Moje życie w czasie pierwszego majowego tygodnia uległo zmianie. Wszystko przez to, że robiąc zakupy w „Oszołomie” na Widzewie skusiłem się na lodzika. Lodzik na imię miał Muuucia i był w cenie 50 gr, czyli prawie darmo.
Skonsumowałem go na ławeczce zaraz po odejści od kasy. To było w piątek i już wieczorem coś zaczęło się dziać z moim gardłem. Teraz leżę zamiast na leżaku to w łóżeczku z gorączką 38°C i zamiast lodzika konsumuję piguły i syropy i zużywam paczki chustek higienicznych, bo pojawił się też katar. Całą jesień i zimę nic mnie nie dopadło, aż teraz.
Przypomina mi się ten lodzik i co było w nim nie tak... Muuucia, jest zwykle kremowa, a to co mi sprzedano było biało-brązową bryłą lodu. Najwyraźniej był to lodzik kiedyś rozmrożony, który powtórnie zamrożono. Podobno mogę się cieszyć, że tylko gardło i główka jest nie wporządku, bo konsumpcja czegoś takiego może pociągnąć dalej idące reperkusje.
Zatem uważajcie i nie dajcie się skusić na lodzika po obniżonej cenie.
