jan0403 jan0403
120
BLOG

Tropem greckiej tragedii

jan0403 jan0403 Kultura Obserwuj notkę 0

Poszukując Prawdy, Dobra i Piękna, chciałbym zacząć od literatury. Temat, który wybrałem, który sobie narzuciłem, jest tak szeroki i posiada niezliczoną wręcz ilość możliwych realizacji, że siłą rzeczy musi prowadzić do bardzo subiektywnego wyboru utworów literackich. Mój wybór nie będzie oryginalny, oryginalność bowiem w tym wypadku nie jest celem, nie jest zresztą też podstawą wartościowania. Podążę, przynajmniej na początku, drogą dzieł powszechnie znanych. Zacznijmy od starożytności. Wydaje mi się, że nie sposób, omawiając literaturę tego okresu, pominąć grecką tragedię, bo to chyba najwspanialszy wykwit literatury tego czasu, to zresztą gatunek stojący na szczycie hierarchii gatunków, wytworzonej przez klasyczną poetykę. Czym zajmuje się zatem grecka tragedia, dzieła takich mistrzów, jak Ajschylos, Sofokles i Eurypides? Otóż odpowiedź może być jedna: człowiekiem. I to człowiekiem w jego najwznioślejszym wymiarze. Człowiekiem zmagającym się z wszechpotężnym Fatum, człowiekiem szukającym tego, co piękne i wzniosłe. Człowiekiem przeżywającym klęski, ale i odnoszącym niebywałe zwycięstwa. Człowiekiem, który nam może wydać się dzisiaj tytanem, nam zakompleksionym, uwikłanym w gonitwę za rzeczami nieistotnymi. Nie chodzi mi przy tym o przeciwstawianie ludzi takiej czy innej epoki, nie chodzi mi o jakiś socjologiczny przekaz, ale o wzorce, które niesie literatura.

Omawiając grecką tragedię, chciałbym skoncentrować się na dwóch bodaj najtragiczniejszych mitycznych rodach, mianowicie na tebańskim rodzie Labdakidów i argejskim rodzie Atrydów. Tam zobaczymy zmagania człowieka o dobro i prawdę. Tam zobaczymy piękno człowieka w tej walce. Pochylmy się, chociaż na chwilę, nad dramatem takich powszechnie znanych osób jak Edyp, Kreon, Antygona – to Tebańczycy – i Elektra, Orestes oraz Ifigenia – czyli potomkowie dumnego Agamemnona.

Jeśli przyjrzymy się dwóm wielkim, lekturowym, dziełom Sofoklesa – „Królowi Edypowi” i „Antygonie”, cóż zobaczymy? Niesamowite wręcz pasmo potworności, klęski i rozpaczy. Zabójstwo ojca, kazirodczy związek z matką, samobójstwo, oślepienie i wygnanie, braterską nienawiść i bratobójczy pojedynek, a potem skazanie na śmierć szlachetnej dziewczyny. Czy w tym możemy dostrzec wartości, które budują? Oczywiście. Prawdę o człowieku, jego piękno w zmaganiach o triumf dobra. Na czym polega dramat Edypa? Każdy powie, bo tak nauczono go w szkole, że to kazirodczy związek z matką, klątwa ciążąca nad rodem, nieuniknioność Fatum. To prawda, ale myślę, że to przede wszystkim historia ludzkiej odpowiedzialności, historia sprawiedliwego władcy, historia szlachetnego człowieka, pragnącego uniknąć krzywdy najbliższych. Cała historia Edypa to tragiczna pomyłka. Opuszcza szczęśliwy dom swoich przybranych rodziców i udaje się na niepewną tułaczkę, właśnie dlatego, że jest człowiekiem odpowiedzialnym. Opuszcza kraj, w którym jako prawowity, choć przybrany dziedzic, zostałby królem. Następnie już jako król Teb robi wszystko, aby ocalić miasto od klęsk, które na nie spadły. Szuka prawdy, mimo że z każdym odkrytym szczegółem przekonuje się coraz bardziej, że prawda ta zniszczy jego samego. Ale nie cofa się. Czyż paradoksalnie nie jest najpiękniejszy wówczas, gdy staje przed nami z oczodołami ociekającymi krwią? Udając się na wygnanie, wykonuje po raz ostatni swoją własną, królewską jeszcze wolę, wykonuje przecież wyrok wydany na zabójcę swego ojca, Lajosa. Widzimy w tej ostatniej już scenie tragedii także Edypa – ojca, świadomego losu swoich własnych dzieci, błagającego Kreona o zadbanie o ich byt. Edyp nie jest jednak człowiekiem pozbawionym wad. To przecież człowiek zapalczywy, to człowiek, który potrafiłby być okrutnym, to też człowiek, który niesłusznie o spisek przeciwko sobie oskarża Kreona. Przede wszystkim to człowiek prawdziwy. A sam Kreon? Czyż to tylko ten, który odpowiada za śmierć Antygony, za śmierć własnego syna i własnej żony? Czy nie powinniśmy zdobyć się na odrobinę chociażby współczucia, kiedy widzimy go na końcu następnej przywołanej tu tragedii, mianowicie „Antygony”, jako człowieka przegranego i samotnego? Zastanówmy się chwilę nad motywacją jego błędnej, strasznej w skutki, decyzji. Co bowiem obserwował Kreon? Upadek swojej ojczyzny, upadek autorytetu kolejnych władców. Widział opuszczony tron po tajemniczym zabójstwie Lajosa, widział splugawione kazirodczym związkiem królewskie łoże Edypa, widział samobójstwo królowej, swojej siostry zarazem, widział nędzę oślepionego, udającego się na wygnanie swojego szwagra, widział swoich siostrzeńców, którzy bratobójczą walką zhańbili tebański tron. Sam obejmuje władzę aż trzykrotnie, dwukrotnie jako regent, raz już jako władca, ale zawsze w najboleśniejszych dla ojczyzny momentach – po śmierci Lajosa, po wygnaniu Edypa, po zadanej sobie wzajemnie śmierci Eteoklesa i Polinika. Czy można się dziwić, że jego głównym celem stało się odbudowanie autorytetu tebańskiego tronu? Tragedia grecka odkrywa przecież prawdę o człowieku, pokazuje jego piękno, chociaż niejednokrotnie niezwykle tragiczne piękno.

Do zamknięcia legend tebańskich pozostała jeszcze Antygona. Ale tu dotykamy już kolejnego wielkiego problemu. Ład, harmonia, boski, kosmiczny, naturalny porządek. To jest prawdziwe piękno. Antygona, chyba najpiękniejsza postać greckiej tragedii, nie używa takich słów. Ona chce pochować brata, ona chce spełnić to, co nakazują bogowie. Zakazał tego Kreon. Ale tragedia grecka pokazuje, do jakich klęsk prowadzi zakłócenie owego naturalnego porządku, boskiego prawa, nawet jeżeli złamanie tego prawa nie jest działaniem świadomym i celowym. Tu zatem przebiega konflikt tej „szkolnej” tragedii Sofoklesa. Z jednej strony Kreon – w obronie prawa stanowionego, w obronie autorytetu władzy państwowej – miał ku temu ważne powody, z drugiej strony Antygona – stojąca na straży naturalnego porządku, prawa boskiego. I tu tkwi prawda o człowieku, ale i prawda o świecie, prawda o porządku tego świata. Spójrzmy, co prezentowali bracia Antygony. Eteokles walczy w obronie miasta, ale nie zapominajmy, że nie do końca zachował się uczciwie. Nie wywiązał się przecież z umowy, która kazała się mu dzielić z bratem władzą. Polinik z kolei przybył pod bramy swojej ojczyzny z obcym wojskiem, ze sprzymierzeńcami z Argos. Obaj jednak dla Antygony byli braćmi, obydwóch kochała i w momencie, w którym decydowała się złamać zakaz Kreona, miłość stawiała na pierwszym miejscu, a ponadto prawo naturalne, prawo boskie, które nakazywało zmarłego pochować, bez względu na wszystko. Do czego doprowadziła sprzeczność między prawem stanowionym a prawem naturalnym, wiemy; do czego doprowadził upór Kreona, również wiemy. Antygona podążyła za Dobrem, tym, które jest pierwotne, i przypłaciła to życiem. Ale w tym właśnie tkwi piękno człowieka, w umiejętności dokonania jedynego właściwego wyboru, w wierności.

Warto także wspomnieć o nieodłącznym pięknie literackiego przekazu. Właściwie tych dwóch sfer nie da się rozdzielić. Nie wszystko zmieści się w tej i tak już wystarczająco długiej notce, ale popatrzmy chociażby na jeden z najbardziej emocjonalnych fragmentów w literaturze dramatycznej, lament Antygony. Widzimy piękną młodą dziewczynę, królewską córkę, a jednocześnie istotę wzgardzoną przez Kreona zgodnie z jego pojęciem o porządku świata, dziewczynę idącą dobrowolnie na śmierć, ale dziewczynę prawdziwą, zanoszącą skargę (do kogo?) na swój los. Czyniła dobrze, a czeka ją śmierć, traci swą młodość, traci możliwość spełnienia się, nigdy nie zazna małżeńskiej miłości, jej łożnicą będzie grób, nie zazna macierzyństwa. Widzimy złamany porządek naturalny, widzimy potęgę uczucia, widzimy szlachetność postawy, to musiało budzić litość, a zarazem trwogę. Te dwa potężne uczucia, to słynne greckie katharsis było efektem zburzenia tej pierwotnej, boskiej harmonii, tego kosmicznego ładu. Jednocześnie jednak te dwa uczucia musiały prowadzić do oczyszczenia widza, do odbudowania jego wewnętrznego ładu, tego mikrokosmosu, którym jest każdy człowiek. Czyż nie piękne, czyż nie prawdziwe, czy nie buduje, nie tworzy dobra?

O drugim, wielkim wątku literatury antycznej napiszę już następnym razem. Pomyślmy choć trochę o tych, którzy wskazywali nam drogę przed wielu wiekami. Wiem, brzmi to niezwykle banalnie, ponieważ takie słowa padały tysiące razy. Ale czy na pewno ciągle trzeba odkrywać coś nowego?

jan0403
O mnie jan0403

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura