PO dołuje w sondażach, tak więc trwoga zapanowała w szeregach jej zwolenników. Szuka się rozpaczliwie jakichś środków zaradczych. Jakichś nowych pomysłów, które mogą odwrócić sytuację. Jakieś nadzieje Tusk i jego najbliższe otoczenie pokładają zapewne w ogłoszonych ostatnio przyspieszonych wyborach władz partii. Tyle, że to nie musi skutkować czymkolwiek dla PO pozytywnym… Jak długo bezkarnie można wmawiać społeczeństwu, że wewnętrzne przetasowania na szczytach władzy przełożą się na poprawę sytuacji gospodarczej choćby?
Ale widać gołym okiem również, że sztabowcy PO jednej rzeczy boją się jak diabeł święconej wody. Otóż w żadnej wypowiedzi, nawet spośród tych najbardziej krytycznych, nie chcą przyznać, że wielki wpływ na ostatnie notowania PO i Donalda Tuska oraz jego rządu - ma ocena przebiegu wyjaśniania okoliczności katastrofy smoleńskiej. Zarówno przez rządową komisję Millera jak i NPW.
Ta koincydencja jest, moim zdaniem, świadomie ukrywana. Ale są dowody na to, że Tusk i jego doradcy zdają sobie z wagi problemu doskonale sprawę. Bowiem równocześnie trwa w Internecie mobilizacja dziesiątków „zdalnie sterowanych” blogerów, w mediach pojawia się też często pan Maciej Lasek, wspomagany Artymowiczem, których wypowiedzi mają za zadanie osłabić wymowę zarzutów kierowanych pod adresem jakości i rzetelności smoleńskiego śledztwa. To bardzo zsynchronizowana akcja. Widać to gołym okiem. Ale równocześnie – to bardzo rozpaczliwa i skazana na porażkę akcja. Dlaczego? Już wyjaśniam…
Powodów jest wiele, ale najważniejsze jest to, że nic nie uda się wyjaśnić w najbliższej przyszłości, mówiąc w pewnym uproszczeniu – „po linii tez raportu Millera”. Nie można liczyć na zwrot jakiegokolwiek kluczowego dowodu przez Rosjan. (Inną sprawą jest co, co badanie tych dowodów mogło by wnieść do sprawy…). Nie można też liczyć na to, że prowadzone już badania przyniosą dla zwolenników tez raportu Millera korzystne wyniki. Chyba to z tego powodu ogłoszenie wyników tych badań przekładane jest na święty – nigdy… A jak długo można polegać na zaklinaniu rzeczywistości? Na propagandzie - nie popartej żadnymi realnymi faktami, gdy jednocześnie fakty uprzednio podawane za prawdziwe, sypią się w zderzeniu z aktualnym stanem wiedzy?
Zastanówmy się przez chwilę, co dla oceny sytuacji politycznej w Polsce oznaczało by oficjalnie uznanie, że przyczyny katastrofy smoleńskiej były inne, niż te, które sformułowano w raporcie MAK/Millera. Dla mnie sprawa jest jednoznaczna. Musiało by to oznaczać poważny wstrząs. Tąpnięcie wręcz. Gwałtowny spadek poparcia dla PO i Donalda Tuska osobiście. Gdyby jeszcze do tego udowodniono, że przyczyną katastrofy był zamach terrorystyczny, dokonany nawet przez nieznanych sprawców – nawet najwięksi, najbardziej zdeterminowani sympatycy PO zmienili by swoje pozycje. Przechodząc z pozycji zwolenników – na pozycję oskarżycieli. Jak widać gołym okiem dziś te pozycje nie są od siebie daleko odległe….
Inne tematy w dziale Rozmaitości