Jacek Łęski Jacek Łęski
168
BLOG

Rywin a salon24

Jacek Łęski Jacek Łęski Polityka Obserwuj notkę 16

Z pewną taką inieśmiałością szedłem na imprezę urodzinową. Nieśmiałość głównie z tego się brała powodu, że w ostatnich miesiącach zapuściłem się haniebnie i na blogu własciwie nie pisałem. (dlaczego to osobna sprawa i wymagająca osobnych tłumaczeń). Szedłem więc trochę na lewo, zachęcony jednak przez Igora Janke, więc pomyślałem, że wpuszczą.

Po drugie tego rodzaju spotkania nie zawsze się udają, a tu mieszanka była wyjątkowo ryzykowna: czerwoni, niebiescy, sympatycy i kibice z żonami i mężami, zaciekli wrogowie, zawodowi kpiarze i mąciciele, posypka z polityków i osób publicznych niezrzeszonych, plany artystyczne - też ryzykowne jak cholera. (zwłaszcza, że i pora i złośliwa technika wycisnęły pietno na występie)

Tak czy inaczej na imprezę dotarłem, wpuścili mnie i chciałem się podzielić jedną obserwacją: wydaje mi się, że sam fakt , że takie spotkanie mogło się odbyć jest świadectwem dość zasadniczej zmiany w publicznych obyczajach środowiska medialnego.

Spotkania dziedziennikarzy i Vipów różnej maści z ubiegłej epoki były spotkaniami branżowymi i zamkniętymi dla osób postronnych. Kotłowało się to towarzystwo bez personalnej wentylacji i kisiło we własnym sosie. Tu natomiast pełen przeciąg ideowy. Ludzie z różnych parafi o różnych poglądach. Zawodowcy i amatorzy, bywalcy i outsiderzy.

Zaproszony ludwik Dorm był ostro odpytywany o to co się dzieje z PIS-em. Debaty Kowal - Sierakowski słuchało się przyjemnie, bo rozmówcy bystrzy sprawni i mający coś do powiedzenia i to raczej nie pod publikę.

Może to banał, ale jakoś nie wyobrażam sobie podobnego spotkania zorganizowanego np. w 1998 roku przez, nie przymierzając Gazetę Wyborczą czy, żeby nie wrzucać tylko kamyków do cudzego ogródka, przez środowisko "pampersów", że o tzw. lewicy w ogóle nie wspomnę.

Różnorodnosć i sensowny spór był wtedy równie potrzebny jak dziś, a jakoś wiele z tego nie wynikało. Było ostrzeliwanie się spoza okopów i praca nad wycięciem w pień wszelkiej konkurencji.

Trzeba było politycznego i medialnego trzęsienia ziemi po aferze Rywina, żeby krajobraz społeczny stał się mniej poukładany i dający więcej wolnosci. 

Nie podejmuję się recenzować na ile impreza była udana, ala to, że była, że w takim składzie i że nikt nikomu nawet nie zbierał sie, by dać po pysku, uważam za rzecz bardzo pozyteczną. 

I jeszcze mała dygresja od czapy po lekturze bloga qatryka na ten sam temat

qatryk napisał: (o nocnym powrocie z imprezy) "Z taryfą to dość ciekawa sprawa, bo przekonałem się jak świat jest względny. Jadąc na imprezę zapłaciłem 25 zł a wracając, o zdaje się 3 w nocy, ino 20 zł. Ciekawa sprawa."

Podobny problem napotkali rybacy z Odessy w czasach ZSRR. Napisali list do Akademii Nauk ZSRR opisując przypadek jesiotra, który zmierzony od głowy do ogona miał 2 metry i 13 centymetrów, a od ogona do głowy 2, 43 i nijak inaczej nie wychodziło. Po miesiącu dostali odpowiedź: "Nauka radziecka zna takie przypadki. Na przykład od poniedziałku do czwartku są 4 dni, a od czwartku do poniedziałku tylko 3."

 

Jacek Łęski 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka