Na Salonie rozpętała się burza – burza w szklance wody, ale o sile mogącej spowodować groźne tsunami. Takiej fali naładowanych emocjami tekstów nie widziałem od czasu samo-internowania Leskiego, który znany był z blogowej płodności. Rozpoczęło się niewinnie od tekstu Józia Monety (to ten z plastykową reklamówką przed Taj Mahal) „rozbijającą” w pył mit udziału braci Kaczyńskich w konspiracji lat 80-tych. Za podstawę autor przyjął podwórkowe opowiastki z pod trzepaka, bo ze względu na młody wiek naocznym świadkiem wydarzeń być nie mógł, i relacje konspiracyjnego drukarza, z którego sylwetką wielu czytelników dopiero teraz miało okazję się zapoznać – Piotra Piętaka. Aby nadać bajeczkom nieco wiarygodności Józek załączył listę bohaterów tamtych czasów, między innymi mojego ulubionego Władysława Frasyniuka – biznesmena zrodzonego na zgliszczach "Solidarności", którego wywiad dla Newsweeka ukrasił komentarzami anonimowej Ewy P. W tym miejscu Józio zdradził tajemniczą zawartość żóltej reklamówki: filmik z debaty Adama Michnika z Lechem Kaczyńskim, zdjęcie Wałęsy, i wygłupy chłopaczków z pyta.pl – co już samo w sobie powinno wystarczyć za miernik spłodzonej w bólach notki. Trafniejszym jednak komentarzem wydaje się tu być opis stanu wojennego pióra Leniucha102 (Żyrafy wchodzą do szafy), gdzie autor podważył słuszność gloryfikacji wielu bojowników o niepodległość, przez proste stwierdzenie, że zwycięstwo „Solidarności” i „pokonanie” komunizmu jest oczywistym kłamstwem. Rzecz jasna oba teksty rozgrzały salonowe liczniki do czerwoności, ale jakby tego było jeszcze mało, na salon zawitał ubolewający na stanem polskiego kolejnictwa red. Ziemkiewicz, a tuż po nim pokazał się ksiądz Mądel wierzący głęboko, ze Bóg stworzył komunistów... i zaczęło kipieć.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bowiem dzień, jak co dzień na salonie, gdyby nie to, że minęła kolejna rocznica stanu wojennego, który odcisnął w Polsce swe piętno tak mocno, że jego skutki odczuwamy do dziś, czego dowodem są także opinie -nawet jeśli powstałe bezwiednie, co gorzej dla nich - wspomnianych autorów. Opinie, które wbrew pozorom wiele łączy, a mianowicie nie do końca zrozumiała, albo błędna interpretacja przyczyn decyzji podjętej przez Jaruzelskiego, a w konsekwencji mylne, a niekiedy wręcz kłamliwe opisy rzeczywistości.
Stan wojenny nie był wprowadzony z powodu obaw komunistów o utratę władzy, ale obaw o dostanie się władzy w niewłaściwe ręce. Narastające niepokoje społeczne i wymykający się z pod kontroli ruch demokratyczny nie gwarantował pomyślnych rozwiązań dla przyszłych elit polityczno-gospodarczych, czyli skoku na kasę PRL. Posłużył za sito mające na celu oddzielenie działaczy związkowych broniących ideii narodowych i społecznych (Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, Kazimierz Świtoń, Jerzy Piórkowski, Marian Jurczyk– uznawanych za niepodległościową ekstremę) od w pełni kontrolowanej przez Kiszczaka opozycji (Lech Wałęsa, Adam Michnik, Jacek Kuroń, Bronisław Geremek, Tadeusz Mazowiecki, Karol Modzelewski, Władysław Frasyniuk, Antoni Macierewicz – popierani przez KOR i kościół). W wyniku tych działań, z Polski wysłano na przymusową emigrację tych niewygodnych, pozostała zaś "internowana opozycja" stała się zalążkiem nowej władzy, kreując się później na bohaterów stanu wojennego i konspiracji, nie bacząc przy tym, że prawdziwi bohaterowie albo zginęli od kul ludzi Kiszczaka, albo ciągani są po sądach, gdzie resztkami sił i środków próbują bronić szarganej prawdy. Osławiona polska konspira była lipą – to że 13 grudnia 1981 w obozach internowania wylądowało ponad 5 tysięcy działaczy jest dowodem doskonałego rozeznania aparatu bezpieczeństwa w strukturach i członkach tzw. konspiracji. Fakt, że żadnemu sławnemu internowanemu włos z głowy nie spadł, a na dodatek po wyjściu na wolność zaczęli robić zawrotne kariery czy to na arenie politycznej czy gospodarczej, świadczy dobitnie, że ośrodki internowania wpłynęły pobudzająco na komórki instynktu samozachowawczego... W tym okresie, jak grzyby po deszczu rodziły się firmy polonijne, które dały zalążek wielu obecnym fortunom finansowym, a służyły jedynie jako parawan do rozkradania majątku narodowego, za przyzwoleniem promowanych polityków i działaczy.
W tej sytuacji nie internowanie braci Kaczyńskich, ani nie wysłanie ich w podróż z biletem w jedną stronę, może świadczyć, że Kiszczak nie widział w nich żadnego zagrożenia dla budowanej od zrębów post-komunistycnznej wersji demokracji, ani podatnych na perswazje współpracowników. Wydarzenia ostatnich lat dowiodły jak bardzo się mylił – dojście Kaczyńskich do władzy wprowadziło dużą nerwowość w szeregach elit, na którą skutecznym remedium okazała się dopiero katastrofa w Smoleńsku...
A co ma do tego Ziemkiewicz z Mądlem? Ano tyle, że opisane przez warszawskiego eRAZma pociągowe przygody, gdzie ukazuje niemal gierkowski stan polskiego kolejnictwa, są dowodem na to, że od 30-stu lat rządzi Polską klika rządnych władzy oportunistów, których celem był i jest własny interes, a nie rozwój i dobrobyt kraju. Zaniedbania we wszystkich gałęziach gospodarki, służbie zdrowia, szkolnictwie i infrastrukturze są widoczne, jak na dłoni. Ziemkiewicz dostrzega jedynie brak wtyczki do laptopa... i nie zadaje sobie trudu, by skutek zacofania połączyć z jej prawdziwą przyczyną. Rzecz jasna upraszczam, co nie zmienia mojej opinii, że opisywanie władzy w kontekście obecnej sytuacji gospodarczej i tarć politycznych, bez przypominania ich źródeł jest dreptaniem wokół tego samego trzepaka, co ułatwia „bohaterom stanu wojennego” kreowanie wygodnego dla siebie wizerunku i dalsze zamazywanie niechlubnej przeszłości.
A Mądel? Ksiądz urasta do roli nadwornego kaznodziei, który głęboko wierzy w cuda dokonane przez Tuska i podległych mu ministrów. Tym samym coraz bardziej upodabnia się do wyśmiewanego przez Pascala w Prowincjałkach jezuitę przesadnie wyrozumiałego dla grzeszników moralności – z kłopotami w wzbogacaniu wiedzy i rozumieniu otaczającego go świata. Jednym słowem stał się symbolem grzechów III Rzeczypospolitej i złym duchem stanu wojennego straszącym na salonie.
Przydałby się porządny egzorcyzm nie tylko tu, ale i pośród elit...
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości