Odpowiadam panu Rafałowi Ziemkiewiczowi, co prawda nie wprost, bowiem notkę na temat jego poglądów na sprawę katastrofy zamieścił kto inny (link) tym niemniej jednak – odpowiadam.
Od razu stwierdzę, że stanowisko, jakie zajmuje w tej sprawie Ziemkiewicz, nie jest mi obce. Też tak uważałem. Iż w dobie totalnej inwigilacji wszystkiego przez wszystkich było by to (tzn. zamach w Smoleńsku za sprawą działań Rosjan) po prostu niemożliwe. Że nie odważyli by się. I dalej ten punkt widzenia nic nie traci ze swojej wagi, wymowy. Tyle, że….
…. Tyle że pan Ziemkiewicz jednego nie bierze pod uwagę. Podobnie jak i ja przez dłuższy okres czasu. Tym czymś jest taki oto scenariusz, że bombę podłożono w Polsce. Bez wiedzy i nie przy udziale Rosjan. Czy w takim wypadku – ktokolwiek rzucał by od razu oskarżenia (myślę o „obserwatorach” z Zachodu i Wschodu też…) na stronę rosyjską? Fakt, miał miejsce wybuch, ale czy wiadomo kto za tym stoi? Dziesiątki faktów, tak to przynajmniej wygląda, potwierdzają tą tezę.
A przede wszystkim jeden, podstawowy – dlaczego strona polska tak się zachowywała? Dlaczego nie wzywała pomocy międzynarodowej, gdy przez pierwsze trzy dni odcięto nas od dostępu do smoleńskiego śledztwa? Dlaczego zgadzano się na wszystkie rosyjskie wnioski? Także ten, iż trzeba uznać lot za cywilny? Dlaczego pod niebiosa wychwalano całkowicie fikcyjną w tym momencie współpracę w ramach smoleńskiego „śledztwa”? Dlaczego u nas od razu rozpowszechniano wersję, że wszyscy zginęli, choć nie byli w tym względzie w ogóle w tym czasie – przez Rosjan o tym informowani? Dlaczego nie reagowano, gdy Rosjanie podawali fałszywy czas katastrofy? Czy nie można odnieść wrażenie, że wysyłano do Rosjan sygnał – załatwcie jakoś tą sprawę, zatajcie prawdziwe przyczyny katastrofy – a my zrobimy wszystko, czego zażądacie?
Czas zastanowić się nad reakcją Rosjan. Czy, w świetle faktu, że wybuchy na pokładzie Tupolewa były dla nich zaskoczeniem – dziwi ich postawa? Nie. Moim zdaniem zachowali się racjonalnie – ze swojego punktu widzenia, oczywiście. Odcięto nas od śledztwa, gdyż chcieli samodzielnie ustalić prawdziwą przyczynę katastrofy. I to zrobiono. Części samolotu zbierano już w godzinę po jej zaistnieniu. Tak zeznali piloci z Jaka – Muś, Wosztyl. Bez udziału naszych śledczych. Czy to nie symptomatyczne? Początkowo zdawało mi się, że Rosjan najbardziej obciąża fakt, iż nikt katastrofy nie przeżył. I dalej tak to wygląda. Ale jedna rzecz też się nasuwa. Niektóre ciała ofiar, wkładane do trumien – ważyły po kilkanaście kilogramów. Przede wszystkim tych, którzy siedzieli w salonce z generalicją i jej pobliżu. W takim stopniu były zmasakrowane. Bo samolot nie upadł na ziemię, jak to ujmował raport MAK/Millera – ale został rozniesiony w wyniku „wielopunktowych wybuchów” – tak twierdzą autorytety naukowe. Tak więc – może rzeczywiście nikt nie przeżył?
Powracając do głównego wątku notki – myślę, że pan Rafał Ziemkiewicz takiego scenariusza zdarzeń w Smoleńsku, realnego przecież ( tak uważam), nie bierze – wbrew faktom – pod uwagę.
Inne tematy w dziale Rozmaitości