Jestem od lat miłośnikiem filmów Polańskiego. Od "Noża w wodzie" po "Pianistę" przez wszystkie mroczne obrazy. To jest wielki artysta. Nigdy nie pasjonowałem się szczegółami jego życia, ale wiem, że było dramatyczne. Popełniał błędy ale i wiele przeżył.
I jako prywatna osoba pewnie bym mu wybaczył to, co zrobił wiele lat temu. Ale prywatnie bym wielu osobom wybaczył, bo kogoś lubię, znam, wiem, że popełnił błąd, ale poza tym jest porządnym człowiekiem, bo np wielu ludziom pomógł i starał się swoje winy odkupić... Prywatnie to ja sobie mogę myśleć wiele. Prywatnie żal mi go nawet, bo starszym jest człowiekiem i już pewnie gdzieś w swej duszy odpokutował.
Ale nie widzę żadnego powodu, by najwyżsi urzędnicy państwowi angażowali się w obronę nawet wielkiego, lubianego przeze mnie artysty, jeśli ten dopuścił się bardzo poważnego przestępstwa. Wielbiciele - tacy jak ja - mogą sobie pisać listy, apele, bo go lubią i mają prawo.
Ale państwo? Najwyżsi urzędnicy? Dlaczego wstawiają się za nim, a nie wstawiają się za kimś szarym i nieznanym kto kiedy popełnił podobne przestępstwo? Dlatego, że lubią jego filmy? Dlatego, że spotykali się z nim na bankietach?
Na jakiej podstawie Roman Polański, wybitny reżyser ma być inaczej traktowany niż ktokolwiek inny? Reżyserom można więcej? Ale tylko wybitnym, czy tym mniej wybitnym też?
To jest tworzenie specjalnych praw dla elit.
Ameryka jest krajem prawdziwej demokracji. Nie demokracji elit, ale obywateli. Tam każdy ma takie samo prawo. W Europie ministrowie polscy i francuscy uważają, że reżyser może więcej. Ich zdaniem prawo nie jest równe dla wszystkich. Ciekawe.
Autor podcastu Układ Otwarty. Prezes niezależnego think tanku Instytut Wolności
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka