Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1152
BLOG

Międzynarodowe aspekty katastrofy smoleńskiej

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Rozmaitości Obserwuj notkę 21

 Czy możliwe byłoby dokonanie zamachu na naszego Tupolewa w taki sposób, by pozostało to całkowicie nie do wykrycia? Nie, oczywiście, że nie.

Dziś tajne służby – szczególnie Stanów Zjednoczonych mają ogromne możliwości inwigilacji wszystkich i wszędzie. Głównie za sprawą satelitów szpiegowskich, chociaż nie tylko. Kto oglądał film „Body of Lies” wie o czym piszę. I w tym względzie wypada się zgodzić z gen. Czempińskim. Rzeczywiście, gdyby na Tu154M1 dokonano zamachu bombowego – to nie dałoby się tego ukryć. Tylko że Czempiński z faktu tego wyprowadza wniosek – skoro tak, to o żadnym zamachu nie mogło być mowy. Bowiem Rosjanie, też o tym wiedząc – nie byli by w stanie na coś takiego się zdecydować.

Uważam, że takie rozumowanie jest błędne.   Rosjan mogła powstrzymać tylko rzecz jedna – nieuchronność konfliktu z Zachodem w wyniku wykrycia sprawy. Pewność, że ich akcja spowoduje kontrakcję. Jakieś represje, retorsje, sankcje – jakiejkolwiek natury – głównie gospodarczej. Odwrotnie – pewność, że nic takiego nie będzie miało miejsca – była głównym motywem zamachu. Wykażę to w poniższym tekście.

Po  11 września  jeden wniosek stał się oczywisty. Największym zagrożeniem dla dzisiejszego porządku polityczno-gospodarczego stał się  terroryzm. Ta sprawa spowodowała, że wczorajsi śmiertelni wrogowie USA i Rosja – znaleźli się w tej samej, do pewnego stopnia,  sytuacji. Oba państwa stały się bowiem celem ataków terrorystycznych. Musiało to zrodzić konsekwencje – i zrodziło. Nie znamy szczegółów zawieranych porozumień – ale wiadomo od dawna , że jakaś współpraca została nawiązana. To m. innymi za jej przyczyną Rosjanie mogli dopaść w końcu przywódcę Czeczenów – Dudajewa (Amerykanie udzielili Rosjanom niezbędnej technologii satelitarnej). USA natomiast stale potrzebowały rosyjskiego wsparcia w penetracji środowisk radykalnych islamistów – szczególnie na terenach dawnych  wschodnich republik radzieckich. Stamtąd płynęła bowiem pomoc zarówno dla afgańskich Talibów jak i Al Kaidy. Wszystko to czyniło dawnych śmiertelnych wrogów – sojusznikami. Chociaż w tak wąskim zakresie spraw, ale jednak. Dodatkowo USA zmagają się ostatnio z olbrzymim problemem finansów publicznych i otwieranie z ich inicjatywy jakichkolwiek frontów konfliktu staje się rzeczą wątpliwą. Wystarczy prześledzić sprawę wielokrotnie zapowiadanego przez Izrael wspólnego z USA uderzenia na instalacje atomowe Iranu. Ostatni zamach bombowy w Bostonie przypomina USA czym się powinny dziś zajmować, na pewno nie katastrofą smoleńską. Tak więc – gdyby USA posiadały jakąś istotną wiedzę na temat okoliczności katastrofy smoleńskiej – to czy, nie przymuszone okolicznościami, musiały by z własnej inicjatywy, robić z tej wiedzy użytek?  Nie powstały takie okoliczności – więc nie musiały.

Czy musiała interweniować Unia Europejska czy NATO? O tym, że były próby włączenia się przedstawicieli UE do prac technicznych przy badaniu okoliczności katastrofy smoleńskiej – wiadomo praktycznie od początku. Praktycznie od  dnia 13-go kwietnia 2010r. To wówczas, na sławetnej telekonferencji pod przewodnictwem premiera FR –Putina – poinformowała o tym Tatiana Anodina – przewodnicząca rosyjskiego MAK. Stwierdziła ona:   „……organy śledcze Unii Europejskiej oraz innych państw wyraziły chęć uczestnictwa w pracach komisji technicznej, jeżeli zaistnieje taka potrzeba”.  

Zdaniem Anodiny nie było potrzeby by z tych inicjatyw skorzystać. Obecni na telekonferencji nasi przedstawiciele nie odnieśli się do tej kwestii ani jednym słowem. Jest sprawą oczywistą, że decydujące znaczenie dla ewentualnego podjęcia działań przez UE, w związku z zaistnieniem sprawy katastrofy smoleńskiej, będzie miało stanowisko Niemiec.  Przez ostatnie lata byliśmy świadkami zacieśniania współpracy gospodarczej Moskwy i Berlina. Najbardziej znanym jej przejawem, najbardziej istotnym i wiążącym oba państwa na dziesięciolecia – była budowa rurociągu Nordstream. Nie ma potrzeby dalej tego analizować. Oczywistym jest, że nie będąc przymuszonymi zewnętrznymi okolicznościami Niemcy, z własnej inicjatywy, nie będą angażowały się w sprawę smoleńską. Dla gospodarki RFN rosyjski gaz jest absolutnie niezbędny. Koniec, kropka.

Mówiłem o  „zewnętrznych okolicznościach”.  Iż tylko za ich wystąpieniem USA, RFN czy, szerzej, UE i NATO - będą musiały interweniować, podjąć jakieś działania. O jakie okoliczności może chodzić?

To bardzo oczywista sprawa. Te   „zewnętrzne dla całej sprawy okoliczności”  to stanowisko polskiego rządu. Gdyby nasz rząd się o taką pomoc – ze strony naszych sojuszników w UE i pakcie NATO – upomniał. Zbliżyliśmy się do kluczowej kwestii – czy Władimir Putin i grupa jego najbliższych współpracowników – mogli przewidzieć stanowisko polskiego rządu wobec zaistnienia katastrofy smoleńskiej?  Nawet gdyby od początku znał on prawdziwe jej przyczyny?

Tak, myślę, że tak. Upewniał ich o tym okres poprzedzający tragiczne wydarzenia z 10 kwietnia. Przeprowadzone wówczas rozmowy na różnych szczeblach, także bezpośrednie Putina z Tuskiem. Musieli mieć pewność, że z powodu tej sprawy Tusk nie pójdzie na wojnę. Kto wie, może kagebiści w tym okresie postarali się o jakieś zabezpieczenie. Znaleźli jakieś „haki” na Tuska i jego drużynę. Może przy negocjacjach umowy gazowej? Kto wie. Za coś takiego na Ukrainie siedzi Tymoszenko. Od początku wiadomo było, że Polska (czytaj – nasz rząd Donalda Tuska) w całej sprawie to najsłabsze ogniwo. Ochłodzenie naszych stosunków z USA. Zerwanie negocjacji w sprawie „tarczy antyrakietowej”,  jawny klientelizm wobec Niemiec Merkel. Ponadto – przecież w Smoleńsku nie zaatakowano państwa polskiego. Tylko przeciwników politycznych obecnej polskiej władzy. Czy nie tak to miało wyglądać ?  Kto chciałby umierać czy choćby iść na wojnę z powodu Lecha Kaczyńskiego? Reasumując – Rosjanie mieli prawo przypuszczać, że rząd Donalda Tuska zachowa się bardzo defensywnie. A na pewno nie pójdzie na wojnę. A jak to będzie skutkowało w przestrzeni międzynarodowej? Nikt się nie odezwie, wszyscy będą siedzieć cicho – milcząco akceptując rodzący się nowy podział stref wpływów w Europie. USA wykazują coraz większe désintéressement dla naszego rejonu świata, Rosja przywraca tu swoją dominację.

Przyjrzyjmy się faktom, jakie po katastrofie smoleńskiej nastąpiły. Poszukajmy w nich potwierdzenia lub zaprzeczenia powyższych tez.

·        Już w kilkanaście minut po katastrofie przedstawiciele rządu Donalda Tuska przekazywali taki komunikat   ”katastrofę spowodowały trudne warunki pogodowe i najprawdopodobniej błąd pilotów – wszyscy pasażerowie zginęli”. Było to kierowane do polskiej opinii publicznej, ale także, kto wie, może przede wszystkim – do opinii międzynarodowej.

Przekaz był oczywisty. Rosjanie z katastrofą nie mają nic wspólnego. To splot nieszczęśliwych zdarzeń. Presja „głównego pasażera”. Ale ile rzeczy można z tego zachowania wyczytać, wydobyć. Bo zwróćcie uwagę Państwo – szybkość opublikowania komunikatu. Oznacza jedno – na pewno nie był on z  nikim z zewnątrz konsultowany. Przygotowany on był najprawdopodobniej w godzinach nocnych. Gdyż za sprawą znanego komunikatu służby wywiadu wojskowego o tym, że Tupolewa może spotkać jakieś nieszczęście – wiedziano już w dniu poprzednim. Ekipa Tuska najwyraźniej doszła do wniosku, że w istniejącej sytuacji nie ma żadnych szans na uzyskanie realnej pomocy od sojuszników. Postanowiono wobec tego „nie iść na wojnę”. Nie dawać Rosji jakiegokolwiek powodu, pretekstu do eskalacji działań. Świadczy to dobitnie o jednym – o marginalizacji Polski w relacjach z najważniejszymi mocarstwami. O świadomości tego przez Sikorskiego, Tuska. O świadomości klęski własnej polityki zagranicznej. Spokój, pokój za wszelką cenę. Nawet za cenę upodlenia i przyjęcia haniebnych warunków. I takie okoliczności właśnie miały miejsce.

Bowiem musiano w milczeniu tolerować fakt, przez wiele tygodni, podawania przez Rosjan fałszywego czasu katastrofy.

W milczeniu przyjęto film tzw. 1:24. Analiza ABW nie stwierdziła naruszenia integralności nagrania. Taki był oficjalny komunikat. Później prokuratura informowała, że otrzymała od Rosjan inną kopię filmu – „lepszej jakości”. To na tej kopii nie było słów wypowiadanych po polsku ani odgłosów strzałów. A co z tą pierwotną kopią?

Przez pierwsze trzy dni Rosjanie nie dopuszczali naszych przedstawicieli do prac przy badaniu okoliczności katastrofy. Ani lekarzy do sekcji zwłok. A co robili nasi przedstawiciele? Zachwalali w tym czasie „nadzwyczajną, doskonałą współpracę” w ramach smoleńskiego śledztwa. Wystarczy zapoznać się z zapisem telekonferencji z dnia 13 kwietnia 2010r. A przecież żadnej współpracy nie było!

I wreszcie – rząd Tuska zgodził się, tego samego dnia, na uznanie lotu Tupolewa za cywilny i, w związku z tym, prowadzenie śledztwa w oparciu o 13-ty załącznik do konwencji chicagowskiej w sprawie badania katastrof lotniczych. Szczyt hańby. Zawarte porozumienie  miało tylko formę ustną. Nie wiemy do końca kto je zawarł i w jakich okolicznościach. Myślę, że za sprawą swojej agentury ulokowanej w naszym aparacie państwowym Rosjanie doskonale wiedzieli do czego w relacjach z Poską mogli sie w tej sprawie posunąć.

Ale jaki przekaz wysłano do międzynarodowej społeczności? To było wołanie o pomoc?  Czy raczej – nic się nie stało, państwo polskie nie zostało zaatakowane. To tylko zginęło kilkadziesiąt nieważnych dla rządu osób. Tak to miało wyglądać  - i wyglądało.

I jeszcze jedno zdanie do tych, którzy twierdzą, że Rosja nie miała powodu, by organizować zamach. To absolutna ślepota – w sytuacji, gdy planuje się trwale wpływać na przebieg zdarzeń w naszym kraju –w sytuacji , gdy pojawiła się możliwość eliminacji  jednym zamachem najgroźniejszych przeciwników politycznych - nie skorzystanie z tego, z punktu widzenia nowej rosyjskiej doktryny – byłoby karalnym wręcz zaniechaniem…..

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Rozmaitości