Jerzy Korytko Jerzy Korytko
2218
BLOG

Wartość dowodowa tzw. kopii zapisów "czarnej skrzynki" Tupolewa.

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Rozmaitości Obserwuj notkę 74

 Po lekturze kilku artykułów inż. Rachowskiego uznałem, że upublicznienie tez w nich zawartych jest wręcz moim obowiązkiem. Sprawa jest ważna. Rzuca nowe światło na wartość podstawowego dowodu służącego komisji Millera do sformułowania finalnych wniosków. Oto kilka najważniejszych cytatów z tekstów inż. Rachowskiego wyjaśniających całą kwestię.

O zastosowanej metodzie kopiowania danych z taśmy magnetycznej na nośnik cyfrowy:

Na wstępie należy powiedzieć, że tzw. kopiowanie sygnału z rejestratora MARS, o jakim wielokrotnie czytało się i słyszało w mediach publicznych, nie jest z gruntu czymś, co zasługuje na miano kopiowania. Pojęcie kopiowania odnosi się raczej do wytworzenia duplikatu w tej samej postaci, o tych samych cechach, własnościach, parametrach, itd. O kopiowaniu można mówić wtedy, gdyby dokonywało się w układzie magnetofon-magnetofon i w rezultacie takiego kopiowania powstawała kopia w postaci innej szpuli taśmy magnetycznej z mniej czy bardziej wiernym duplikatem oryginalnego zapisu magnetycznego. Nie zaś w przypadku, kiedy ogniwem pośredniczącym pomiędzy jednym obrazem na jednym rodzaju nośnika a drugim, innym obrazem charakterystycznym dla zupełnie innego nośnika. Zwłaszcza kiedy dla wytworzenia repliki zostaje zastosowany element przetwarzający - komputer, składający się ze specyficznych modułów sprzętowych, działającego wg specyficznego systemu operacyjnego i oprogramowania użytkowego. W takim przypadku można mówić jedynie o konwersji, o przekształceniu jednego obrazu w inny w całkowicie inny obraz. Całkowicie nowy jakościowo i materialnie obraz, co do którego możemy zaledwie domniemywać, że stanowi jakieś (trudno powiedzieć  jak wierne), odwzorowanie tego, co na źródłowej taśmie magnetycznej zostało rzeczywiście zapisane. 

Mało kto zdaje sobie sprawę, że to nawet nie kopie. Kopie byłyby wtedy, gdyby polskie organa śledcze przyjechały z urządzeniami do nagrywania analogicznymi do rejestratorów MARS-BM i MŁP-14-5 (ten sam mechanizm napędu taśmy, różny w każdym z tych rejestratorów) podłączyły je do wyjść odpowiednich kanałów rejestracji oryginalnych rejestratorów i przegrały to co wszystko, co się na oryginalnych taśmach znajduje. W tym przypadku jednak mamy zasadnicze rozdzielenie poszczególnych kanałów i równoczesną konwersję według narzuconego przez Rosjan systemu kodowania-dekodowania na pliki typu .DAT, .AVI. itp. Czyli taką sytuację, gdzie każda ścieżka, na taśmie synchroniczna zaczyna mieć swoją własną linię czasową, zależną od użytego kodeka. staje się przez to mniej czy bardziej asynchroniczna.  Z tego choćby powodu te eleganckie pliki cyfrowe podane min. Millerowi i organom polskim na płycie kompaktowej, to już nawet nie są kopie oryginałów, a tylko coś, co zasługuje w pełni na miano naśladownictwa, imitacji, czy też raczej szyderczej karykatury kopii.  Co nie oznacza, że nie mogą już one powiedzieć nic o szydercach, którzy je sporządzili. Mogą i właśnie to robią.

 

Cały szereg oficjalnych wypowiedzi (w tym przedstawicieli obu prokuratur) sugerowało w swoim czasie, że strona polska operowała jakoby na kopiach w formie taśmy magnetycznej. Stwierdzano np. że taśma ma ok. 100 m długości, a analiza 1 metra bieżącego taśmy wymaga tyle a tyle godzin czasu. "Taśma na odcinku 30 mm pofałdowana" - stwierdza ekspertyza IES-ZK Kraków. Tymczasem, jak wiadomo, strona polska nie dostała od Rosjan nawet kopii taśmy magnetycznej, na której wszystkie sygnały kanałowe byłyby względnie synchroniczne (jak w sygnale stereofonicznym, czy kwadrofonicznym). Strona polska otrzymała jedynie tzw. "zapisy", a właściwie - sygnały napięcia ODCZYTU, oddzielne dla poszczególnych kanałów rejestratora MARS i przetworzone cyfrowo w pliki w formacie WAV. W tej też formie sygnały te zostały zapisane na płycie kompaktowej CD-DVD.

 

O roli polskich przedstawicieli w procesie tzw. kopiowania.

Tymczasem tzw. kopiowanie nagrań dźwiękowych przez MAK musiało wyglądać wyłącznie tak, że specjaliści polscy przyglądali się tylko, dosłownie gapili się, jak specjaliści rosyjscy zakładają taśmę, załóżmy, że oryginalną, na urządzenie szpulowe, szpule się kręcą, coś tam może miga na ekranie komputera podłączonego do owego analogowego urządzenia odtwarzającego i za jakiś czas z nagrywarki CD/DVD komputera wysuwa się krążek z rzekomą "kopią". Nie mają przy tym do dzisiaj najmniejszego pojęcia, co w rzeczywistości rosyjskie oprogramowanie z sygnałem analogowym w rzeczywistości zrobiło, zarówno pod względem amplitudowo-widmowym jak również w dziedzinie czasu (linii czasowej) i co w rzeczywistości trafiło w ich ręce.  To właśnie dlatego ostatnio sami specjaliści FSB stwierdzili, zgodnie zresztą z prawdą, że na podstawie samego pliku cyfrowego nie można stwierdzić, czy ingerencje w nagranie były czy też nie. Ingerencje programowe, jeżeli były są niewidoczne - nie można w żaden sposób stwierdzić, czy i które z serii zapamiętanych w pliku próbek sygnału zostały dodane, usunięte czy zmienione liczbowo, lub czy nie uległa zmianie częstotliwość samego próbkowania…

Podsumowując:

Wiarygodność tak sporządzonych replik nagrań dźwiękowych, zwłaszcza jako materiału dowodowego, może stać pod wielkim znakiem zapytania, zważywszy, że najprawdopodobniej nikt, (być może nawet z samym dysponentem sprzętu włącznie ) czegoś takiego, jak wierność (wiarygodność) zastosowanego przekształcania (konwersji) nie weryfikował. 

I takiej wartości „dowód” stanowi podstawę sformułowania przyczyny zaistnienia katastrofy smoleńskiej.

Linki do artykułów inż. Rachowskiego:

 

http://suwerennosc.blogspot.com/2012/05/sygna-kanau-iv-z-mars-bm-czy-z-ksiezyca.html

http://suwerennosc.blogspot.com/2012/05/uwagi-odnosnie-sygnau-czasu-w-kanale-iv.html

http://suwerennosc.blogspot.com/2012/03/linia-czasowa-stenogramu-ies-w-swietle.html

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (74)

Inne tematy w dziale Rozmaitości