Szanuję decyzję Zosi Romaszewskiej i Ryszarda Bugaja. Ważne i merytorycznie uzasadnione są ich argumenty. Jednak ja postąpię inaczej. Oczywiście na niższym i nieco innym szczeblu.
Byłam do 2008 r w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, przewodniczącą zespołu ds. opiniowania kandydatów do odznaczeń za działalność opozycyjną w PRL i w "Solidarności" ( wkład w przemiany demokratyczne w Polsce). W 2008 r na skutek pewnej decyzji prezydenta, z którą się nie zgadzałam, podałam się do dymisji jako przewodnicząca ( zajęła moje miejsce Zosia Romaszewska), ale nie odeszłam z zespołu, bo uważałam, że:
...Prezydent Lech Kaczyński dokonał wielkiego dzieła, na początku swojej kadencji podjął osobistą inicjatywę uhonorowania odznaczeniami państwowymi wybitnych Polaków, którzy w latach 1956 – 1989 swoją postawą, działaniem lub twórczością przyczynili się do powrotu wolnej, suwerennej, demokratycznej Polski. Chodziło o „przywracanie pamięci” i podziękowanie w imieniu Rzeczpospolitej także nieznanym i znanym, często zapoznanym, cichym bohaterom opozycji demokratycznej, okresu „Solidarności” i stanu wojennego. Było dla mnie zaszczytem uczestniczyć w tym dziele. Nigdy nie zapomnę twarzy ludzi zapomnianych, ale szczęśliwych, w momencie przypinania przez prezydenta odznaczenia.
Otrzymałam z kancelarii prezydenta B. Komorowskiego pytanie, czy gotowa jestem kontynuować pracę w tym zespole ? Jeśli obecny prezydent będzie kontynuował inicjatywę Lecha Kaczyńskiego "Przywracania pamięci" - oczywiście TAK!
Moje argumenty:
Szanuję urząd Prezydenta RP. Lech Kaczyński rozszerzył, (zgodnie z ustawą o orderach), aktywność prezydencką o inicjatywę własną - PRZYWRACANIE PAMIĘCI. Jeśli prezydent Bronisław Komorowski będzie ją kontynuował, dlaczego miałabym rezygnować ? To przecież dziedzictwo Leszka Kaczyńskiego, któremu tym samym jestem wierna. W jakiś sposób przedłużona zostaje jego obecność, a przynajmniej trwały ślad w sposobie sprawowania tego urzędu. Nadto rodzi się pewna ciągłość, co tylko służy Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Są jeszcze ludzi, którym należy się odznaczenie, a którzy w oficjalnych wnioskach resortowych gdzie zgłaszają ministrowie, wojewodowie, prezydenci miast i inni rządowi dostojnicy, już by się nie znaleźli. Także dla nich warto zostać, by dokończyć dzieła. Kto tego nie rozumie, trudno.
Nie głosowałam na Bronisława Komorowskiego, także podzielam oceny Ryszarda Bugaja i Zosi Romaszewskiej. Tylko to jest inna bajka. Ad personam. Dla mnie Bronisław Komorowski jest dziś strażnikiem urzędu, który symbolizuje nasze wspólne największe dobro - Rzeczpospolitą. Jeśli się nie sprzeniewierzy dziedzictwu mojego ( z wyboru) prezydenta - będę dla ludzi opozycji i "Solidarności" pracowała "pod Komorowskim". Przypominam - społecznie, jako ekspert - wolontariusz a nie urzędnik kancelarii. ( informacja dla Stefana Bratkowskiego).
Jestem wolna. Kiedy uznam, że rzecz idzie w nie dobrą stronę - podam się do dymisji czyli odejdę.
Ten blog jest miejscem debaty o mediach, które wpływają na nasze myślenie, ale nie tylko.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka