1. Wypowiedź Radka Sikorskiego o powstaniu warszawskim jak narodowej katastrofie krytykowana byłą przez większość komentatorów, w tym nawet polityków PO,, na przykład Antoniego Mężydło.
Platforma może jednak zawsze liczyć na odsiecz PSL. W obronie ministra Sikorskiego stanął niezawodny poseł PSL Aleksander Sopliński, który na swoim blogu napisał tak:
Dziś za nazwanie powstania „katastrofą narodową” pisowskie cięgi zbiera Radosław Sikorski. Warszawscy radni PiS potraktowali to jak atak na pamięć powstańców i na nich samych. A czyż śmierć 18 tysięcy żołnierzy i 180 tysięcy cywili, zamknięcie niedobitków powstańców w obozach śmierci, wygnanie ponad pół miliona warszawiaków z miasta i systematyczne, barbarzyńskie jego burzenie nie było katastrofą narodową?
2. Pogubiłem się wzawiłościach myśli posła Soplińskiego. Powstanie było katastrofą narodową, bo zginęło 180 tysięcy warszawiaków, pół miliona wygnano, a miasto zostało barbarzyńsko zniszczone.... ale kto zabił, kto wygnał, kto zburzył? Powstańcy?
3. Poseł Sopliński wpisuje się w ten tok myślenia, że powstanie to był oszalały atak wariatów na spokojnie spacerującą po Warszawie młodzież niemiecką. Atak polskich Breivików, których na Wisłą nie brak, o czym ostrzegał świat w Londynie nie kto inny jak właśnie Radek Sikorski.
Zginęło 200 tysięcy ludzi..ale – proszę mnie skorygować pośle Sopliński, jeśli błądzę - to nie powstańcy ich zabili, tylko Niemcy, prawda?
I to nie powstańcy zburzyli Warszawę, tylko Niemcy, którzy przyszli zabijać i burzyć już pięć lat wcześniej, w 1939 roku. Czy się mylę?
4. Zanim wybuchło powstanie, na ziemiach polskich Niemcy zamordowali już prawie 5 milionów polskich obywateli. Dymiły krematoria, płonęły pacyfikowane wsie, w lasach rozbrzmiewały salwy niemieckich plutonów egzekucyjnych. Tymczasem za Wisłą słychać już było sowiecką artylerię.
Na co Warszawa miała czekać – aż Niemcy zamienią miasto w nadwiślańską twierdzę, którą następnie zmiotą z powierzchni ruskie katiusze?
Przecież to była wojna, ze strasznym wrogiem na śmierć i życie, a Armia Krajowa to było wojsko, mające obowiązek walczyć w obronie Ojczyzny.
5. Fakt, że podczas powstania Warszawa spłynęła krwią, a potem została obrócona w ruinę. Ale skąd pewność, że bez powstania miasto też nie zostałoby wykrwawione i zniszczone. Dziś można dywagować – tak byłoby lepiej, siak czy owak. Ale nie wtedy, gdy człowiek wychodził z domu i nie wiedział gdzie i kiedy dostanie kulę w łeb.
6. W 1944 roku przez Polskę,jak zwykle zresztą, przetaczał się główny front wojny. Może Czesi mogli sobie siedzieć cicho kombinować, ich powstanie w Pradze wybuchło 5 maja 1945 roku, już po kapitulacji Berlina, a i tak okazało się przedwczesne i Niemcy utopili je we krwi.
Ale Słowacy już siedzieć nie mogli, też się zerwali do powstania w sierpniu 1944 roku i też porządnie dostali w kość. Z powstaniami tak już jest, że trudno zgadnąć, kiedy je najlepiej zaczynać.
Chyba, że siedzieć cicho, jak myszy pod miotłą i nie zaczynać wcale.
7. Tak Panie Sikorski, tak,Panie Sopliński – nazywajcie powstanie katastrofa narodową, która przyniosła śmierć 200 tysięcy ludzi, opowiadajcie, mówcie tak dalej.
Lejcie w ten sposób miód w zbolałe niemieckie serca, które już nie muszą dźwigać ciężaru wojennych zbrodni w Polsce.
Przecież Polacy sami są sobie winni. Najpierw ochoczo wymordowali Żydów, a potem podpalili Warszawę i wymordowali się sami.
Inne tematy w dziale Polityka