Jerzy Korytko Jerzy Korytko
1102
BLOG

Smoleńsk -"ciemny lud wszystko kupi"?

Jerzy Korytko Jerzy Korytko Rozmaitości Obserwuj notkę 12

Nie mam wiedzy na temat okoliczności pozyskania przez red. Cezarego Gmyza informacji o trotylu i innych materiałach wybuchowych w próbkach wraku Tupolewa pobranych w ubiegłym roku. Nie mogę oceniać wiarygodności jego informatorów. Nie mogę i nie chcę kwestionować czystości motywacji Cezarego Gmyza. Tego wszystkiego – nie wiem. Ale widzę wyraźnie jedno - do czego ta sprawa została wykorzystana.

        Przez ponad pół roku służyła do kamuflowania całkowitego letargu polskiego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Kazała wierzyć w to, że coś się w tej sprawie robi. Prowadzi jakieś konkretne czynności. Mamiła opinię publiczną. Tyle, że to była całkowita iluzja. Bowiem śledztwo smoleńskie nie istnieje. Proszę zwrócić uwagę na zastosowany przy tym prosty chwyt socjotechniczny. Z jednej strony, na konferencji prasowej NPW – wysyłany jest przekaz o nieobecności materiałów wybuchowych na badanych próbkach – z drugiej – pojawia się informacja o zwrocie broni BORowców. Kogo, proszę Państwa, chce się tutaj robić w przysłowiowego „konia”? Tak grubymi nićmi to szyjąc? Że niby co, z takim przyspieszeniem śledztwa mamy do czynienia? Kogo chcecie nabrać? Ciemny lud wszystko kupi?

Nie ma żadnego polskiego śledztwa w sprawie katastrofy.

A z czym mamy do czynienia? Proszę spojrzeć na to:

 Przez trzy dni po katastrofie Rosjanie nie dopuszczali naszych przedstawicieli do miejsca jej wystąpienia. Mam na myśli formalne dopuszczenie do czynności śledczych. Wiemy o tym z relacji Prok. Gen. RP – Andrzeja Seremeta.

 W tym czasie Rosjanie dokonali całkowitej dekompozycji miejsca katastrofy; wycinali drzewa, przemieszczali elementy wraku, podjęli ciała ofiar a nawet spychaczami równali teren. Wszystko to bez naszego udziału. Można powiedzieć – zatarli wszystkie ślady

 Rosjanie podjęli „czarne skrzynki” samolotu i przetrzymywali je przez wiele godzin zanim okazali naszym prokuratorom.

 Z nieznanych przyczyn nasz rząd zgodził się na procedowanie śledztwa wg 13 załącznika Konwencji Chicagowskiej. Oznacza to, że wszystkie czynności śledcze wykonują Rosjanie. Nam takie prawo nie przysługuje.

 Odmówiono nam możliwości przebadania wraku i „czarnych skrzynek”, odmówiono nam także ich zwrotu.

 Dla potrzeb naszego „śledztwa” Rosjanie sporządzają jakieś kopie, których wiarygodności nikt z naszych biegłych nie jest w stanie w sposób jednoznaczny potwierdzić.

 

Zachowanie Rosjan po katastrofie, tak jak je opisałem -w sposób zgodny przecież ze stanem faktycznym – powininno powodować nieufne traktowanie wszystkich przekazywanych przez nich dowodów przez naszą prokuraturę wojskową. Tymczasem co się dzieje? Komisja Millera przeprowadziła swoje postępowanie i dokonała ustalenia przyczyn katastrofy wyłącznie w oparciu o dowody rosyjskie. O tym jaką wartość mają np. wykorzystane w tych czynnościach tzw. „kopie” zapisów ścieżki dźwiękowej rejestratora MARS-BM pisałem w poprzedniej notce.

Innym podstawowym „dowodem” były zdjęcia niejakiego Amielina znalezione w Internecie. Czy to się może mieścić w głowie? Tak tragiczna katastrofa, taki ból i cierpienie milionów Polaków – a komisja Millera i nasza prokuratura – posługują się zdjęciami nieznanego pochodzenia? Nie wiadomo przez kogo dokładnie, kiedy, z jakiej odległości, perspektywy – zrobionymi? Sięgnięto po nie – gdyż inaczej żadnego dowodu materialnego by nie było? Zwróćmy uwagę na to, że nasi przedstawiciele nigdy nie badali sfotografowanych drzew, dawno zostały wycięte, a ponadto nie ma żadnej pewności iż to nasz Tupolew je ścinał. Inny samolot (IŁ pilotowany przez Frołowa) dwukrotnie tamtego ranka podchodził do lądowania, zniżając się ekstremalnie nisko… Jeżeli stwierdzimy, że postępowanie Rosjan nakazuje podejrzliwie traktować wszystko to, co nam przekazują w ramach współpracy w śledztwie – to gdy spojrzymy na całość tego śledztwa dojrzymy jedno. Nasza prokuratura nic nie ma poza tym. O jakim rzetelnym śledztwie można więc mówić?

Sposób komunikowania się prokuratorów wojskowych z mediami wykazuje (już to zostało dostrzeżone) że wszystkich, którzy chcą zadać jakieś niewygodne pytanie traktuje się jak wrogów. Ale o wiele gorszą sprawą jest rzecz inna. Wiele informacji, mniej lub bardziej ważnych dla poznania sprawy, jest celowo ukrywanych. Pierwszy przykład z brzegu – nagrania rozmów pilotów z kabiny Jaka z dziennikarzami. Część opisowa analizy zapisów CVR dokonanej przez IES w Krakowie. To musi budzić niepokój. To musi zastanawiać. I w konsekwencji, uwzględniając te powyższe zastrzeżenia (można by ich było wymienić o wiele więcej) musi to prowadzić do wniosku:

Polskie śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej nie istnieje. Jest jedynie nieudolnie symulowane.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Rozmaitości