Jack Mac Lase Jack Mac Lase
1794
BLOG

Plan Balcerowicza – podróże kształcą

Jack Mac Lase Jack Mac Lase Gospodarka Obserwuj notkę 13

balcerowicz O profesorze Leszku Balcerowiczu zrobiło się znowu głośno w związku z ustawą o OFE. Profesor, jako ekspert ekonomiczny, ostrzega: "Jeżeli prezydent podpisze, to z początkiem lutego dokona się najbardziej drastyczny krok w tej wadliwie ustawie - wywłaszczenie z połowy oszczędności emerytalnych 16 mln ludzi."
Ale nie o tym chciałem pisać. Aktywność pana profesora skłoniła mnie do refleksji nad jego wiekopomna reformą z roku 1990 zwaną "Planem Balcerowicza". Reforma wyszła jak wyszła. Pamiętam te głosy w prasie i telewizji, gdy coś szło zgodnie z planem, ale nie z oczekiwaniami obywateli, że nie było alternatywy dla "Planu Balcerowicza", tylko on itp. Gdy już widać było, że to klęska mówiono, że nie było innej drogi, nie ma innego kraju z którym można się porównać, a który poszedł inna drogą i że w całej Europie Środkowej jest podobnie. Oczywiście, w całej Euroie Środkowej jest podobnie, bo i w całej Europie Środkowej wprowadzono, oczywiście z drobnymi wariacjami, podobny plan przekształceń gospodarczych, którego zasadnicze założenia opracował G. Soros, a rozwinął J. Sachs przy wsparciu D. Liptona. 
Ale czy nie było innego kraju na świecie, który był podobny do Polski, a poszedł inną drogą? Jak w tytule napisałem "Podróże kształcą" to jednak kształcą i dają do myślenia. Otóż zdarzyło mi sie pracować w Korei Południowej. Mamy wspólnego sasiada - Rosję. Korea, podobnie jak Polska, ma dwóch, a nawet trzech wielkich sąsiadów. Na północy  silne militarnie Chiny i Rosja, ale główny wpływ maja Chiny, tak  jak na Polskę Rosja i drugi - silny gospodaczo - Japonia, którego odpowiednikiem dla Polski są Niemcy. Gdy jechałem z Korei do Japonii to czułem się jakbym wyjeżdżał z Polski do Niemiec. Podobna różnica. Oczywiście ktoś powie, że przecież na północy Korea Południowa graniczy z Północną, a nie z Chinami czy Rosją. Ale Koreańczycy, również Południowi, uważają, że Korea jest jedna, a Koreę północną uważają za zbuntowaną prowincję. Posiadam mapę Korei, gdzie nie ma granicy państwowej między Koreą Północną i Południowa, a są tylko zaznaczone granice prowincji. Koreańczycy ma podobną historię jak Polacy, tylko trochę dłuższą. W dawnych czasach mieli okres trzech królestw, a w Polsce było rozbicie dzielnicowe. Korea miała swój okres potęgi i traciła niepodległość, tak ja i Polska. Korea od 1910 roku była pod okupacją japońską i nie została specialnie zniszczona w czasie II Wojny Światowej, ale została zrujnowana w czasie Wojny Koreańskiej, jak Polska w czasie II Wojny Światowej. W latach 50 ch i 60 ch XX wieku Korea Południowa należała do najbiedniejszych państw świata. Polska była w tym czasie supermocarstwem ekonomicznym w stosunku do Korei. Po Wojnie Koreańskiej w Korei południowej były dyktatury i cywilna (Li Syng Man) i wojskowa (Park Chung-heeChun Doo-hwan) aż do roku 1987, czyli podobnie jak i  w Polsce. 
Jeśli chodzi o rozwój gospodarczy w czasach dyktatury, to na stronie dotyczacej industrializacji Korei możemy przeczytać: "Nowy impuls dla rozwoju sektora przemysłowego dało dojście do władzy gen. Parka w 1961 r. Przemysł został uznany za fundament i motor rozwoju gospodarczego Korei – dwiema naczelnymi zasadami przyświecającymi polityce gospodarczej w czasach rządów gen. Parka był rozwój gospodarczy poprzez produkcję przemysłową nastawioną na eksport oraz polepszenie sytuacji materialnej rolników. W roku 1963 powołano Radę Planowania Ekonomicznego (Economic Planning Board), której przewodniczącym był każdorazowo aktualny wicepremier, a koreański rząd, jak ujął to były premier SaKong Il, stał się „przedsiębiorcą-zarządcą” (entrepreneur-manager). Rada wybierała gałęzie przemysłu, w których rodzime firmy miały największe szanse na zdobycie istotnej pozycji na światowych rynkach i wspomagała dany sektor przemysłu (m.in. poprzez przydzielanie kredytów na preferencyjnych warunkach oraz wprowadzanie wysokich ceł ochronnych na wybrane kategorie towarów)." Czyli jak za komuny w Polsce. W latach 70 tych XX wieku Korea postawiła na sześć gałęzi przemysłu: stalowy, chemiczny, metalowy, maszynowy, stoczniowy i elektroniczny. Zupełnie jak Polska w tamtym czasie. Na tej samej stronie co uprzednio czytamy: "W latach 1977-1979 80% wszystkich inwestycji przemysłowych skupiono na przemyśle ciężkim, który w pierwszych trzech latach planu pięcioletniego 1977-1981 pochłonął 97% środków na inwestycje." Zupełnie jak Polska - gospodarka planowa, pięciolatki, inwestycje w przemysł ciężki. Wtedy stawiono w Korei na tanią siłę roboczą. I znowu zupełnie jak w Polsce. Czyli do lat 80 tych XX wieku mamy sytuację w Korei i w Polsce bardzo podobną. W Polsce królowały molochy - zakłady państwowe, a w Korei - czebole - molochy, ale prywatne.  Ktoś może mi zarzucić, szczególnie skrajni liberałowie, że prywatne przedsiębiorstwa są wydajniejsze niż państwowe. Otóż z moich obserwacji wynika, że nie. Działaja bardzo podobnie. Pracowałem kiedyś w Konstancji nad jeziorem Bodeńskim, gdzie swoją siedzibę ma Siemens, który jest spółka akcyjną czyli, jakby nie było, prywatną. Poznałem tam panią, menadżera średniego szczebla z tej firmy, która opowiedziała mi taką historię.  Najwyższe szefostwo firmy zalecało, aby oprogramowanie do urządzeń pisali Hindusi w Indiach, bo to taniej robią niż Niemcy, ze względu na róznicę stref czasowych Hindusi pracują gdy Niemcy śpią, więc na rano maja gotowe programy itp. Ale okazywało się, że napisane przez Hindusów programy są błędne i Hindusi nie byli w stanie ich poprawić, więc należało zlecać niemieckim firmom poprawianie tychże programów. Łączne koszty z poprawkami przewyższały koszty zlecenia napisania programów, od początku do końca, niemieckim firmom.  Menadżerowie średniego szczebla informowali dyrekcje o tym problemie, ale panowie dyrektorzy pozostawali głusi na te informacje. Ale dlaczego? Otóż pisanie programów było płacone z jednego funduszu, a poprawianie  - z innego. Dyrektorzy robili oszczędności w pierwszym funduszu zlecając pisanie programów Hindusom i wypłacali sobie premie z tego funduszu. Za gospodarność. A że  z innego trzeba było dopłacić więcej to już ich nie obchodziło. Premie były. Czyli, jak widać, niewielka jest różnica między molochem prywatnym i państwowym. Koreańskie czebole ściśle współpracowały z władzami państwowymi i przez to nie były zbyt wydajne.  Bez ochrony państwa słabo by sobie poradziły na wolnym rynku. Jak widzimy do lat 80-tych XX wieku Polska i Korea podobnie się rozwijały.
Z innych podobieństw Korei i Polski można wymienić zamiłowanie do alkoholu. Koreańczycy piją niesamowite ilości sodżu i wódki. Zaprzyjaźniając się z Koreańczykami łatwo popaść w alkoholizm. Z ciekawszych obserwacji, gdy pierwszy raz przyjechałem do Korei mój francuski szef wziął mnie na obchód okolicy, żeby pokazać mi sklepy. Patrzymy, a tu na chodniku pod jedną z restauracji usiłuje pełzać na brzuchu pijany jegomość.  Mój fracuski szef powiedział, że pierwszy raz takie obrazki zobaczył w Koei, bo we Francji czegoś takiego nie widział. A dla mnie to był normalny widok.  Z innych podobieństw, to wydaje mi się, że Koreanki są najładniejszymi Azjatkami. Odwiedziłem kilka krajów Azji, zobaczyłem wiele kobiet z krajów praktycznie całej Azji i podtrzymuję to twierdzenie. Nota bene Koreanki chętnie wychodza za mąż za obcokrajowców z tych "właściwych" krajów jak Japonia, USA, Niemcy, Francja itd. Podobnie jak Polki.  Koreanki przy pierwszym spotkaniu są bardzo grzeczne, delikatne, ale jak już się spoufalą, to zachowują się zupełnie jak Polki.  Małżeństwa koreańskie, podobnie jak większość małżeństw polskich, maja dwa konta bankowe: jedno wspólne i drugie należące do żony. Koreańczycy zakładają sobie tajne konta, o których żony nie wiedzą, na które przelewają eksta zarobione pieniądze, żeby mogli iść z kolegami do knajpy, czy na inne wydatki nie podlegajace kontroli małżonki.  Zaprzyjaźnieni Koreańczycy są bardzo wylewni, chętnie pomagają, zapraszają do swoich domów. Można rzec "dusza słowiańska". Dla Koreańczyków, jak i dla większości Polaków niedościgłym wzorem są Stany Zjednoczone. Marzą, żeby tam pojechać i jak w Chicago jest Jackowo tak w Los Angeles jest Koreatown. 
Teraz populacja Korei liczy ok 50 mln ludzi ale w latach 80 tych XX wieku liczyła mniej więcej tyle co Polska.
 I co się stało w latach 90 tych, że dzisiaj Korea wyprzedza Polskę o kilka długości i należy do 15 najlepiej rozwiniętych krajów świata?  
Ktoś może powiedzieć, że Koreańczycy więcej pracują. Otóż nie, pracowałem z nimi. Oni siedzą dłużej w pracy, to prawda. Ale wcale nie pracują. Rozmawiają, grają w gry internetowe, czatują przez internet i śpią. Czasami, gdy wchodziłem do innych pokojów to wyglądało, jakby ktoś wpuścił tam gazy bojowe. Wszyscy spali. No dobrze, może pracowałem w specialnej instytucji. Ale miałem koreańską przyjaciółke z Samsunga, która piastowała tam stanowisko menadżera  średniego szczebla. Poznałem ją, gdy szukała kontaktu z Polakami, gdy miała ofertę pracy we Wronkach w Samsungu. Potwierdziła, że w Samsungu też śpią w pracy. Z reszta, kiedyś czatowałem z nią przez internet, gdy oboje byliśmy w pracy i ona do mnie  w pewnym momencie pisze, że teraz kończy czat ze mną, bo się prześpi. To może byc moja subiektywna opinia na temat pracy Koreańczyków, ale w roku, bodajże, 2011 Korea zajęła ostatnie miejsce pod wzgledem efektywności pracy spośród wszystkich krajów zrzeszonych w OECD. Czyli Koreańczycy zostali uznani za najmniej efektywnych pracowników spośród wszystkich państw rzeszonych w tej organizacji. Nota bene Polska i Korea zostały przyjete do OECD w tym samym roku - 1996.
Wiec to nie dłuższa, cięższa i wydajniejsza praca była podstawą do koreańskiego rozwoju. Więc co?
Otóż Korea nie miała kogoś takiego jak Leszek Balcerowicz! I to może być kluczem do sukcesu Korei. 
No dobrze, jeden przykład nic nie przesądza. To kontynuujmy.  Rozpisałem się o Korei to teraz będzie krócej.
W roku 2008 tuż przed sierpniową wojną byłem w Gruzji. Na miejscu zobaczyłem  takie dziadostwo, że mi dech zapało. Nie myślałęm wcześniej, że Gruzja mogła być tak biedna. Gdy wybuchła wojna z Rosją w Osetii, prezydent Kaczyński wraz z prezydentem Szakaszwilim zorganizowali wzorową ewakuację Polaków z Gruzji. Podstawiono autobusy, którymi pojechalismy do Armenii do Erywania. Jechaliśmy przez Armenię w dzień, przez co mogłem podziwiać ten piękny kraj i następnego dnia mieliśmy czas, żeby pozwiedzać Erywań. Tak patrząc na Gruzję i Armenię z mojej perspektywy, Armenia jawiła mi się krajem miodem i mlekiem płynącym w porównaniu z Gruzją.  Jak to się stało? Armenia i Gruzja leżą w tym samym rejonie. Nawet Gruzja ma lepsze położenie, bo leży nad morzem Czarnym. Oba te kraje w latach 90 tych XX wieku prowadziły wojny. Więc co jest przyczyną, że Armenia rozwinęła się lepiej? Otóż od roku 2000 za pieniądze amerykańskiej Agencji Międzynarodowego Rozwoju Leszek Balcerowicz doradzał Gruzji.   
A teraz ostatni przykład. 
W roku 2009 pojechałem samochodem na ślub przyjaciół do Bułgarii. przejeżdżałem przez Rumunię, zwiedzając przy okazji co ciekawsze miejsca. Rumunia, jak Rumunia. Wyglądała całkiem przyzwoicie. Nocowałem tam w hotelu. Wszystko było jak w innych krajach Europy Środkowej. I teraz weźmy Mołdawię. Ponoć najbiedniejsze państwo Europy. Nie byłem tam, tylko czytałem. I niby Rumunia i Mołdawia w przeszłości stanowiły jedno państwo, Rumunia była zrujnowana przez 
Ceaușescu, a jednak po jego upadku lepiej sobie poradziła niż Mołdawia po upadku ZSRR.  I co, znowu Leszek Balcerowicz? Tym razem nie. Mołdawii pomaga fundacja CASE - Centrum Analiz Społeczno - Ekonomicznych, której współzałożycielką i przewodniczącą Rady Fundacji jest Ewa Balcerowicz - żona Leszka Balcerowicza. Fundacja ta pomaga również Ukrainie, Kirgistanowi i Białorusi. I to może być przyczyną, że mimo rozpaczliwych wysiłków Łukaszenki i Janukowycza ani Białoruś, ani Ukraina nie mogą wyrwać sie z biedy. 
Oczywiście przykłady, które podałem wcale nie przesądzają o istnieniu jakiegoś spisku trzymającego kraje Europy Środkowej i Wschodniej w biedzie. Te korelacje, które podałem powyżej, mogą być zupełnie przypadkowe.

Jestem Krakusem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka