Premier Tusk jednym zdaniem skrócił postępowania sądowe o jedną trzecią, z 830 do533 dni. Do wykonania tego dekretu potrzebny jest jeszcze czarnoksiężnik...
1. Wśród wielkich reform, zapowiedzianych w expose Donalda Tuska, trochę niezauważony przemknął fragment poświęcony reformie sądownictwa.Postępowania sądowe mają ulec skróceniu o jedną trzecią. Zachwycił się tą zapowiedzią premiera „Puls biznesu” i już wyliczył, że dzięki cudowi reformy w wymiarze sprawiedliwości ,średni czas postępowania sądowego w Polsce skróci się z 830 do533 dni.
2. No i proszę – jak tu nie kochać takiego premiera, który jednym zdaniem, wypowiedzianym w expose potrafi skrócić postępowanie sądowe o prawie rok. Powiedzmy sobie szczerze – czy Kaczyński by to potrafił? Ależ skąd!
Kaczyński nawet by nie wpadł na pomysł wydania takiego dekretu – skracam postępowanie sądowe o jedną trzecią!A to przecież tak genialnie proste....
3. Nie byłbym jednak sobą, czyli PiS-wską marudą,gdybym do wspaniałych zamierzeń rządu nie przyczepił się i tym razem. No bo skoro już Pan Premier, w przebłysku swego geniuszu,skrócił postępowania sądowe o jedną trzecia, to dlaczego nie o więcej. Dlaczego na przykład nie o połowę, z 830 do 415 dni?
Co tam o połowę... Pan Premier mógłby – gdyby chciał - skrócić postępowania sądowe o 100 procent.Wystarczyłoby wydać dekret, że sprawy sądowe mają być zakończone natychmiast, w tym samym dniu, w którym zostały wszczęte. Sądy 24-godzinne jako zasada do wszyskich kategorii spraw. Jak skracać, to skracać....
4. Pan Premier nie sprecyzował, w jaki konkretnie sposób skróci te postępowania. Czy wybuduje o jedną trzecią więcej sal sądowych i zatrudni o jedną trzecią więcej, czyli jakieś 4 tysiące, nowych sędziów plus dwanaście tysięcy urzędników sądowych (zatrudnianie nowych urzędników udaje się premierowi Tuskowi znakomicie, jak nikomu wcześniej), czy też na przykład zarządzi, żeby co trzeci pozew był obligatoryjnie wyrzucany do kosza, dzięki czemu zmniejszy się o jedną trzecia liczba spraw.
Tego na razie nie wiemy, ale w końcu od tego nie jest premier, tylko minister sprawiedliwości, który od kilku dni nazywa się Jarosław Gowin.
5. Minister Gowin musi teraz wykonać światły dekret premiera i przy tej samej liczbie sędziów (wzrostu się nie przewiduje),tej samej liczbie gmachów sądowych i sal, zmniejszającej się liczbie protokolantek i sekretarek (akurat w sądach wyjątkowo są skuteczne redukcje zatrudnienia), przy zmniejszonym budżecie sądownictwa (Rostowski z pewnością będzie ciął sądowe budżety) i przy zwiększonym wpływie spraw (liczba aktów oskarżenia, pozwów i wniosków stale wzrasta) – osiągnąć magiczne skrócenie postępowania sądowego o jedną trzecią.
Nie obniżając przy tym oczywiście poziomu orzecznictwa sądowego,bo i nie bardzo jest co obniżać.
6. Jak skrócić postępowania sądowe o jedną trzecią, mając coraz więcej spraw, coraz mniej pieniędzy i mając przeciw sobie coraz większy opór środowiska sędziowskiego, wkurzonego na wszystko - na zmiany w prawie o ustroju sądów powszechnych, na zapowiedzi uderzenia w sędziowski stan spoczynku, na coraz większą mizerię sądowych zarobków - vide wywiad z przewodniczącym Krajowej Rady Sądownictwa sędzią Antonim Górskim, na żółtych stronach wczorajszej „Rzeczpospolitej”?
Tego dzieła tnie mógł się podjąć żaden prawnik,żaden ekonomista, a nawet żaden polityk.
Podjął się tego zadania Gowin, nie wiem czy w pełni świadom, że są tym świecie wyzwania, o których filozofom się nie śniło.
7. Jeśli Gowin wykona to zadanie, to znaczy że jest on nie tylko filozof, ale i czarnoksiężnik....
Inne tematy w dziale Polityka