Należący do linii Air Iran Boeing 727 z 105 osobami na pokładzie rozbił się w pobliżu miasta Urmia w trakcie podchodzenia do lądowania przy złej pogodzie. Przyczyny wypadku były podobne do katastrofy 10 kwietnia. Zgodnie z niemal oficjalną w Polsce tezą, nikt nie miał prawa przeżyć takiej katastrofy. Specjaliści typy E. Klich wielokrotnie zapewniali, że "nikt nie mógł przeżyć tej katastrofy", chociażby z powodu panujących przeciążeń. Eksperci wypowiadający takie słowa nie mają nic do stracenia - autorytet utracili już kilkanaście godzin po katastrofie w Smoleńsku. Czekam jednak, aż któryś wnikily dziennikarz zapyta się, czym różnią się pasażerowie Iran Air od członków prezydenckiej delegacji podróżujących rządowym tupolewem na miejsce sowieckiej zbrodni?
Czymś przecież muszą się różnić, skoro katastrofę w Iranie przeżyły 32, a według innych danych nawet 50 osób. Warto zauważyć, iż akcję ratunkową utrudniał padający śnieg. Ciała uczestników prezydenckiej delegacji zostały niemal rozczłnkowane. Również sam samolot uległ niemal całkowitej destrukcji.
Prawdą jest, iż do największej liczby wypadków dochodzi podczas manewrów lądowania. Faktem jest jednak, iż właśnie wówczas, z uwagi na kąt zderzenia z ziemią, prędkość i profesjonalną akcję ratowniczą, szanse przeżycia pasażerów są największe.
Poniższy film przedstawia katastrofę samolotu Air France Airbus A320.
Zginęły wówczas 3 osoby, ze 132 znajdujących się na pokładzie
Przykładów katastrof o zbliżonym przebiegu do smoleńskiej i ostatniej w Iranie jest znacznie więcej. Osoby mające trochę wolnego czasu zachęcam do analizy danych zebranych przez Aviation Safety Network.
Inne tematy w dziale Polityka
