Zabawa słówkami nader symboliczna. Faktycznie bóg francuskiej sztuki filmowej odjechał, jednak nie pozbawiony zmysłów, jako to sugeruje Aleksander Kaczorowski, ani tym bardziej - naiwniaczek, w co wierzy Jan Filip Libicki, ale jako człowiek interesu węszącego nadciągającą koniunkturę. Choć przyczyny wydają się być oczywiste – pobudki czysto finansowe, to jednak musi budzić zastanowienie, czemu i komu ma służyć ta rozdmuchana na cały świat medialna szopka.
O ile JFL ogranicza się do zachwytów nad przemyślnością Putina, o tyle Kaczorowski, choć odnosi całą sytuację do walki klasowej stwierdzając, że nie idzie o nic innego jak o proces przechwytywania polityki przez najbogatszych, to nieświadomie odkrywa nieco rąbka tajemnicy. Najpierw oskarża Szwajcarię i wyspę Jersey o złodziejstwo, bo współpracują zfirmami żyjącymi ze zorganizowanej kradzieży, łupienia bazy podatkowej sąsiada. Następnie dodaje, że majątek prywatny Europejczyków jest dwadzieścia razy wyższy od chińskich rezerw walutowych i pięciokrotnie wyższy od długu publicznego wszystkich państw UE. Są więc złodzieje i olbrzymi majątek do zagospodarowania. To sprawia ból red. Kaczorowskiemu, bo chciałby aby pieniądze trafiły we właściwe ręce. Czyje ręce? Już napisałem – właściwe. Stąd sugestia by ujednolicić regulacje fiskalne na poziomie europejskim.
Cóż to oznacza? Ano nic innego, jak w majestacie prawa ograbianie bogatych i pomoc ubogim. Rzecz jasna rolę dobrego Robin Hooda odegra tu Bruksela, czyli banki francusko-niemieckie (ściśle związane z bankami amerykańskimi - te są we właściwych rękach), które za usługę pobiorą jak zwykle słone tantiemy, a biednym dadzą ochłapy. Czy przy tak zarysowanym scenariuszu, dziwi kogoś zmasowany atak rządu amerykańskiego, pod pretekstem ścigania nieuczciwych podatników, na szwajcarskie banki? Tu zwyczajnie chodzi o eliminację konkurencji...
A co ma z tym wspólnego otyły, podstarzały francuski lowelas? Nic innego, jak czucie nadchodzącego trendu, czyli czasu wyborów pomiędzy liberałami z brukselskiego kołchozu a rosyjską mafią trzymającą w rękach energetyczną i polityczną przyszłość Europy. Gerard Depardieu już wybrał. Może nie tylko raj finansowy, ale także otwarte szanse na prezydenturę Republiki… Z takimi znajomościami wszystko jest możliwe.
Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości