Vitus Vitus
500
BLOG

Lekcja gitary Coryllusa

Vitus Vitus Rozmaitości Obserwuj notkę 11

    

Różo, sprzeczności czysta, pragnienie,
by stać się snem niczyim pod tylu
powiekami.

 

Z góry zaznaczam, że poniższy tekst nie jest atakiem na Coryllusa ani na Eskę, a ma jedynie na celu ukazanie innego punktu widzenia w sprawie tzw. „prania mózgów” w sferze medialnej.

Właśnie wróciłem z całą rodziną z kilkudniowego wypadu w szwajcarskie Alpy. Program był napięty, ale humory dopisywały. Rano parę godzin na nartach biegowych – trzeba było zmęczyć nieco psy, które wszędzie nam towarzyszą, a zaraz po obiadku, kilka godzin szaleństwa na zjazdówkach. Na koniec dnia marzyliśmy już tylko o smacznej kolacji i wygodnym łóżku. Zatrzymaliśmy się w Rossiniere, cichej wiosce położonej w pobliżu popularnego kurortu Gstaad w kantonie Vaud, która ku mojemu zaskoczeniu okazała się miejscem ostatniego spoczynku znanego malarza pochodzenia polskiego – księcia Baltazara Kłossowskiego herbu Rola znanego jako Balthus. Od jego śmierci niewiele się tutaj zmieniło: pociąg zatrzymuje się na żądanie, a internet i telewizja nie wzbudzają emocji.

Tu mała dygresja o malarzu, którego twórczość dziwnym zbiegiem okoliczności znajduje odbicie w dalszej części tego tekstu. Otóż Balthus mówił, iż jego malarstwo jest głęboko religijne, a sam fakt malowania jest modlitwą. Jednak już pierwsza wystawa w Paryżu wywołała kontrowersje. Artysta zyskał opinię malującego młode, wyzywające dziewczęta. Jednak autor tłumaczył się, że to stan swobody i ufności właściwy dzieciństwu, stan radosnej niewinności.

Ale do rzeczy. Zrozumiałe, że po takim wypadzie na łono natury przeplecionym elementami kulturowymi i namiastką rodzinnego szczęścia, niezmąconego atrakcjami cywilizowanego świata, powrót na salonowe blogowisko jest swego rodzaju szokiem, tym bardziej jeśli na powitanie trafia się na teksty Coryllusa i Eski traktujące o nachalnej ingerencji medialnego chamstwa w życie publiczne. Mowa o notkach: O ziemskiej miłości – Coryllus, i Skutki prania mózgów – Eska. Poczucie objawów niestrawności zapewnione... Zbyt duży kontrast, jak na mój gust.

Co prawda nie sposób nie zgodzić się z obserwacjami Coryllusa, ale końcowa konkluzja jest dla mnie nie do przyjęcia. Przechodzenie do porządku dziennego nad sprawą „katowania horrorem i obrzydliwością” (Eska), bo ludzie żyć nie dadzą, w oczekiwaniu na wypracowanie jakiejś „oferty” jest zwyczajnym chowaniem głowy w piasek, albo „przyzwoleniem na czyny podłe i brudne...” (Coryllus), oraz akceptacją bycia śmieciem pogrążonym w swojej wyimaginowanej bezsilności. Bardziej mi tu pasuje agresywna postawa Eski gotowej podpalić urząd miasta, choć jest to rozwiązanie chwilowe, bo nie jest to nic innego, jak desperacka próba leczenia objawów bez szukania przyczyn i zastosowania właściwej terapii.

Obie notki wywołały lawinę komentarzy, które głównie skoncentrowały się wokół przedstawionych powyżej postaw. Mało kto odniósł się do głównego bohatera i adresata przekazu. Niemal wszystkie spojrzenia zwróciły się w kierunku telebimów i ukazywanych na nich treściach, które Coryllus pragnie wyeliminować za pomocą nowej oferty (prace w toku), natomiast Eska poprzez wypalanie wrzodu rozgrzanym do białości żelazem. Tym czasem nasi milusińscy siedzą grzecznie na ławeczce i z rozdziawionymi buziami bezmyślnie łykają przekazywaną im wiedzę...

A prawda jest taka, że ani inkwizycja, ani rewolucja nie jest tu żadnym rozwiązaniem. Pierwsza skutkuje tym, że problem jedynie znika z pola widzenia, druga jeszcze bardziej go pogłębia w oczekiwaniu na nieokreślone rozwiązania. Jednym słowem Eska zapala pochodnie, a Coryllus dmucha w baloniki... To że sfera publiczna jest miejscem szlifowania ostróg dojrzałości nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Rolą rodziców jest zaopatrzenie własnej latorośli w odpowiednie narzędzia pozwalające na skuteczne operowanie w tej przestrzeni bez narażania się na utratę własnej tożsamości, a tym bardziej niezależności i wolności wyboru. Bez dyskretnej sugestii i delikatnego przekazu informacji stan radosnej niewinności może ulec kompletnej destrukcji i niepożądanej przemianie. Bez doswiadczenia i wiedzy jakże łatwo uznać obrazy Balthusa za pornografię, a nie dzieła sztuki przesycone pierwiastkami erotycznymi - choć sam artysta przyznał, że kierowała nim fascynacja ciałem młodej dziewczyny, nieświadomej jeszcze swojej cielesności, a „Lekcja Gitary”, która wywołała skandal na jego pierwszej wystawie w Paryżu, była zamierzonym aktem nakierowanym na szybkie zdobycie sławy i pieniędzy...

Rzecz jasna nie porównuję tu na ten przykład „Dziewczyny z kotem” do „Drogówki”, a jedynie zwracam uwagę, że rozumienie i wybory dokonywane przez nasze dzieciaki uzależnione są od naszego zaangażowania, wiedzy i umiejętności dydaktycznych. A postęp technologiczny i cywilizacyjny zadania raczej nam nie ułatwia, tym bardziej państwo udające demokrację. Tym czasem Coryllus: „Sam nie pływam, tylko idę do kawiarenki i czytam tam jakieś gazety porozkładane na stolikach”, a potem drze szaty, że córka została wystawiona na oddziaływanie wulgarnych treści. Zapomniał gdzie żyje, czy w swej naiwności zawierzył znajomemu burmistrzowi, powierzając mu edukację własnego dziecka...

W tej sytuacji nie dziwi, że na widok takiej gitary nadmuchuje baloniki...

Vitus
O mnie Vitus

Gdy wieją wichry zmian, jedni wznoszą mury, inni budują wiatraki, a ja? dbam o duszę...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Rozmaitości