JacekKaminski JacekKaminski
411
BLOG

Feminizm i Gender Dysphoria(podobieństwa i zagrożenie)

JacekKaminski JacekKaminski Mniejszości Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

Wszyscy jesteśmy świadomi, że istnieją ludzie transpłciowi. Obecnie ludzie żyjący z poczuciem, że żyją w nieswoim ciele, mają możliwość zmiany płci i rozpoczęcia życia na nowo. Takim przykładem jest Anna Grodzka, która stała się kobietą w już dość zaawansowanym wieku. Chcę się temu wszystkiemu przyjrzeć bardziej szczegółowo i umieścić całe zjawisko w politycznym kontekście.


Zacznijmy od przykładu choroby psychicznej, który będzie dość drastyczny. Chodzi o apotemnofilię, czyli niechęć do własnej części ciała. Ludzie chorujący na tą przypadłość, marzą o tym, żeby pozbyć się własnej kończyny, którą postrzegają jako obce ciało. Postrzegają kończynę, która wyraźnie jest częścią ich ciała jako "nie ich". Ciekawe są ich własne odczucia w tym temacie. Mówią że chcą "odzyskać swoją tożsamość", że "chcą stać się prawdziwym sobą" i że owa kończyna przeszkadza im w tym. Nie ma sensu wchodzić w szczegóły, ale często dokonują zabiegu na własny rachunek, gdyż lekarze odmawiają amputacji zdrowej kończyny. Taki jest realny stan medyczny. Ta choroba ma różne odmiany. Są np: ludzie którzy chcą być sparaliżowani i którzy łamią sobie kręgosłup żeby "odzyskać swoją tożsamość". Nikt nie ma wątpliwości, że jest to choroba psychiczna.


Podobnie wygląda sprawa z gender dysforią. Lekarze są świadomi i informują swoich pacjentów, którzy podejmują się zmiany płci, że owo wewnętrzne poczucie prawdopodobnie w nich zostanie. Poczucie, że coś jest nie tak i że coś trzeba zmienić żeby "odzyskać własną tożsamość". Tacy ludzie najpierw myślą, że wystarczy po prostu ubrać się jak płeć przeciwna. Zrobić makijaż itd...i wszystko będzie ok. Szybko jednak się przekonują, że nie jest i nadal czują, że czegoś im brak. Idą dalej z nadzieją, że jak np wyrosną im piersi jeśli wcześniej byli mężczyzną, to poczują się jak kobieta i poczują się lepiej, że zaspokoją jakiś wewnętrzny głód, ale tak się nie dzieje. Przejdą całą ścieżkę zmiany płci i nadal może być problem. Będą się skarżyć, że płeć przeciwna zbyt mało się nimi interesuje itd....To się nigdy nie kończy. Tak to przedstawiają sami chorzy na gender dysforię. Wiedzą że podłożem tego wszystkiego jest po prostu głęboka niechęć do samego siebie. Polem "walki o samego siebie" jest w tym przypadku ciało. Fizyczne ciało, które jest ich zdaniem nie takie jakie być powinno i ku ich tragedii nigdy się takie jak być powinno nie staje. 


W przypadku feminizmu genderowego mamy moim zdaniem podobną sytuację, tylko że jest ona jeszcze bardziej niejasna i trudna do uchwycenia niż w przypadku gender dysforii. O ile nikt nie wierzy, że ktoś się urodził z nieswoją ręką, to już myślenie, że ktoś się urodził w nieswojej płci przychodzi nam troszkę łatwiej. Jeszcze łatwiej przychodzi nam pogodzenie się z tym, że kultura/społeczeństwo zrobiło kobietom krzywdę czyniąc je tym kim są. Walczą więc o "odzyskanie swojej tożsamości" poprzez walkę z tym co wepchnęło je w tożsamość ich zdaniem narzuconą, obcą. Tak jak osoba z gender dysforią walczy z własnym nieakceptowanym ciałem, tak niektóre feministki walczą z kulturą. Tak jak w przypadku ciała, które nigdy nie jest wystarczająco zmienione żeby poczuć się lepiej, tak samo jest z kulturą, w której feministki nigdy nie mają dość zmian. To się nigdy nie skończy. Nigdy nie zaspokoimy jako społeczeństwo głodu i bólu, który siedzi w niektórych kobietach. Najlepszym dowodem są niedawne protesty. Jak powiedział Adam Michnik "Polacy w 25 lat zrobili tyle ile Szwedzi w 70", a mimo to feministki wychodzą na ulice przy każdej możliwej okazji "będąc wściekłe" "mając dość", walczą z patriarchatem. Mówią że zaczynamy żyć w czasach pogardy wobec kobiet, nienawiści wobec nich. PiS to partia która się kobiet boi i je nienawidzi. Cały czas świat jest zły i to się nigdy nie skończy.Nie skończy się bo takie feministki jak Kazimiera Szczuka mają głęboki problem z samymi sobą, który to problem zrzucają na nasze barki.


Problem polega na tym, że pierwsza opisana przeze mnie grupa jest wykorzystywana politycznie przez drugą. A druga pewnie przez szerszy front. Ludzie z gender dysforią są wykorzystywani przez feministki do walki z kulturą i społeczeństwem. Ludzi z poważnym problemem stawia się jako pokrzywdzonych przez kulturę, pokrzywdzonych i nieakceptowanych przez społeczeństwo(co jest pewnie prawdą bo ludzie się takich ludzi boją), które jest złe i które trzeba zmienić.Oczywiście za feministkami stoi coś dużo szerszego. Jest to na pewno cały front ideologiczny, który po prostu wykorzystuje ludzi z problemem, żeby chłostać poczuciem winy kolektywne społeczeństwo i podcinać liny, na których są zaczepione kotwice owego społeczeństwa. Jak się to kończy?


Badania Brown University.

W skrócie na temat badań. Wymieniony uniwersytet(konkretnie to Lisa Littmann) przeprowadził niedawno badania nad gender dysphorią, jednak jego wnioski zostały ocenzurowane przez samych autorów badania!! jako potencjalnie "transfobiczne". Chodzi o wysyp przypadków, w których nastolatkowie określają swoją tożsamość płciową jako kwalifikującą się do zmiany płci. Wnioski z badań były proste. Okazało się, że jest po prostu swego rodzaju moda na "zaburzenia płciowe" i mogą być one indukowane presją mediów społecznościowych i presją grupy rówieśniczej. Okazało się, że bardzo duża grupa nastolatków z takim problemem, ma w swoim otoczeniu kogoś kto taką zmianę przeszedł. Do tego dochodzą media i doniesienia o tym, że np: Bruce Jener, został "kobietą roku". Dodatkowo jeśli rodzic takiego dziecka nie afirmuje jego wyborów, to jest "transfobicznym" nienawidzącym swojego dziecka potworem i w tej części mamy sedno tragedii. Rodzice jako reprezentanci starczego, skostniałego i złego systemu społecznego są chłostani poczuciem winy, kiedy nie chcą zadość uczynić krzywdzie wyrządzonej ich własnym dzieciom. Krzywdzie pospołu biologicznej, ale głównie społecznej. Tym samym stają po stronie złego i opresyjnego społeczeństwa, które nie akceptuje ich "realnej tożsamości". O ile niechęć wobec osób transpłciowych istnieje, o tyle odpowiedzialność za tragedię dzieciaków, którym robi się wodę z mózgu biorą już bezpośrednio liderki całego tego frontu "ofiar wszelakich", czyli feministki. Jeśli nie odetniemy tego typu osób, które moim zdaniem mają poważny problem z samymi sobą, od wpływu na naszą kulturę to się kolektywnie wykończymy. Nie jesteśmy po prostu w stanie zmienić się na tyle, żeby ich cierpieniu zadośćuczynić. Tak samo jak chirurg nie jest w stanie zrobić na tyle głębokiej operacji, żeby osoby z gender dysphorią pogodziły się same z sobą.



Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo