Jack Mac Lase
Jack Mac Lase
Jack Mac Lase Jack Mac Lase
386
BLOG

Czy Polska właśnie wygrywa wojnę z Ukrainą?

Jack Mac Lase Jack Mac Lase Polityka Obserwuj notkę 9
Co by nie mówić, to Ukraina jest generalnie wrogim Polsce państwem. Nie mówię o zwykłych obywatelach, ale o wrogich Polsce elitach ukraińskich, które w sobie znany sposób ustawiają zwykłych Ukraińców przeciw Polakom. Czy w zaistniałej sytuacji Polska przez przypadek cudzymi rękami nie pokonuje swojego wrogiego sąsiada?

Już prawie dwa lata oczy się wojna na Ukrainie. Powoli zmienia się narracja. Niby wciąż kochamy Ukraińców ale już nie tak bardzo jak dawniej. A teraz, bez emocji, spróbujmy przyjrzeć się obu państwom, które wzięły się za łby. Najpierw Rosja. Według tego co nam się mówi, Rosja to odwieczny wróg Polski, Polaków i polskości. Ale czy Rosjanie myślą, że Polska i Polacy to ich odwieczny wróg? Prawdopodobnie nie, bo Rosja to globalne mocarstwo i ma globalne interesy i problemy. Zacytuję tu fragment z Wikipedii:

"Federacja Rosyjska jest największym państwem na świecie pod względem powierzchni oraz szóstym pod względem wielkości w historii świata. Pod względem liczby ludności zajmuje 9. miejsce. Rosja należy do największych gospodarek świata, pod względem PKB zajmuje 11. miejsce na świecie. Dysponuje największymi na świecie zasobami naturalnymi i źródłami energii. Jest członkiem wielu międzynarodowych organizacji, m.in. jednym z pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, G20, Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, Wspólnoty Niepodległych Państw, Szanghajskiej Organizacji Współpracy i odgrywa znaczącą rolę w polityce światowej."

I jeszcze trochę informacji geograficznych:

"Rosja położona jest na kontynencie euroazjatyckim. Rozciąga się od Europy Wschodniej, obejmuje całą Azję Północną aż do Oceanu Spokojnego. Rosja graniczy na lądzie z Norwegią (196 km), Finlandią (1313 km), Estonią (290 km), Łotwą (292 km), Białorusią (959 km), Ukrainą (1576 km), Gruzją (723 km), Azerbejdżanem (284 km), Kazachstanem (6846 km), Chinami (3645 km), Mongolią (3441 km), Koreą Północną (17,5 km) oraz Litwą (227 km) i Polską (210 km) – z dwiema ostatnimi poprzez obwód królewiecki – jak również Abchazją i Osetią Południową (państwami nieuznawanymi przez większość krajów świata, ale uznanymi przez samą Rosję). Graniczy także z kilkoma państwami poprzez Morze Bałtyckie, Morze Czarne, Morze Kaspijskie, Morze Ochockie z Japonią (dzieli tylko 4 km) oraz poprzez Morze Beringa (Cieśnina Beringa) ze Stanami Zjednoczonymi (dzieli 4 km). Długość granic lądowych wynosi 20 241,5 km, morskich – 37 653 km."

Łatwo zauważyć, że długość granicy Rosji z Polska to zaledwie 1% granic lądowych Rosji. Wobec powyższego można wysnuć wniosek, że twierdzenie iż Rosja tylko czeka na moment, by zaatakować Polskę, to co najmniej polska megalomania zważywszy na to, że centrum światowych finansów, biznesu, ekonomii przenosi się z Atlantyku na Pacyfik, a Europa zwija się gospodarczo. Wraz z gospodarczym upadkiem Europy Rosja będzie miała coraz mniejszą potrzebę angażowania się na zachodzie. Nawet są pomysły, żeby stolicę Rosji przenieść do Azji bliżej światowego centrum gospodarki. Jak podaje portal vedomosti.ru:

"Sens takich pomysłów polega na tym, że "centrum polityczne powinno znajdować się gdzie indziej, środki finansowe powinny być rozłożone bardziej równomiernie, a Moskwa nie powinna być metropolią, która przyciąga wszystkich aktywnych i ambitnych ludzi z regionów". Nie są to pierwsze wypowiedzi o możliwości przeniesienia centrum administracyjnego Rosji poza Ural. Lider Partii Liberalno-Demokratycznej Władimir Żyrinowski (zmarł w 2022 r.) uznał Magadan za najbardziej udane miejsce dla stolicy Rosji. "Z filozoficznego, historycznego punktu widzenia, korzystniej jest dla stolicy Rosji znajdować się na Dalekim Wschodzie. Ale nie Władywostok, nie Chabarowsk, ale gdzieś w okolicach Magadanu – z dala od granicy z Chinami, nad brzegiem Morza Ochockiego" – mówił w 2013 roku. W 2021 r. minister obrony Siergiej Szojgu zaproponował przeniesienie stolicy kraju na Syberię, a także budowę pięciu nowych miast za Uralem z populacją do miliona osób."


image



Gdy Europa była centrum świata, wtedy stolica Rosji była w Petersburgu, czyli nad morzem Bałtyckim i bliżej Europy Zachodniej. Skoro w Rosji coraz głośniej są artykułowane pomysły przeniesienia stolicy do Azji, to znaczy, że współpraca z Europą traci dla Rosji na znaczeniu, co nie znaczy, że przestanie tu pilnować swoich interesów i nie odwinie się, gdy zajdzie taka potrzeba. Nie słyszałem też, żeby Rosja wysuwała wobec Polski jakieś roszczenia terytorialne twierdząc, że są to ziemie rdzennie rosyjskie.

Co innego drugi uczestnik wojny czyli Ukraina. Państwowość współczesnej Ukrainy bazuje w zasadzie na nienawiści do Polski i Polaków. Największymi bohaterami ukraińskimi są Chmielnicki, Bandera Szuchewycz. ​Czci się oddziały OUN-B i UPA. Ciekawe, że na Ukrainie milczy się o bohaterskich Ukraińcach, którzy ratowali Polaków z rzezi wołyńskiej i innych pogromów ludności polskiej. Ukraina ma również roszczenia terytorialne wobec Polski:

"Wielu obserwatorów relacji na linii Kijów – Warszawa zauważa hipokryzje ze strony naszych wschodnich sąsiadów. Jeszcze tak niedawno parlamentarzyści z ukraińskiej partii Swoboda otwarcie wystosowali roszczenia w kierunku władz naszego kraju. Miała to być ich odpowiedź na polską ustawę, która wprost potępiała zbrodnie OUN – UPA. Odpowiedź strony Ukrainy jest pewnego rodzaju nieporozumieniem. Zdaniem liderów jednej z największej partii ukraińskich, dzisiejsze wschodnie ziemię polski przy granicy ukraińskiej, to tak naprawdę okupowane ziemię zachodniej Ukrainy.

Znany kijowski adwokat, Ołeksij Kurinnyj, sympatyzujący z otwarcie banderowską partią Swoboda, oświadczył niedawno, że rozpoczynają się prace nad specjalną ustawą, która wyliczy wszystkie roszczenia terytorialne względem Polski.

Z zapowiedzi wynika, że władze w Kijowie będą zobligowane do wystąpienia o zwrot terytorium określanego przez nich jako „Księstwo Halico-Wołyńskie” albo „Zakierzoński Kraj”.

W jego skład miałyby wchodzić okolice Chełma, Przemyśla, Jasła, Rzeszowa, aż do Białej Podlaskiej. Ukraińscy politycy określają ten obszar „ukraińskimi ziemiami etnicznymi”."


I teraz wzięły się za łby te dwa kraje. Jednemu z nich Polska w zasadzie zwisa i powiewa. Oczywiście może zniszczyć Polskę, gdy zajdzie taka potrzeba geostrategiczna. Ale dokładnie to samo zrobią USA, Chiny, Wielka Brytania czy Niemcy, gdy znajdą się w podobnej sytuacji geopolitycznej. Drugi kraj zionie jawną nienawiścią do Polski. Nie piszę tu o zwykłych Ukraińcach, którzy są stłamszeni przez swoich przywódców, ale o tych tak zwanych "elitach". Gdyby rozwój Ukrainy nie zostałby zakłócony przez atak rosyjski i Ukraina zostałaby przyjęta do NATO, to w najbliższych dwudziestu latach moglibyśmy się spodziewać konfliktu militarnego między Polską, a Ukrainą. Traktat NATO, jeśli dobrze się orientuję, nie rozstrzyga problemu, gdy jeden członek NATO napadnie drugiego. Pewnie zgodnie z artykułem 5-tym pogrożono by Ukrainie palcem, albo coś w tym stylu. Widać, że Ukraina stanowiła dość poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski i Polaków.

Na nasze szczęście Rosja z Ukrainą wzięły się za bary. Kto tą wojnę sprowokował ten sprowokował, ale wydaje się, że to jest wojna na wyniszczenie Unii Europejskiej. Unia Europejska, jeśli stanie się jednym państwem z własną armią będzie śmiertelnym zagrożeniem zarówno dla USA jak i Rosji. O tym już kiedyś pisałem:

"Jakiś czas temu Jarosław Kaczyński sugerował Unii stworzenie wspólnej armii. Zacytuję go za portalem konserwatyzm.pl:

„Stworzenie wspólnej armii przez Unię Europejską dałoby Brukseli status supermocarstwa porównywalnego z Waszyngtonem”

Ja zasugerowałbym coś innego. UE z większą kasą niż USA i z większym, co by nie mówić, potencjałem naukowym, byłaby w stanie stworzyć potężniejszą armię niż armia amerykańska. Jeśli procesy integracji UE w jedno federaqlne superpaństwo zostałyby zakończone sukcesem i ogłupianie ludzi ideologiami poprawnymi politycznie zostałoby zintensyfikowane tak, że ludność tego nowego państwa ślepo popierałaby swoich przywódców, to wyrosłoby mocarstwo będące w stanie walczyć z całym światem naraz i jeszcze wygrać. Taki ZSRR bis tylko potężniejszy i gospodarczo i militarnie. Powyższy rozwój wypadków dostarczyłby wielu zgryzot Amerykanom, którzy raczej ciężko by to przeżywali i być może mogliby nawet tego nie przeżyć, gdyby zostali zaatakowani przez Unię Europejską. Być może przewidując taki rozwój wypadków Amerykanie zapobiegają takiemu scenariuszowi promując w krajach europejskich ruchy i partie uniosceptyczne. To mogą potwierdzać słowa Jerzego Friedmana z książki „Następne 100 lat”:

„Jak widzieliśmy, Stany Zjednoczone prowadzą w Eurazji ściśle ukierunkowana politykę - starają się nie dopuścić do tego, by jakiekolwiek państwo podporządkowało sobie ten region lub jego część. Jeśli Chiny będą słabe lub podzielone, Europejczycy zaś słabi i podzieleni, Stany Zjednoczone będą miały jeden zasadniczy cel: zapobiec powszechnej wojnie, skupiając uwagę Rosjan na Bałtach i Polakach, a odciągając ją od sytuacji globalnej.”"

Dla superpaństwa europejskiego naturalnym sojusznikiem byłyby Chiny. Dzięki takiemu sojuszowi USA i Rosja trzymane by były w ryzach. Chiny mogłyby zaprowadzić swój porządek w Indiach i nikt by się nie wtrącił. Oczywiście USA i Rosja nie mogą dopuścić do spełnienia się takiego scenariusza. USA i Rosja, mimo pozornej wrogości, współpracują ze sobą od samego powstania Stanów Zjednoczonych. Jak wiemy choćby z Wikipedii podczas wojny o niepodległość Rosja nie wparła Wielkiej Brytanii mimo usilnych próśb, a nawet próby przekupstwa:

​"W 1781 roku Wielka Brytania próbowała przekupić Rosję, aby uzyskać jej pomoc. Zaniepokojony i zdający sobie sprawę, że Brytyjczycy są bliscy przegrania wojny, James Harris zapytał, czy kawałek brytyjskiego terytorium mógłby przekonać Rosję do przyłączenia się do walki. Oferując wyspę Minorkę, Harris nie zażądał w zamian żołnierzy. "

O rosyjskim wsparciu dla rewolucjonistów amerykańskich możemy również przeczytać na portalu global-review.info:

"Tymczasem chcąc odciąć dostawy zbuntowanym koloniom, Wielka Brytania próbowała narzucić blokadę morską na kontynencie amerykańskim. Pod wpływem korespondencji z filozofami francuskimi, oświecona cesarzowa rosyjska Katarzyna Wielka od samego początku sympatyzowała z walczącymi o wolność Amerykanami. Kierując się interesami narodowymi własnego kraju, Katarzyna stanowczo sprzeciwiła się brytyjskiej blokadzie morskiej. Kontynuowała handel z 13 byłymi koloniami. W 1780 roku Rosja ogłosiła politykę neutralności zbrojnej, co oznaczało, że jej statki będą walczyć, jeśli flota brytyjska będzie próbowała przeszkodzić im w przepłynięciu Atlantyku. Co więcej, w czasie wojny o niepodległość, król brytyjski Jerzy III, próbując odwoływać się do monarchicznych nastrojów Katarzyny, błagał ją o wysłanie 20-tysięcznego rosyjskiego korpusu ekspedycyjnego do Ameryki w celu walki z rewolucjonistami. Cesarzowa Rosji odmówiła. Następnie król próbował przekupić Katarzynę, oferując wyspę Minorkę na Morzu Śródziemnym w zamian za przekonanie Francji do wyjścia z wojny i tym samym zmuszenie amerykańskich rebeliantów do samotnej walki. I znowu oferta została odrzucona."

W czasie wojny secesyjnej Francja, Wielka Brytania, Meksyk i Hiszpania znowu coś knuły przeciwko Stanom Zjednoczonym i znowu Rosja uratowała integralność USA:

"Wracamy do roku 1861, wraz z wybuchem wojny secesyjnej, prezydent Lincoln musiał nie tylko walczyć z Konfederacją, ale także stawić czoła spiskowi Londynu i Paryża przeciwko Unii. Tym razem Francja, realizując swój program w Meksyku, zdradziła Stany Zjednoczone, potajemnie dostarczając broń separatystycznemu Południu. A Wielka Brytania, również kierując się własnym interesem, podstępnie zwiększyła legitymację Konfederacji, uznając ją za stronę walczącą. Domyślnie Londyn i Paryż były gotowe przyłączyć się do wojny po stronie armii generała Lee. Głównym czynnikiem, który do tego nie dopuścił, było stanowisko zajmowane przez Imperium Rosyjskie. W 1863 roku Aleksander II wysłał dwie floty rosyjskie pod dowództwem admirała Lessowskiego i Popowa do Nowego Jorku i San Francisco, aby wywrzeć presję na Londyn i w razie potrzeby walczyć z flotą brytyjską. Rosyjskie statki patrolowały amerykańskie wybrzeża przez 10 miesięcy. Tym samym Rosja była pierwszą potęgą europejską, która oficjalnie poparła Unię i prezydenta Lincolna. Wkrótce wojna się skończyła. W 1867 roku Mark Twain przybył z delegacją dziennikarzy do Sankt Petersburga, gdzie został ciepło przyjęty przez cara Rosji. Słynny amerykański pisarz scharakteryzował Rosjan jako ludzi przyjaznych."

I dalej padają bardzo ważne deklaracje polityków rosyjskich i amerykańskich:

"Ówczesne stanowisko Rosji wobec Stanów Zjednoczonych najlepiej opisuje stwierdzenie najsłynniejszego rosyjskiego dyplomaty, kanclerza Gorczakowa: „Polityka Rosji wobec Stanów Zjednoczonych jest określona i nie ulegnie zmianie. Przede wszystkim chcemy zachować Unię Amerykańską jako niepodzielny naród”.

Będąc głęboko zadłużonym wobec Rosji, rząd amerykański zdecydował się w 1866 roku wysłać do Petersburga specjalną delegację, aby wyrazić cesarzowi i narodowi rosyjskiemu wdzięczność Stanów Zjednoczonych za pomoc udzieloną przez wysłanie rosyjskich flot do Ameryki. Słowa, wypowiedziane przez amerykańskiego dyplomatę Berga na oficjalnym przyjęciu zorganizowanym kilka lat wcześniej na cześć marynarzy, którzy w godzinie potrzeby stanęli u boku Stanów Zjednoczonych, okazały się prorocze: „Istnieje przyjaźń między nami, która nie została przyćmiona żadnymi złymi wspomnieniami. Będzie kontynuowana, z zastrzeżeniem rygorystycznego zakazu wtrącania się w swoje wewnętrzne sprawy. Łatwo sobie wyobrazić ogromne korzyści, jakie taka polityka może dać wszystkim rządom świata, jeśli będą jej uważnie przestrzegać.”

I widać ta przyjaźń trwa do dnia dzisiejszego. Współpraca między Związkiem Radzieckim i USA podczas II wojny światowej doprowadziła do upadku potęg kolonialnych Wielkiej Brytanii i Francji i poskromiła imperialistyczne zapędy Japonii i Niemiec:

"Gerd-Helmut Komossa ujawnia niewygodna prawdę o warunkach podyktowanych po wojnie Niemcom przez USA i aliantów. Układ z 21 maja 1949 roku, którego treść została zaklasyfikowana przez BND jako ściśle tajna, sugeruje utrzymanie ograniczenia suwerenności państwowej RFN aż do 2099 roku. Wspomniane restrykcje obejmują m.in. sprawowanie całkowitej kontroli nad mediami niemieckimi oraz środkami komunikacji przez zwycięskich koalicjantów. Poza tym, każdy nowo-wybrany kanclerz musi podpisać tzw. Federalny Akt Kanclerski a na niemieckie rezerwy złota został nałożony areszt."

Po drugiej wojnie światowej ZSRR i USA podzieliły między siebie świat i przekomarzały się między sobą, tworząc wrażenie, że są śmiertelnymi wrogami. Miało to na celu zastraszenie własnych społeczeństw, żeby łatwiej poddawały się kontroli władz.

Powróćmy do obecnej wojny rosyjsko - ukraińskiej. Jak się wydaje jej głównym celem jest demontaż Unii Europejskiej, a w każdym razie znaczne jej osłabienie ekonomiczne, militarne i polityczne.

I przejdźmy do roli Polski w obecnym konflikcie. Czy Polska prowadzi teraz wojnę z Ukrainą? Definicja wojny jest trudna. Nawet Wikipedia nie daje jednoznacznej odpowiedzi co to jest.

Polska dostarcza broń Ukrainie, zagrzewa Ukraińców do dalszej walki przeciwko Rosji, na forum europejskim naciska na inne państwa, aby dostarczały broń na Ukrainę. Polska przygarnęła miliony ukraińskich kobiet i dzieci, a również i mężczyzn. Wielu z nich przywiozło tutaj swój dobytek, a obecnie pracują w Polsce. Władze polskie wystąpiły również z iluzorycznym postulatem przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej.

Przyjrzyjmy się wojnom i konfliktom zbrojnym w historii. jedno państwo napadało na inne w celu zagarnięcia terytorium, zdobycia łupów i niewolników. Jeśli nie było w stanie utrzymać terytorium, jak np. Tatarzy najeżdżający Polskę w XVII wieku, to niszczono infrastrukturę, czyli palono miasta, wsie i pola uprawne, porywano kobiety i dzieci, mordowano mężczyzn, a część niedobitków brano jako niewolników do pracy.

Teraz spróbujmy wymienić cechy świadczące o tym, że państwo wygrało wojnę.

Po pierwsze zwycięskie państwo niszczy infrastrukturę we wrogim państwie, niszczy domy, elektrownie itp.

Po drugie morduje mężczyzn, a część z nich uprowadza jako niewolników.

Po trzecie uprowadza kobiety i dzieci.

Po czwarte zagarnia dobytek mieszkańców podbitego państwa.

Po piąte, jeśli ma na tyle siły, zagarnia ziemie wroga albo w całości albo w części.

I teraz spójrzmy na Polskę i Ukrainę. Polska dostarcza broń i żywność, Władze Polski zachęcają Ukraińców do walki mówiąc: "Jesteście dzielni, bronicie Europy przed hordami ze Wschodu! Brawo Ukraińcy!" itp. Dzięki temu wojna się przedłuża, Rosjanie coraz bardziej niszczą ukraińską infrastrukturę, Ukraińcy walczą i giną w ogromnej liczbie zamiast się od razu poddać Rosjanom. Czyli rosyjskimi rękami władze polskie mordują ukraińskich mężczyzn. Część ukraińskich mężczyzn uciekło do Polski, gdzie pracują za najniższą krajową wykonując prace, których Polacy nie chcą się tknąć. Czyli pierwszy i drugi punkt zwycięskiej wojny mamy zaliczony. Polacy z otwartymi rękami przyjęli ukraińskie kobiety i dzieci. Trzeci punkt zwycięskiej wojny również jest zaliczony. Ukraińcy uciekli tutaj ze swoim majątkiem, który wydają na zakup mieszkań w Polsce, jedzenia, ubrań i innych dóbr. Jakby nie było Polska przejęła ich dobytek. Czwarty punkt zaliczony.

​I zostaje piąty punkt, czyli zagarnięcie ziemi ukraińskiej. Na razie nic z tego, ale pomysły już były. Zbigniew Parafianowicz w swojej książce "Polska na wojnie" opisuje pewne wydarzenie podczas wizyty Kaczyńskiego w Kijowie:

"Tylko Kaczyński wyskoczył z tym pomysłem o misji NATO na Ukrainie. Nikt nie rozumiał, o co w tym chodzi."

Czyli pomysł zajęcia choć części Ukrainy był. Wojska NATO, głównie polskie, wejdą na Ukrainę i już nie wyjdą.

Widać władze polskie w mistrzowski sposób ogrywały Ukraińców i wykorzystywały szansę daną przez światowe mocarstwa. Oczywiście nasz najwspanialszy sojusznik, czyli Stany Zjednoczone, chciał nas wepchnąć w tą wojnę, o czym również pisze Zbigniew Parafianowicz w swej książce, ale tęgie głowy w Warszawie nie dały się ograć:

​"Postanowiliśmy dostarczyć Ukraińcom Migi-29. Chcieliśmy jednak znaleźć sposób na ich bezpieczne przekazanie."

"Stanowisko Amerykanów w sprawie migów było niejednoznaczne. Co innego mówił Departament Stanu, co innego Pentagon."

​"Wcześniej Amerykanie wręcz napuścili na nas Zełenskiego. On dzwonił do Dudy i miał do niego pretensje, że nie chce przekazać tych maszyn."

"W tym oświadczeniu do państw NATO, a przede wszystkim do Amerykanów, była mowa o tym, że my chętnie oddamy te migi. W każdej chwili. Nasi piloci lecą nimi do Ramstein. Wysiadają i wracają do Polski samolotem rejsowym albo casą i załatwione. Nie obchodzi nas , kto tam do tych migów wejdzie, kto siądzie za sterami i dokąd poleci. Nie nasza sprawa. Nie wiemy , czy to Ukraińcy wsiądą w te migi, czy obywatele Paragwaju. Nic nie wiemy. Ale Amerykanie zaczęli nas dojeżdżać. Pytali w co gramy. My też pytaliśmy, w co grają. Skoro nasz pomysł im się nie podoba, to jak mamy rozumieć ich stanowisko. Czy baza w Ramstein jest innej kategorii NATO niż Rzeszów czy Lublin? Czy Niemcy maja większą ochronę niż Polska? Nie odpowiedzieli na to pytanie."

Widać lekko nie jest na tej wojnie. Ale z tej książki dowiadujemy się o innym mistrzowskim zagraniu Dudy. Media robią mu czarny piar, że to niezguła, nie potrafi się wysłowić, a jak już co powie to boki zrywać. Być może Duda sam celowo przykłada to tego rękę, żeby w opinii publicznej funkcjonować jako niedorajda, a tak na prawdę jest mistrzem finezyjnych intryg. Kolejny fragment wyżej wspomnianej książki traktujący o propozycji przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej:

"Dziś jest gadanie dziennikarskie, że pomysł nam ukradł Macron. Dla państwa jest istotne, żeby się stało, a nie żeby dostać pochwałę."

I gdy Ukraińcy zorientują się, że zostali zrobieni w bambuko, że do Unii Europejskiej się nie dostaną, a chodziło tylko o przedłużenie wojny i większe zniszczenie Ukrainy, to Duda powie, że to nie on. To przecież Macron obiecał Ukraińcom Unię Europejską.

​Podsumowując, Polska chyba pierwszy raz w historii wygrywa wojnę z poważnym wrogiem tak niskim kosztem. Niedawno układ sił w polskim parlamencie zmienił się i nie wiadomo, czy nowa koalicja doprowadzi tą wojnę do ostatecznego zwycięstwa Polski.

Jestem Krakusem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka