Przyznaję, wzruszył mnie szlachetny poryw serca Donalda Tuska, gdy w obronie pani Joanny z Krakowa ogłosił marsz miliona serc, który odbędzie się akurat na dwa tygodnie przed spodziewaną datą wyborów. W końcu sama sprawa z panią Joanna miała podobno miejsce jeszcze w marcu, o ile się nie mylę, więc i z marszem nie ma się co nadmiernie śpieszyć.
Zagrały mi w duszy niezapomniane nigdy wersy „Nazywam się Milijon – bo za miliony kocham i cierpię katusze” i pomyślałem – tak, stanę w tym marszu jako jeden z milijona.
Lekko, ale to naprawdę lekko się zawahałem gdy „Super express” podał, że pani Joanna stworzyła projekt „Omnes Pisces Habent Pussies” co z łaciny tłumaczy się : „ Wszystkie rybki mają cy*ki”. Ale pomyślałem, że gdyby „rybki” potraktować metaforycznie, to przecież rzeczywiście mają. I to jest piękne i prawdziwe. A prawda, wiadomo, jest najcenniejsza.
Poważnie zawahałem się dopiero wtedy, gdy w portalu „dorzeczy.pl” trafiłem na wyznanie pani Joanny ujawnione w rozmowie z nieznaną mi bliżej „Repliką” cytuję: „Moje myślenie było tyleż proste, co radykalne – skoro nie chcę być kobietą, to zostanę mężczyzną”. Przy okazji obejrzałem zdjęcie Johnego d’Arc, który bywa też panią Joanną.
I tu dopadł mnie dylemat nie do rozwiązania – to kto będzie na tych sztandarach, które poniesiemy w pochodzie miliona serc? Joanna czy Johny ? Johny czy Joanna? A może jakoś się podzielą? W godzinach nieparzystych Johny, a w parzystych Joanna? A ponieważ, gdy ruszy marsz do wyborów prawdopodobnie pozostaną dwa tygodnie, to w pierwszym na sztandarach będzie Johny a w drugim pani Joanna. Albo odwrotnie? Nie potrafię tego rozstrzygnąć. Może ktoś ma jakiś pomysł – Johny czy Joanna?
