JackMoss JackMoss
493
BLOG

Przewodniczący samorządu uczniowskiego Sławomir Nowak

JackMoss JackMoss Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 28

          Sławomira Nowaka poznałem w latach osiemdziesiątych poprzedniego wieku. Razem uczęszczaliśmy do Szkoły Podstawowej nr 80 im. Budowniczych Portu Północnego na gdańskim Przymorzu. Szkoła była członkiem Klubu Przodujących Szkół. I choć nie brakowało w niej gazetek ściennych na różne „ciekawe” rocznice np. Rewolucji Październikowej 1917 r., to jednak członkostwo w tym klubie wskazywało, że szkoła miała dobrą kadrę nauczycielską i wyjątkowe wyniki w nauce swoich uczniów. W placówce panowała dyscyplina i porządek. Na każdym piętrze uczyły się różne grupy wiekowe; na parterze klasy 0-3, na piętrze pierwszym klasy 4-5, a na piętrze drugim klasy 6-8. Ruch schodami był jednokierunkowy. Na górę można było wchodzić jedną stroną, a schodzić trzeba było innymi schodami. Nad porządkiem ruchu czuwali uczniowie z najstarszej grupy wiekowej, stojący przy wejściu na schody, z opaskami na ramieniu z napisem „dyżurny” w kolorze czerwonym – trochę jak policja francuska. Wspierali ich czasem nauczyciele, gdy dochodziło do wymuszeń w ruchu np. kiedy jakiś ósmoklasista, chciał przestraszyć szóstoklasistę-dyżurnego i zejść schodami pod prąd. Wtedy drogę zastępowała mu nauczycielka i ósmoklasista musiał wracać innymi schodami.
          Uroczyste apele szkolne odbywały się raz w miesiącu, najczęściej przy okazji ważnych wydarzeń. Wspólne spotkania całej szkoły odbywały się zazwyczaj na początku i na końcu roku szkolnego, a śródroczne apele były organizowane dla każdej grupy wiekowej oddzielnie: klasy 0-3, klasy 4-5 i klasy 6-8. W związku z tym, że Sławomir Nowak to rocznik 74, a ja rocznik 76, musieliśmy się spotkać po raz pierwszy w grupie klas 0-3. Niestety z tego okresu pozostało mi niewiele w pamięci. Później była grupa wiekowa klas 4-5, ale jak wspomniałem, Sławomir Nowak jest starszy ode mnie o dwa lata. Ucząc się w klasie 4 , on był już w klasie 6 czyli ostatniej grupie wiekowej. I nie mogliśmy się widywać.
          Kiedy już  trafiłem do najstarszej grupy wiekowej (klasy 6-8), na pierwszym apelu dowiedziałem się, że prowadzącym i przewodniczącym samorządu uczniowskiego jest Sławomir Nowak. Nienaganna prezencja, biała koszula z krawatem, ciemne spodnie i buty – słowem na galowo. Zawsze kiedy zapraszał mojego przyjaciela na środek po odbiór nagrody od Kapituły Zielonego Pióra (kapituła przyznająca nagrody za wiersze uczniów) gratulował z pełną powagą i szacunkiem. Elokwentny, przygotowany, bez tremy, pewny siebie. Zwracał na siebie uwagę i trudno było mi sobie wytłumaczyć, jak to możliwe, że on mieszkaniec jednego z falowców (https://pl.wikipedia.org/wiki/Falowiec) wyrósł na takiego poważniaka; przecież połowa moich kolegów z falowców to łobuzy. Nikt wtedy nie przypuszczał, włącznie ze Sławomirem Nowakiem, że słowa jednej z piosenek wykonywanej na apelu szkolnym staną się dla niego prorocze. Był i posłem, i ministrem.


„Dzieci z Przymorza noszą wiatry w swych tornistrach,
Też wyrosną na marszałka lub ministra.
Jedno mistrzem będzie w stoczni, drugie posłem.
Jak osiedle wkrótce staną się dorosłe.”


          Pod koniec  1987 roku w szkole został ogłoszony konkurs dla klas 6-8 na wykonanie najdłuższego łańcucha na choinkę. Była to wówczas najpopularniejsza własnoręcznie robiona ozdoba choinkowa. Organizatorem konkursu był samorząd uczniowski. Na ostatnim piętrze w sali od fizyki, gdzie były dwa rzędy stołów, każdy po trzy miejsca, zebrały się trzyosobowe zespoły. Nasza klasa 6C była reprezentowana przeze mnie, mojego przyjaciela-poetę i jeszcze jednego kumpla. Przy ławce obok nas zasiedli ósmoklasiści, a wśród nich Sławomir Nowak. Nauczycielka przypomniała zasady konkursu. Rywalizacja jest na czas. Wygra ten zespół, który sklei najdłuższy papierowy łańcuch choinkowy w wyznaczonym czasie. Każda ekipa miała do dyspozycji: kolorowy zeszyt z wycinankami, nożyczki i klej. Proste zasady, o których wiedzieliśmy już wcześniej.
          Zanim jednak padła komenda: czas start, zauważyliśmy coś, po czym opadły nam szczęki. Słuchając zasad konkursu, spostrzegliśmy, że obok nas ekipa ósmoklasistów z przewodniczącym na czele cichaczem zaczyna kleić łańcuch. Zdążyli już nawet zrobić trzy ogniwa. Mój wyszczekany przyjaciel-poeta, wkurzony tym oszustwem, od razu zgłosił to prowadzącej, a przekręciarze musieli wyrzucić przygotowany fragment do kosza. Nie zapomnę, jak wszyscy trzej spojrzeli się na nas, jakbyśmy im rodzinę grzybami wytruli. Najważniejsze, że rywalizacja rozpoczęła się dla wszystkich na równych zasadach. Dzięki temu wygraliśmy konkurs o dwa ogniwa więcej, niż kolejna ekipa.
          Tamtego dnia zniknął mój obraz przewodniczącego samorządu uczniowskiego Sławomira Nowaka, jak napis zmazany gąbką z tablicy. Szokujące było nie to, że starsi chcieli wykiwać młodszych, bo takie rzeczy w szkole działy się na co dzień. Bulwersujące było to, że cwaniactwa dopuścił się przewodniczący samorządu uczniowskiego Sławomir Nowak.
          Z perspektywy lat widzę, jak bardzo prawdziwe są te słowa: Ewangelia wg. Św. Łukasza (ŁK 16 10): „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie.”

JackMoss
O mnie JackMoss

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości