Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1897
BLOG

Co oznacza stwierdzenie wybuchu jako przyczyny katastrofy 10.04?

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Rozmaitości Obserwuj notkę 65

 Od pewnego czasu stało się oczywistym jak wygląda strategia Rosjan, gdy idzie o wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Do czego, dokonywane z ich przestrzeni medialnej, te wszystkie „wrzutki” zmierzają. Otóż nieuchronnie wszystko to zmierza do momentu, gdy udowodnione zostanie, że za przyczyną tragicznej katastrofy stoi eksplozja/e ładunku wybuchowego. Kalkulacja Rosjan jest prosta - wybuch wskazuje na to, że ładunek podłożono w Warszawie. I to miało by zdjąć z nich odpowiedzialność.

Przyjrzyjmy się, jakie elementy wskazywały na wybuch, jako przyczynę katastrofy,  już wcześniej:

·       Od początku podkreślano, że rozczłonkowanie wraku samolotu, jakie miało miejsce, nie było by możliwe w wypadku „normalnej” katastrofy. Także sposób rozerwania Tupolewa wskazywał na wybuch.

·       Wskazywały na to zapisy TAWS i FMS (rozpad nastąpił w powietrzu, na wys. około 30 metrów)

·       Wskazywały na to zeznania kilku świadków, którzy widzieli zwłoki ofiar po katastrofie (zerwana z nich odzież - zjawisko występujące właśnie w wypadku wybuchu na pokładzie samolotu). Takie zeznania złożyli m. innymi chor. Muś i por. Wosztyl.

·       Zdjęcia „wrzucone” do Internetu ze strony rosyjskiej potwierdzały taki widok zwłok ofiar.

·       Wskazywały na to zeznania kilku świadków rosyjskich, którzy widzieli jakiś ogień etc.(różne wersje tego) na upadającym Tupolewie

·       No i  - finalnie – mamy teraz – badania przeprowadzone na obecność trotylu.

Dokąd to nas prowadzi? Wydaje się, że będziemy musieli rozwikłać następującą zagadkę:

a)    czy wybuchł ładunek podłożony w Polsce jeszcze

b)   czy też eksplozje wywołały jakieś „przyczyny zewnętrzne”. Tak to ujmę w tej chwili enigmatycznie….

Rozważmy wariant „a” – można zakwestionować taką możliwość z kilku powodów. Po pierwsze – samolot był przed odlotem sprawdzany na obecność materiałów wybuchowych (jest notatka o wykorzystaniu psa, detektorów). Nic nie wykryto. Czy to przesądza sprawę? Nie, nie przesądza. Materiały mogły być doskonale zamaskowane, zatopione pod warstwą innych substancji. I dopiero po wybuchu znalazły się na fotelach, innych częściach wraku, ciałach ofiar……. Nie można takiej okoliczności wykluczyć. Nie można też wykluczyć tego, że badania zrobiono niekompetentnie, niedokładnie. Są ku temu wskazówki... Ale….

Rozważmy wersję „b”. Wydaje się o wiele mniej prawdopodobna. Z rakietami na naszego Tupolewa? Cóż, przeprowadźmy jednak takie intelektualne ćwiczenie:

- samolot ewidentnie błędnie naprowadzano, by znalazł się w określonym miejscu w okolicach lotniska w Smoleńsku – po co to robiono? To słynne „na kursie i ścieżce”….

- zeznania niektórych świadków mówią o jakimś „warkoczu dymu, spalin” czy czegoś podobnego, który towarzyszył Tupolewowi bezpośrednio przed wypadkiem.

- i wreszcie najważniejsze – to co wynika np. z zeznań chor. Musia. Co potwierdzają też inne dowody (zdjęcia satelitarne). Rosjanie niezwłocznie po katastrofie rozpoczęli dekompozycję miejsca katastrofy – wycinali drzewa, przenosili części wraku, niwelowali nawet teren spychaczami! Bez udziału naszych przedstawicieli! Czy tak postępuje strona, która nie ma nic do ukrycia? Postępując w ten sposób Rosjanie unaoczniają jedno – że byli przygotowani na fakt wystąpienia katastrofy smoleńskiej, bez względu na to, jakie przyczyny miały ją wywołać! I postanowili zatrzeć wszystkie istotne ślady! I w tym czasie nie dopuścili nas do śledztwa! A decyzje w tym zakresie, to oczywiste, musiano podjąć jeszcze przed katastrofą! (naprowadzanie…)

Z takimi oczywistymi faktami mamy dziś do czynienia. Proszę zestawić je z wypowiedziami prorządowych komentatorów, oficjeli, blogerów , tzw. "autorytetów”…… Dla nich ciągle mamy do czynienia z „normalną katastrofą”….  Wstyd i hańba.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (65)

Inne tematy w dziale Rozmaitości