Jerzy Korytko Jerzy Korytko
689
BLOG

Trzy osoby, które mogły przeżyć katastrofę - a rosyjski "bardak"

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

Informacja o trzech osobach, które mogły przeżyć katastrofę smoleńską zawiera drugie dno:

§    po pierwsze musimy zwrócić uwagę na to, co wiadomo na temat identyfikacji i sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Powszechnie uważa się, że zaistniało przy tym mnóstwo błędów i nieprawidłowości  będących wynikiem bałaganu, chaosu po stronie rosyjskiej, niezamierzonego jednak. Nie zgadzam się z tą tezą.

§    Błędy popełniono – ale czy było to wynikiem bałaganu? Postępowanie w sprawie wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej prowadziła nie tylko komisja MAK. Ale równocześnie państwowa komisja na czele której stanął Premier FR Putin. Margines na bałagan w czynnościach – zerowy. Nikt nie odważył by się zaniedbać czynności, od wypełnienia których mogła zależeć dalsza kariera funkcjonariusza/urzędnika biorącego w tych czynnościach udział (i żeby tylko kariera).

§    A jednak skala nieprawidłowości (szczególnie gdy idzie o dokumentację z identyfikacji i sekcji zwłok)jest porażająca. Już samo to musi wskazywać na jedno – to nie mogło być rezultatem przypadku. To świadome zachowanie strony rosyjskiej. Jeden, dwa przypadki pomyłek można by próbować tłumaczyć – ale taką ich masę?

§    Przeprowadzono już u nas kilka ekshumacji. Tych ofiar, których dokumentacja budziła największe zastrzeżenia. Dotychczasowe wyniki nie dają jednoznacznej odpowiedzi. Zastanawia jedno – tam, gdzie dokumentacja była ewidentnie fałszywa (np. w wypadku św. pam. Przemysława Gosiewskiego czy Zbigniewa Wassermana) w trumnach znajdowały się właściwe ciała. Czyżby o to chodziło?  Zasugerować kolejność sprawdzania prawidłowości pochówku – by ewentualne kolejne wnioski ekshumacyjne – oddalać? (przecież w zasadzie się zgadza, to były te ciała…po co więc to kontynuować?) Strach się bać, wobec tego, co może znajdować się w grobach ofiar, których dokumentacja zgadza się co do joty…

§    I proszę tutaj nie mówić o tym, że dokonuję nieuprawnionych uogólnień. Mamy bowiem sprawę zwłok św. pam. Anny Walentynowicz.  Po otwarciu jej trumny (mam na myśli tą drugą, w której po zamianie miała się znajdować) rodzina długo zgłaszała wątpliwości co do tego, że to jest jej ciało. Sprawę rozstrzygały badania DNA dokonywane już u nas, po ekshumacji. Ale rodzina zwracała uwagę na co innego. Że stan ciała Pani Anny w istotny sposób różnił się od tego, w jakim był on w trakcie okazania w Rosji. Tak twierdził wnuk Pani Anny – Piotr Walentynowicz. Ale nie tylko – to samo twierdził jeden z lekarzy, p. Książek, inna z rodzin, której omyłkowo okazano zwłoki  św. pam. Walentynowiczowej. Była przecież ona powszechnie znana, problemów z identyfikacją nie było. Dlaczego w Polsce więc stan jej zwłok był w tak drastyczny sposób inny? Niektórzy mówili, że zwłoki mogły zostać sprofanowane już po okazaniu rodzinie. Ale ostatnio pojawiła się inna informacja – oto rodzina zakwestionowała poprawność badań DNA. Nie znamy szczegółów tego, ale trudno sobie wyobrazić sytuacje, iż nie ma ku temu jakichkolwiek argumentów. Dokąd to wszystko nas prowadzi?

§    Bałagan związany z identyfikacją zwłok ofiar katastrofy nie ograniczał się tylko do wytworzonej dokumentacji. Przecież jeszcze po kilku tygodniach Rosjanie przesyłali kolejne fragmenty zwłok. Powstawała konieczność przeprowadzania tzw. dochówków.  Pewną część szczątków ciał ofiar skremowano bez identyfikacji!!! Proszę zwrócić na to uwagę. To ważne. A może być jeszcze ważniejsze.

§    Bo proszę tylko pomyśleć – co wynikało by np. z faktu, gdyby po ekshumacji wszystkich ciał ofiar katastrofy, okazało się, że nie doliczono  się wszystkich 96 osób? Co – niemożliwe? W tej sprawie wszystko jest możliwe – nawet i to. Bowiem możliwe, że trzy osoby z miejsca katastrofy mogły zostać zabrane  do jakiegoś szpitala. I niekoniecznie ich zwłoki trafiły później do Polski. Gdyby zmarły, oczywiście. Skala fałszywych śladów w tej sprawie, pozornych zaniedbań jest przeogromna.

Reasumując – wszystko to było świadomym, od początku podjętym przez Rosjan zabiegiem – swoistą „maskirowką”  (tak, tak -  w tym wymiarze – bez wątpliwości) mającą uniemożliwić nam kiedykolwiek dojście do prawdy. Wot bardak, drug, znajesz? Prosto bardak.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości