Od miesięcy w Internecie trwa walka na argumenty zwolenników i przeciwników rządowej wersji przebiegu katastrofy smoleńskiej. Irytuje mnie w tym wszystkim rzecz jedna. Nieporadność, zagubienie adwersarzy „bractwa pancernej brzozy”. Niby „przygważdżają”, udowadniają – ale tak „udolnie”, że oficjalna wersja trwa i trwa…. Ponieważ wkrótce ma powstać jakiś twór osobowy (wokół niejakiego pana Laska, zapewne), który ma tłumaczyć ciemnemu ludowi to, czego jeszcze nie zrozumiał w „temacie katastrofy smoleńskiej” – spieszę wtrącić swoje „trzy grosze”.
Powiem najpierw, że nie zamierzam nic a nic zajmować się jakimiś technicznymi detalami. Jako całkowity laik w tym względzie pozostawiam tą dziedzinę panom Nowaczykowi, Szuladzińskiemu czy Biniendzie. Moje pytania dotyczą takich spraw, których rozpoznanie wymaga zaledwie odrobiny, krzty logicznego myślenia. I niczego więcej. Dotyczą wiarygodnych, powszechnie znanych faktów. Do dzieła więc.
1. Pytanie pierwsze – na podstawie jakich dowodów wypracowała komisja Millera swoje ostateczne stanowisko w sprawie katastrofy? Zdobytych osobiście? Czy otrzymanych od Rosjan? To bardzo ważne pytanie. A jaka jest prawidłowa na nie odpowiedź? Komisja Millera sama nic nie badała. Bowiem, jak wynika to z wypowiedzi złożonej 27 września w Sejmie przez Prok. Gen. RP - A. Seremeta, w trakcie debaty na temat katastrofy smoleńskiej - przez 3 (trzy) dni po katastrofie Rosjanie nie dopuszczali naszych przedstawicieli do miejsca jej wystąpienia! Po tym czasie nie było już czego badać! Bo Rosjanie, w międzyczasie, zatarli wszelkie ślady! I to jest kluczowa sprawa. Badamy katastrofę smoleńską na podstawie „dowodów”, które otrzymaliśmy od Al Kaidy!!!!!! Czy poza wystąpieniem Seremeta są jakieś inne dowody w tym zakresie? Są. Jest relacja dr Książka – potwierdza ona to samo, gdy idzie o delegowanych do Smoleńska lekarzy. A czym jest fakt, że badania pirotechniczne wraku samolotu przeprowadza się dopiero w końcu 2012 roku? Po takim czasie?
2. Pytanie drugie – dlaczego komisja Millera fałszowała zamieszczoną przez siebie wśród załączników trajektorię lotu Tupolewa? Ukrywając na niej prostokącikiem w kolorze tła czerwony znacznik wystąpienia zapisu TAWS #38?
3. Pytanie trzecie – dlaczego ukrywa się istotne dowody w sprawie katastrofy? Np. – nagrania rozmów w kabinie Jaka z dziennikarzami? Część opisową ekspertyzy IES zapisów (kopii, oczywiście – oryginałów bowiem nie mamy) „czarnej skrzynki” Tupolewa?
4. Pytanie czwarte – dlaczego musiano kopiować czterokrotnie zapisy „czarnej skrzynki” a każda kopia różniła się od wszystkich pozostałych? Dlaczego finalna kopia tak znacząco różni się od oficjalnej wersji zamieszczonej w rosyjskim raporcie MAK?
5. Pytanie piąte – dlaczego komisja Millera bezkrytycznie przyjęła, że wskazane przez Rosjan drzewa - były ścinane w całości lub części (gałęzie tych drzew) właśnie przez naszego Tupolewa? Przecież tego ranka także inne samoloty próbowały wylądować. Wiemy o dwóch próbach (nieudanych) rosyjskiego IŁ –a. I proszę nie mówić, że „pasuje” to do trajektorii lotu właśnie Tupolewa. Gdyż każdy wówczas naprowadzany samolot musiał poruszać się po tej samej ścieżce…. Jasne i oczywiste? Są świadkowie, którzy widzieli jak wspomniany IŁ przy drugiej próbie lądowania przelatywał nad lotniskiem tak nisko, że przechylonym lewym skrzydłem prawie dotykał ziemi…
6. Pytanie szóste, ostatnie tutaj – dlaczego ekspertyza IES w Krakowie zapisów (kopii co prawda) „czarnej skrzynki” nie potwierdziła faktu zderzenia samolotu z drzewami? Żadne odgłosy takiego rodzaju nie zarejestrowały się. A przecież musiały by, gdyby miały faktycznie miejsce.
Tych pytań postawić można znacznie więcej. Ale jak się postawi ich zbyt wiele to może w ich masie utonąć sedno sprawy… Najważniejsza jest pierwsza sprawa. Naszym specjalistom uniemożliwiono przebadanie miejsca katastrofy. Wszystkie dowody w sprawie pochodzą od Rosjan.
Na koniec nie mogę nie wskazać na rzecz jeszcze inną – dlaczego przez te pierwsze trzy dni, gdy Rosjanie blokowali nam dostęp do miejsca katastrofy – nasz rząd nie protestował? Dlaczego wychwalał niezwykle efektywną, doskonałą a przecież całkowicie fikcyjną „współpracę” w ramach smoleńskiego śledztwa? Dlaczego musiał się zgodzić na wybór konwencji chicagowskiej na podstawę prawną postępowania wyjaśniającego przyczyny katastrofy?
Już wkrótce na pytania te padnie odpowiedź…
P.S. Jeszcze inna rzecz wskazuje na to, że wystąpienie Seremeta w Sejmie (27.IX.2012r.) było w napięciu oczekiwane... Przez Marszałek Sejmu Ewę Kopacz jak się okazało, na pewno. Po zakończeniu debaty sejmowej, w późnych godzinach wieczornych zorganizowała bowiem konferencję prasową, w trakcie której umniejszała znaczenie swojej obecności w Smoleńsku. Zaprzeczała, jakoby reprezentowała tam rząd (sic!). Strach jej zajrzał w oczy? Ale cóż, czy sprawa ta została, stosownie do jej wagi, nagłośniona? Otóż nie. I wszyscy za to ponosimy odpowiedzialność... ja chyba jednak nieco mniejszą. Od miesięcy o tym piszę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości