Żyjemy w „posthistorycznej” epoce. W epoce, gdy tradycyjnie pojmowaną politykę zastąpiły zakulisowe działania tajnych służb. A zamiast wojen zaś (jakieś rzezie mają jeszcze miejsce, ale to na peryferiach „wielkiego świata), i tradycyjnych rodzajów broni – mamy finansowe przejęcia, opanowywanie mediów atakowanego kraju, agentów wpływu etc. Jednym słowem – sytuacja jak z „Montażu” Volkoffa.
Jak, w tych okolicznościach, jawi się ostatnia awantura w Rzepie? Kliniczny, klasyczny –jeszcze dobitniej – modelowy przykład działania opanowanego przez wrogi kraj tytułu prasowego.
Przejmując taki tytuł na okres wielu miesięcy/lat pozostawia się mu całkowitą „niezależność”. Zachowując jego polityczne, oczywiście prawicowe, zabarwienie. Gdyż tylko to zapewnia odpowiednią skuteczność przyszłego uderzenia…. Aż przychodzi godzina „W”. I – trzask, prask – do akcji wkracza właściciel – wymuszając pożądane zmiany. Zgodne z interesem prawdziwych zleceniodawców. Wypisz – wymaluj jak w Rzepie ze sprawą artykułu o trotylu.
Nasuwa się pytanie – czy nie można było w ogóle nie dopuścić do publikacji – unikając sytuacji, która przecież w jakimś stopniu (moim zdaniem – całkowicie) dekonspiruje cały układ?
Otóż, zastanawia w tym wszystkim jedna sprawa. Sprawa pewnej sekwencji zdarzeń…. Najpierw w sieci pojawiły się znane zdjęcia… Drastyczne zdjęcia…. Wymowa niektórych z nich w oczywisty sposób podważała oficjalny przekaz na temat katastrofy smoleńskiej. To, że zdjęcia te mogły być zrobione tylko przez kogoś ze służb specjalnych ościennego państwa - to rzecz oczywista (jedno z nich było robione np. na miejscu katastrofy z za szyby samochodu…. inne w prosektorium…). A teraz sprawa trotylu. Wyników ekshumacji. Czyli co – specsłużby rosyjskie same się obciążają?
Na tym etapie – tak się wydawać może. Ale dokąd to doprowadzi – to wiedzą tylko „inżynierowie – konstruktorzy” owego nowego „montażu”. Mnie się nasuwa pierwszy z brzegu wniosek – jak był wybuch na pokładzie Tupolewa, to kto podłożył ów ładunek? Przecież samolot startował z Warszawy, bez międzylądowania – a w Smoleńsku wylądować nie zdołał. Prawda?
Teraz łatwiej zrozumieć, dlaczego najpierw ów artykuł o trotylu musiał się ukazać, i dlaczego później stało się to, co się stało… Gdyż sprawa, zdaniem czekistów najwyraźniej nie dojrzała jeszcze do ostatecznego rozwiązania… Ale naszym władcom dano kolejny – tym razem bardzo mocny sygnał. Ktoś kogoś mocno za „jaja” trzyma i co jakiś czas mocno ściska… Pojawiają się głosy, że Rosjanie zmierzają do zdestabilizowania sytuacji w Polsce grając sprawą katastrofy smoleńskiej. I tym tłumaczy się kolejne przecieki z tamtej strony na temat katastrofy. Może tak - może nie. Raczej - NIE. Gdyż cel jest zapewne inny. A tym celem jest wasalizacja polskiego rządu... Zważywszy na okoliczności... czy jest to cel nierealny?
Inne tematy w dziale Rozmaitości