Trzydziesci lat temu zaczęło się obchodzenie przeze mnie Narodowego Święta Niepodległości...
Właściwie to 31 lat temu, no bo wtedy pod sztandarami SOLIDARNOŚCI były pierwsze w Polsce powojennej obchody tego święta i data ta zacżła dla mnie znacyć coś więcej niż imieniny miesiąca. Tamtego dnia, w dzień roboczy, w godzinach popołudniowych jako trzecioklasista III LO ubrałem się ciepło i poszedłem na te obchody... Po wieczornej mszy św. w łódzkiej Katedrze, przy GROBIE NIEZNANEGO ŻOŁNIERZA, w pierwszych płatkach śniegu świdrujących w dół w świetle jupiterów, no bo św. Marcin na białym koniu lubi przyjechać... ta uroczystośc się odbyła. Zapamiętałem szpaler łopoczących biało-czerwonych, ostro bijących w oczy... i na ich tle przemawiali różni panowie, zupełnie mi nieznani...
Wcześniej takich obchodów nie było, dopiero SOLIDARNOŚĆ nam je wróciła. Wcześniej, to Gierek 11 Listopada usiłował przenieść na 7 listopada, bo to niby bliżej rocznicy rewolucji bolszewickiej było, no ale nic z tego nie wyszło... Pamiętam audycję Radia Montreal z 1979r. (chyba), która ten gierkowski zabieg krytykowała...
30 lat temu, w Święto Niepodległości, 11 Listopada też był dzień roboczy, czyli ja, jako czwartoklasista byłem w budzie... Na lekcji wuefu doznałem kontuzji stawu kolanowego i zamiast od razu iść na Pogotowie wstrzymałem się z tą wizytą kilka godzin. Chciałem znów być na uroczystościach, jak przed rokiem... Pięknie było, chociaż z bólu ledwo co wytrzymywałem... Po imprezie doczłapałem się go Pogotowia i tu okazało się, że noga w kolanie sina i okrągła jak dynia... Lekarz rzucił mi kilka jobów z okazji tak zaawansowanego wysięku w kolanie i po chwili z pomocą pielęgniarki, której fartuszek mile rozchylał się na biuście wpił mi w kolano strzykawę i odciągnął jakiś ciemny płyn... Pani pielęgniarka w tym rozchylającym się tu i ówdzie fartuszku robiła za całe znieczulenie.. . Po czym wsadzili mi noge do gipsu i tak w nim siedziałem, aż Jaruzel ogłosił stan wojenny...
Rok póżniej tez byłem w tym samym miejscu, o tej samej porze ale atmosfera był już inna...
Przy Grobie Nieznanego Żołnierza wartę trzymali harcerze z ZHR-u,m wieczorem, po mszy przyszła delegacja Piłsudczyków z wiązankami. Te wiązanki miały szarfy, stąd wiem, że to byli oni... Kiedy odeszli, po jakimś kwadransie podjechała nyska z zomowcami. Wysiadło trzech opasłych misiów i najpierw kazali harcerzom iść do domu, po czym skierowali swoje łapska ku wiązankom przed kwadransem położonym na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza... Pozrywali z nich szarfy z napisem "Piłsudczycy" a kwiatki w bezładzie rzucili na płytę...
Wieczorem okazało się, że jest to szczególny dzień, bo Jaruzel zwoplnił Lecha z internatu w Arłamowie i kiedy nazajutrz oficjkalnie podano, że Breżniew kopnął w kalendarz, myślałem, że coś może się naprawdę zmienić... Na miejscu Jaruzela pozwalniał bym wszystkich z internatów i więzień i zwalił całą winę na Lońkę, no ale on oczywiście tego nie zrobił...
I póżniej były całe lata takich obchodów... Komuniści z 7 listopada już po 1981 roku zrezygnowali, ale ich uroczystości z okazji 11 Listopada, zwykle w południe dnia roboczego, kiedy było mało ludzi, uświetniało odegranie przez orkiestrę międzynarodówki... To było nie do zniesienia...
Po latach znów wspominamy to odzyskaniew Niepodległości, które tu, w Łodzi polegało głównie na rozbrajaniu żołnierzy niemieckich... I mamy to nasze Narodowe, Polskie Święto Niepodległości, którego nikt, nie powinien nam zakłócać, a już w szczególności jakieś szwabskie ......syny.
Tak nam dopomóż Bóg!
Inne tematy w dziale Polityka