Polska dalej podzielona, ale nie w mediach mainstreamowych i publicznych. Tam konsekwentnie obowiązywał jeden punkt widzenia. Jeden chłopiec do bicia. Dziennikarze przyjmujący telefony w programach kontaktowych nie reagowali, gdy Jarosława Kaczyńskiego nazywano na antenie "bandytą" i porównywano do Adolfa Hitlera.
Pod pałacem prezydenckim zgromadziły się tłumy, podobno ponad 7 tys osób, przyjechali z całej Polski. Oprócz potrzeby oddania w tym dniu hołdu ofiarom katastrofy, coś ci ludzie chcieli wyrazić - nie słyszałam wypowiedzi medialnej, która próbowałaby rozpoznać ich racje. Jeśli nawet to jest tylko 30 % społeczeństwa, dlaczego nie zostali dopuszczeni do głosu w mediach ? A jeśli wyciągnięto jakąś osobę z tłumu, to tylko po to, by zdemaskować i ośmieszyć jej poglądy, a następnie i opatrzeć komentarzem.
Było mocne, żarliwe wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego. Można z nim dyskutować. W mediach obowiązywała jedna ocena. Czy nikt nie zrozumiał głębszego, metaforycznego sensu użycia przez Jarosława Kaczyńskiego cytatu z "Pana Cogito", poza dosłownym, personalnym odczytaniem "zdradzeni o świcie" ?
Rządzący i komentatorzy medialni widzą tylko osobę Jarosława Kaczyńskiego. Za nim bezmyślna magma. Jeśli z ust prezesa PiS-u , ich zdaniem, padają słowa niesprawiedliwe pod adresem władzy, gołym okiem widać, że za Kaczyńskim poza środowiskiem pisowskim, przede wszystkim stają zwykli ludzie, przez system odrzuceni, nie dający sobie rady w życiu. Jaki to procent społeczeństwa ? Jeszcze nie wiemy. Czy zasługują ci ludzie na pogardę i lekceważenie ?
P.S Czy któraś ze stacji przeczytała tekst przemówienia Lecha Kaczyńskiego, które miał wygłosić 10.IV.2010 roku na obchodach katyńskich ? Tego dnia to mu się należało. A poza wszystkim były to słowa kojące, przyjazne porozumieniu z Rosją.