Obserwuję od kilkunastu miesięcy zachowania obywateli poszczególnych państw wobec wyzwań kryzysu gospodarczego i finansowego. Na dwóch biegunach możemy ulokować Greków oraz Bałtów. Lewactwo spod Akropolu, terroryści z "17 listopada", agresywne demonstracje - takie obrazki płyną z kolebki europejskiej cywilizacji. Z drugiej strony, najdłużej i chyba najciężej przeżywające kryzys gospodarczy (sytuacja finansów publicznych jest tam relatywnie dobra) społeczeństwa państw bałtyckich oprócz jednej dużej demonstracji w Rydze w styczniu zeszłego roku, są w zasadzie apatyczne. Ostre reformy nie odbierają przy tym poparcia i popularności rządzącym politykom.
Do którego modelu zaliczyć należałoby Polaków? Odpowiedź jest o tyle trudna, iż z uwagi na zachowawczą politykę rządu, musimy gdybać, jak zachowaliby się Polacy przy ostrym "odchudzaniu" państwa i reformie finansów publicznych. A może to wyniki pogłębionych badań socjologicznych o prawdopodobnym masowym proteście Polaków wobec jakichkolwiek rządowych reform nie pozwalają gabinetowi D. Tuska rozwinąć skrzydeł? Z pewnością biały orzeł nie będzie miał ich gdzie rozprostować, gdy przyjdzie nam konkurować z uzdrowionymi gospodarkami naszych sąsiadów i państw regionu. Ciekawe, jak wówczas zmotywuje się obywateli do koniecznych wyrzeczeń.
Mimo, iż na czele rządów w Berlinie, Pradze, Budapeszcie, Bratysławie, Wilnie, Rydze czy Tallinie nie stoją politycy o ptasim imieniu, to z pewnością mają o kilka pozytywnych ptasich cech więcej od polskiego premiera: sowią mądrość, sokole oko pozwalające dostrzec problemy, czy orlą odwagę w ich rozwiązywaniu. Nasz Donald Tusk z godną kreskówek lekkością w unikaniu gospodarczych problemów stosuje z kolei strusie rozwiązania. Polski premier w stosunku do Rosjan ma jeszcze jedną "ptasią" cechę, którą anglosasi określają słowem "chicken". Jak widzimy ptak ptakowi nierówny. Warto może, by D. Tusk i jego ministrowie czasami spojrzeli na wiszące nad ich głowami godło - może to doda im godności i odwagi.
Inne tematy w dziale Gospodarka