Mniej więcej takie miano przyległo do samolotu De Havilland Mosquito, wielozadaniowej maszyny z okresu II wojny światowej, której w wszechstronności dorównało dopiero Panavia Tornado. Pseudonim ten wziął się z drewnianej konstrukcji ów sprzętu, na którą z początku brytyjskie dowództwo patrzyło nieprzychylnym okiem.
W tamtym okresie krążyło przekonanie w brytyjskiej generalicji, że aeroplan o drewnianej konstrukcji to rozwiązanie na wskroś przestarzałe. Geoffrey de Havilland – projektant Mosquito, musiał się nie lada wysilić by – jak czas pokazał – wyprowadzić wojskowych z jakże mylnego twierdzenia. Jako ciekawostkę dodam, że jej oblatywaczem był syn
Maszyna była szybka, zwrotna, o miłej dla oka sylwetce, i doskonale się ją pilotowało. Stworzono mniej więcej około 30 wersji do rozmaitych zadań – szturmowych ( głośny rajd na siedzibę gestapo we Francji), zwiadowczych, myśliwców nocnych, czy też walki elektronicznej. Ponoć Niemcy, a konkretnie firma Focke Wulf, starała się zbudować jej kopie, bez większego powodzenia.
Interesuję się rozmaitą tematyką, jestem zafascynowany światem, jego bogactwem i różnorodnością
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura
