Wkrótce poznany wyniki wyboru przewodniczącego Platformy Obywatelskiej. Dotychczas wiemy jedno>>>> frekwencja była zaskakująco niska. Nawet biorąc poprawkę na wakacyjną porę.
Trudno oczekiwać zaś by ich zwycięzcą nie został Tusk. Ale zwycięstwo to - to klasyczne zwycięstwo Pyrrusa. Okupione olbrzymimi stratami, głównie wizerunkowymi, Tuska.
Pośpiech, z jakim zorganizowano te wybory chyba dziś daje się łatwo wytłumaczyć. Jeszcze kilka miesięcy zwłoki a nie było by pewności, że nawet te wybory Tusk by wygrał. Unaoczniła to wyraźnie ta kaleka, bo prowadzona w zasadzie wyłącznie przez Jarosława Gowina, kampania wyborcza. Tusk postawił na szali wyłącznie swój autorytet, historyczne dla PO znaczenie, zajmowane stanowisko – i nic więcej. Jego strategia polegała na straszeniu – Gowinem, a w istocie PiSem, Jarosławem Kaczyńskim. Według Tuska – zwycięstwo Gowina oznaczało by marginalizację PO i prostą drogę do władzy dla przeciwników politycznych w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Dziś jeszcze taka strategia może zapewnić Tuskowi zwycięstwo, dziś tak....
Ale wielkim sukcesem, dla Polski, dla nas wszystkich, była postawa Jarosława Gowina w tej kampanii. Jego upór i determinacja, by korzystając z reguł demokracji (w tym wypadku wewnątrzpartyjnych) powalczyć o program PO , o jej powrót do wartości, które były podwalinami jej powstania. Nieustannie, w trakcie licznych wizyt w terenowych kołach PO Gowin przekonywał, że dzisiejsza Platforma daleko od swego pierwotnego programu odbiegła. Szczególnie zaniedbując ważne reformy, sprawy gospodarcze. Zaś w sprawach światopoglądowych przechodząc na pozycje socjaldemokratyczne. Czyniąc z tych spraw główny kierunek swojego działania. Wyraźnie wskazuje na to w swoim ostatnim tekście : http://gowin.salon24.pl/527822,o-potrzebie-partii-republikanskiej
Kampania prowadzona przez Jarosława Gowina miała zaskakujący, by nie powiedzieć: zdumiewający – wpływ na zachowanie Donalda Tuska. Po prostu zrejterował, uciekł przed konkurentem. Mimo wcześniejszych deklaracji nie odważył się stanąć oko w oko z Gowinem i wziąć udział w debacie kandydatów. Swoją aktywność ograniczył wyłącznie do skierowania listu otwartego (będącego przecież zaledwie odpowiedzią na wcześniejszy list Gowina) do członków PO, w którym straszył kolegów partyjnych wizją nadciągającego Kaczyńskiego gdyby to Gowin wygrał. To wszystko, na co go było stać. Zero odpowiedzi na zarzuty Gowina, zero własnego programu.
Gowin od początku zdawał sobie sprawę ze swojej końcowej przegranej. Gdy idzie o liczbę głosów. Ale postawił sprawę jasno – wykorzystuje swój udział w kampanii wyborczej po to, by przebić się ze swoim programem do ogółu członków Platformy. By położyć kres jej dalszemu bezideowemu dryfowaniu. Tylko w tym upatrując możliwość dalszego zajmowania ważnego miejsca PO w politycznym życiu Polski. Wskazał, że tak właśnie jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie pierwotna mnogość kandydatów w partyjnych prawyborach tym właśnie jest spowodowana. Sprawa ma jeszcze inny aspekt - każe ją widzieć w dłuższej perspektywie. Gowin zachwiał pozycją Tuska. Co będzie, gdy PO przegra kolejne wybory?
Pora na koniec powiedzieć co to oznacza dla nas wszystkich. Także tych, którzy nie są zwolennikami PO. Myślę, że dobrze się stało. To, że te wybory mogą choć w części uzdrowić sytuację w tej partii jest automatycznie dobre też dla nas. Jeżeli PO przegra najbliższe wybory parlamentarne – to przecież potrzebna jest nam wszystkim mądra, koncentrująca się na merytorycznej pracy - opozycja. A nie dążąca do zwarcia, konfliktu, zniszczenia konkurenta politycznego za wszelką cenę. A jak wygra (żeby było jasne - nie życzę sobie tego) – tym bardziej. Jak wyborcy zdecydują, że musi rządzić – niech rządzi – byle mądrze.
Jarosław Gowin stworzył nadzieję na to, że scena polityczna w Polsce może jeszcze przybrać normalny, cywilizowany kształt. Nie można tego nie docenić. Jestem przekonany, że jego praca nie poszła na marne.
Inne tematy w dziale Rozmaitości