Jan Muranowski Jan Muranowski
1342
BLOG

Przemytnik: Ostatni moralitet Clinta Eastwooda?

Jan Muranowski Jan Muranowski Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 33

Earl Stone to nietknięty wirusem poprawności politycznej weteran wojny w Korei z niewyparzoną gębą. Dawny hodowca kwiatów, którego biznesowo wykończył internet. Nie ma gdzie się podziać. Z pomocą przychodzi mu kartel narkotykowy. Earl staje się jego najcenniejszą mrówką. Przemyca największe ilości kokainy. Do kilkuset kilogramów za jednym razem. Jest skuteczny, bo nie budzi niczyich podejrzeń. Nawet kumpli, którym swoją wpłatą pomógł postawić na nogi klub piwny po pożarze. No bo komu przyjdzie do głowy, że staruszek w bagażniku swojego pick-upa wozi narkotyki? Do tego trzeba mieć potężne jaja.

Zawsze kochał przygody. Miłość ta w którymś momencie okazała się silniejsza od miłości do rodziny. Raptem 10 lat wytrzymał w kieracie. Ciągle coś gdzieś go gnało. Niby biznes, ale tak naprawdę najbardziej kochał wesołe towarzystwo i nowe znajomości. Był tak pochłonięty swoimi sprawami, że nie zjawił się nawet na ślubie córki. To już był rów nie do zasypania. Rodzina nie chciała go znać. 

Kiedy traci wszystko, próbuje wrócić. Niestety, przebicie się przez strupy po dawnych ranach nie jest łatwe. Córka nie chce go znać, żona też nie bardzo potrafi udawać, że nic się nie stało. 

Przychodzi decydujący moment. Żona umiera na raka, a on akurat wiezie ładunek za 1,2 miliona dolarów. Teoretycznie nie może zjechać z trasy, bo mafiozi mu tego nie darują. Ale jak tu nie pożegnać się być może z jedyną kobietą, która go kochała? Dokonuje wyboru, który stoi w sprzeczności z całą linią jego życia. Podjętej decyzji nie będzie żałował. Płaci za to cenę. Wysoką, bo wcześniejsze zobowiązania teraz na nim się mszczą. Od śmierci w bagażniku ratuje go tylko pułapka zastawiona na kartel przez FBI. Na procesie odrzuca ekwilibrystykę swojej obrony i jak staroświecki rycerz przyznaje się do winy. Wystarcza mu to, że odzyskał miłość córki i reszty rodziny. 

Ostatnie słowa filmu należą właśnie do córki. Pęka jej serce, gdy widzi ojca skutego kajdankami, ale broni się przed patosem: Będziemy cię odwiedzać. Przynajmniej teraz wiemy, gdzie jesteś. 

Ile tytułowy przemytnik ma z samego Clinta Eastwooda? Wygląda na to, że sporo. Od początku kariery reżyserskiej jest on zwolennikiem tradycyjnych wartości, które zbudowały Amerykę, a które muszą teraz bronić się przed nowinkami naciskającymi ze wschodniego i zachodniego wybrzeża. Męskie cnoty, jak honor, odwaga, gotowość do walki ze złem w razie potrzeby to były znaki rozpoznawcze jego filmów. Do tego Przemytnik dorzuca odpowiedzialność za rodzinę, pewnie najmniej efektowną cnotę, ale kto wie, czy nie najbardziej męską. Samą rodzinę zaś uważa za największą wartość. I to rodzinę, dla jasności, tradycyjną. W dzisiejszych czasach to straszny faszyzm. Zwłaszcza w Hollywood. Na coś takiego może pozwolić sobie już chyba tylko ktoś z taką pozycją jak Clint Eastwood. Zwolennicy poprawności politycznej odpuszczają w nadziei, że problem lada moment rozwiąże metryka. Ale starszy pan ani myśli umierać…

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura