciowej „ludowej kulturze”. To jego określenie jest wielce zastanawiające. Czym w świecie, w którym sieć odgrywać ma tak znaczącą rolę, przyczyniając się do tworzenia nowego typu kultury ludowej miałaby być kultura wysoka? Czy łatwość tworzenia kultury w sieci metodą „wytnij-wklej” nie jest kluczem do zrozumienia zjawiska postmodernizmu? Lektura pracy jest pasjonująca, dzięki inteligencji i erudycji autora, nieustannie podpowiada liczne i ciekawe skojarzenia.
Benkler stara się też odeprzeć krytyki, jakie stawia się oddziaływaniu sieci. Głównych kierunków tej krytyki jest kilka. Po pierwsze sieć wytwarzać ma nadmiar informacji i ostatecznie kakafonię i stwarza brak wiarygodności (zarzut Wieży Babel). Jest zarzut wprost przeciwny do poprzedniego, że sieć pozostawia owe miliony nadawców w istocie izolowanymi (samotni blogerzy). Krytykuje się też sieć za to, że decentralizacja jest pozorna, bowiem ci, którzy mają kapitał mogą się w sieci odpowiednio „rozepchnąć” oraz że filtrowanie (kontrola) informacji jest możliwa, czego przykłady dają takie państwa jak Chiny lub Iran.
Trzeba przyznać, że Benkler włożył sporo wysiłku, by zarzuty te odeprzeć. Dla każdego kto choć liznął trochę kultury matematycznej mogą wydać się pasjonujące opisy Benklera, jak topologia i teoria grafów służy dziś do badania sieci i jak daleko idące wnioski, społecznej a nie matematycznej natury, można z tego wyciągnąć.
Rozważania Benklera stoją na antypodach wszelkich apokaliptycznych wizji, według których nowe środki techniczne umożliwią pełną kontrolę i zduszenie wolności. Wprost przeciwnie amerykański socjolog uważa, że umożliwiają one więcej wolności. Jest więc przeciw wizjom Huxleya, a po stronie Alvina Toflera i jego rozważań o „trzeciej fali”. Dodajmy, książka Tofflera została w Polsce wydana jeszcze przed 1989, ale ocenzurowano ją z fragmentów zapowiadających upadek komunizmu wskutek decentralizującego oddziaływania Internetu.
Jakby rozważania Benklera nie były dobrze udokumentowane, budzić muszą w uważnym czytelniku również wątpliwości. Na gospodarkę, o której pisze Benkler składa się przede wszystkim informacja. Jak jest jednak z produkcją towarów? Nie było przy lekturze książki jasne dla mnie, jak „sieciowa gospodarka”, która ma być „bezrynkowa”, wpływa czy wpływać może na obieg towarowo-pieniężny i jak wpływać może na rynek usług. Jak wyglądać ma koegzystencja sieciowej społecznej produkcji z przemysłową gospodarką? Jak zapewnić dystrybucję dóbr wytwarzanych przez gospodarkę przemysłową wśród producentów gospodarki sieciowej? Czy mają być oni jedynie skromnie żyjącymi altruistami na marginesie społeczeństwa konsumentów? Benkler zdaje sobie dobrze sprawę z tych wszystkich pytań. Między innymi miary dla postępu gospodarczego szuka nie w tradycyjnym GDP per capita lecz we wskaźniku, jakim jest Human Development Index (HDI). Jego odpowiedzi nie są wystarczające i chyba nie mogą być.
Benkler jest wizjonerem, ale nie utopistą. Stawia przed nami problemy, które dopiero domagają się rozwiązania. Stawia przede wszystkim pytania, których nie sposób pominąć myśląc o współczesnym społeczeństwie. Istotnie, kto nie bierze pod uwagę oddziaływana sieci, nie wie, co się wokół niego w społeczeństwie dzieje.
Rec: Yohai Benkler, Bogactwo sieci. Jak produkcja społeczna zmienia rynek i wolność. Warszawa 2008.