jes jes
403
BLOG

Czas upływa. Pamięć pozostaje.(*1)

jes jes Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Wokół sensu Operacji Ostra Brama.
Rozwidniało gdyśmy osiągnęli pierwsze domki Kolonii Wileńskiej od strony Rękanciszek. (...) Ostrzelaliśmy z marszu, widoczny przez chwilę daleko w dole stacji kolejowej, dymiący parowóz. Po kilku minutach byliśmy przy torach (...) wokół strzelanina, a my nie widząc nieprzyjaciela szliśmy naprzód. Przechodziliśmy obok budki dróżnika przy przejeździe kolejowym, gdy został trafiony idący przed nami "Mokry". Zginął na miejscu. Ułożyliśmy go na poboczu ścieżki i pobiegliśmy dalej, przez tory, z wysokiej skarpy Wilenki. Przeszliśmy ją w bród (...) pijąc wodę z naszej, tak bliskiej wagarowej Wilenki.(*2)  Upał musiał być nieznośny...
Inny z uczestników walki tak zapamiętał kilka chwil później epizod walki o "Francuski Młyn" i wzgórza Belmontu.  Posuwamy się naprzód na zasadzie: ty strzelaj, ja skaczę. Niemcy nerwowo nie wytrzymali naszego wariackiego ataku. Widzimy, jak pojedyńczo wyskakują z umocnień. Krzyczymy "hurra" i już, nie zważając na nic, lecimy jak wariaci. Ktoś podbiega w pobliże bunkra, rzuca granat i sam pada. Myślimy, że dostał. Dłuższą chwilę nie wstawał. Gdy pobiegliśmy do niego, ruszył się i powiedział, że nic mu nie jest, tylko go ze zmęczenia zatkało. Mówił, że ma serce w gardle.(*3)

7 lipca 1944 rozpoczął się największy przezd Powstaniem Warszawskim epizod Akcji Burza - operacja Ostra Brama.
Najlepszym znanym mi syntetycznym kompendium tego tematu jest omawiany i w Salonie artykuł Piotra Niwińskiego "Przed Warszawą było Wilno"(*4) opublikowany w Biuletynie IPN sierpień-wrzesień 2004 r. Absolutne minimum. Ale oczywiście literatura tematu jest znacznie obszerniejsza. I naprawdę warto ją choć częściowo poznać. Od klasycznego dzieła Romana Koraba-Żebryka(*5) po wspomnienia uczestników rozsiane w akcydensowych publikacjach. W Internecie bardzo polecam serwis Wileńskiego Okręgu AK, redagowany przez niezmordowanego propagatora wiedzy o Armii Krajowej, pana Janusza Bohdanowicza ps. Czortek  - kopalnia wiedzy i odnośników bibliograficznych.

Bitwę o Wilno większość uczestników traktowało jako typową operację wojskową, przeprowadzoną według mniej więcej normalnego schematu bojowego. Miała swoją dramaturgię, niedoskonałości, błędy i straty, jak każde tego typu wydarzenie. Nie miała natomiast, co czasem sugerują jej niektórzy apologeci, charakteru zrywu powstańczego. Zwracam na to uwagę, bo użycie tego terminu w pewnym stopniu deprecjonuje tę akcję, sytuując ją w świecie typowej polskiej spontaniczności. Zaś spontaniczność tych wydarzeń w rzeczywistości sprowadzała się do powszechnego poparcia ze strony tutejszej ludności i chętnego udziału w walkach młodego polskiego żołnierza, wcześniej zresztą, w warunkach konspiracji i partyzantki, do tego zadania nieźle przygotowanego.
Tym bardziej, że w powstańczej retoryce zatraca się niezwykle interesujący proces systematycznej rozbudowy i rozszerzania swobody działalności oddziałów partyzanckich od wiosny 1943 roku. Republika Turgielska czy zajęcie Trok to tylko symbole tego procesu rozszerzania się akcji zbrojnej w miarę słabnięcia okupanta. Wiosną 1944 kontrola niemiecka terenów Wileńszczyzny była już bardzo umowna. W praktyce, w rękach niemieckich pozostawało jedynie Wilno i częściowa kontrola nad głównymi liniami komunikacyjnymi. Płynnie osiagniętą kulminacją tego procesu stała się walka o stolicę regionu. Z Dzisiejszej perspektywy widać wyraźnie, że rezygnacja z takiej, niejako naturalnej kulminacji wymagałaby bardzo odległych od społecznych nastrojów decyzji politycznych i wojskowych.

Pytanie o sens operacji Ostra Brama i Akcji Burza, jest w istocie pytaniem o sens organizowania, szkolenia i utrzymywania Armii Krajowej; ochotniczej organizacji powstałej w konkretnych okolicznościach i wokół konkretnych celów, które nie do końca odpowiadały rzeczywistości tzw. wyzwolenia. Jest to więc pytanie o całą strategię powrześniową RP, a nawet o polską strategię polityki Dwudziestolecia. Dlatego wciąż trudno wyjść poza emocje i nieporozumienia. Nieporozumienia może większe w wypadku O.O.B. nawet niż Powstania Warszawskiego - lepiej znanego, z lepiej współcześnie rozumianymi kontekstami.

Warto zwrócić uwagę, że operacja O.B. osiągnęła swoje cele bojowe.
• Miasto zostało zdobyte z zauważalnym udziałem regularnych oddziałów Armii Krajowej i bez nadzwyczajnych strat. To fakt, że wobec nadspodziewanie szybkiej pogoni za Wehrmachtem, Armia Czerwona znalazła się w bezpośrednim sąsiedztwie Wilna znacznie wcześniej niż zakładały plany koncentracji Armii Krajowej Okręgów Wileńskiego i Nowogródzkiego. Spowodowało to inny niż zakładano przebieg operacji zdobywania miasta; najprawdopodobniej dodatakowym tego skutkiem było zmniejszenie strat po polskiej stronie. Tak czy inaczej sytuacja polityczno-wojskowa po zdobyciu miasta, była mniej więcej taka, jak zakładali twórcy planu Operacji.
• Zniszczenia substancji miejskiej nie były ponad miarę wysokie, czy choćby porównywalne n.p. z warszawskimi i dotyczyły raczej przedmieść. Zresztą, nie wydaje się, aby udział żołnierzy AK w zdobyciu miasta miał wpływ na wielkość uszkodzeń.
• Wybadane zostały realne reakcje Moskwy na próby współdziałania regularnych ugrupowań AK z Armią Czerwoną. I z reakcji tych można było wyciągać wnioski, ewentualnie przydatne w następnych zajmowanych przez sowiety regionach. Reakcje te miały też swoją wagę polityczną i można je było jakoś wykorzystywać. Jeżeli nawet nie do ostatecznego zwycięstwa, które  jak dziś wiemy, było w warunkach roku 1944 zupełnie nierealne, to przynajmniej do lepszego - z choćby nieco tylko większym zrozumieniem - traktowania polskich kombatantów przez państwa zwycięskiej koalicji.
• Ludzkie straty w tej operacji poniesione (spośród ok 13000 uczestników Operacji ok. 500 zginęło, 1000 zostało rannych), jakkolwiek zawsze bolesne (tragedie osób latami bezskutecznie oczekujących na powrót mężów i synów nigdy nie powinny rozmywać się w atmosferze abstrakcji), nie przekroczyły, inaczej niż w Powstaniu Warszawskim, wielkości nadzwyczajnych dla tego typu działań bojowych. Wszystkie jednostki (choć nie wszystkie pododdziały) biorące udział w operacji utrzymały zdolność bojową aż do rozbrojenia w Miednikach.
Warto więc też przyjrzeć się skutkom ujawnienia oddziałów Armii Krajowej. Ostatecznie bowiem nie stało się ono przyczyną znaczniejszych strat ludzkich - w praktyce najpoważniejsze ubytki w gronie akowców Wileńszczyzny wywołały łapanki na cywilów. Z ponad 6000 akowców zatrzymanych w Miednikach, do Polski "lubelskiej" z głębi Rosji dotarło do roku 1948 ok. 3500. Ale obóz w Miednikach nie był dobrze strzeżony i naprawdę duże ilości jeńców (nawet do 2000) przed jego likwidacją się wyswobodziło. Niektórzy z nich powrócili do konspiracji, inni wylądowali u berlingowców, jeszcze inni, bardziej lub mniej oficjalnymi drogami, zdołali się repatriować, a część została schwytana jako cywile w czasie ulicznych łapanek i domowych kotłów. Znanych jest też kilkaset przypadków udanych ucieczek wileńskich akowców z głębi Rosji. Przetrzymywani w Kałudze żołnierze, a również osobno więzieni oficerowie, traktowani byli w sposób podobny do jeńców wojennych, niemal w zachodnim rozumieniu tego określenia(!).
Z drugiej strony, kontrolno-filtracyjne "łagry" w Stalinie-Doniecku i Stalinogorsku, które były głównymi, acz nie jedynymi ośrodkami tamtej fali prześladowań osób cywilnych podejrzanych o udział w polskim ruchu oporu z Wileńszczyzny, przyjęły ok. 11 000 polskich więźniów; jest to liczba podobna do liczeby uczestników Operacji Ostra Brama! Statystyk powrotów z tych obozów nie znam - prace dokumentujące ten temat prowadzi od lat Ośrodek Karta, są one jednak wciąż niepełne(*6). Natomiast świadkowie tych wydarzeń opowiadali o dużej śmiertelności wśród transportowanych, zwłaszcza zimą '45, więźniów i katastrofalnych warunkach sanitarnych w obozach, co skutkowało chronicznymi i tragicznymi w skutkach epidemiami czerwonki lub podobnych infekcji. Zwolnienia osób przetrzymywanych w tych obozach ciągnęły się aż do lat sześdziesiątych.
Te niepełne dane wskazują, że straty związane z samą operacją i ujawnieniem żołnierzy AK na tych terenach były znacznie mniejsze niż skutki standardowego sowieckiego terroru, a zbiorowe ujawnienie się akowców w związku z Operacją w znacznym stopniu chroniło przed typowymi represjami w stylu sowieckim. Warto w tym kontekscie przyjrzeć się statystykom represji NKWD wobec polskiego podziemia na zachód od linii Curzona(*7), a także odpowiednio porównać statystycznie strukturę więzionych obywateli polskich Wileńszczyzny i reszty kraju. Przyczyną represji stalinowskiego aparatu władzy było samo istnienie Armii Krajowej i polskiej większości, a nie ujawnienie struktur wojskowych. Dobra kondycja środowisk wileńskiej i nowogródzkiej AK okazała się ogromnym zaskoczeniem dla UB, kiedy wykryta została konspiracja Ośrodka Mobilizacyjnego Okręgu Wileńskiego AK pod dowództwem płk. Antoniego Olechnowicza(*8).
Jeszcze inna grupa Wilnian dobrowolnie, lub nie całkiem dobrowolnie, wcielona została w szeregi "berlingowców". Nie dysponuję wiedzą o jakichś konkretnych represjach w ramach tej grupy; znani mi żołnierze LWP wcieleni na Wileńszczyźnie traktowani byli na tych samych zasadach, co inni.

Nasz obowiązek upamiętniania uczestników Operacji Ostra Brama ma nie tylko, oczywisty skądinąd, moralny aspekt. Typ konspiracji, motywacje, wreszcie wzajemne więzi i duch, jaki ożywiał przez następnych czterdzieści kilka lat kombatantów tamtych walk to wciąż niedoceniony kapitał żywotności kultury polskiej w pewnym bardzo specyficznym wydaniu. Lektura pracy Niwińskiego(*9) przywodzi na myśl refleksję, że znacznie silniejsze zrozumienie dla wartości tego kapitału społecznego miał aparat represji peerelu niż współczesna Wolna Polska. Ma to pewnie swoje przyczyny obiektywne i subiektywne. I z tymi subiektywnymi bezwzględnie należy walczyć. Jedną z nich jest rozprzestrzenianie się mitu o jakiejś totalnej klęsce Armii Krajowej na Wileńszczyźnie i rzekomym zmarnowaniu w ten sposób całego tamtejszego kapitału ludzkiego. Prześledzenie losów oficerów i żołnierzy wileńskiej i nowogródzkiej AK bezwzgędnie pokazuje, że głównym marnotrawcą kapitału ludzkiego była tzw. władza ludowa w peerelu. A propagowanie przekonania o bezsensie walki polskich sił zbrojnych na tamtym terenie jest popularyzowaniem szkodliwych mitów.

 


Poniższe przypisy mają charakter odsyłaczy bibliograficznych; ich celem jest propagowanie wymienionych prac, a nie sugerowanie naukowego charakteru mojej notki.

1) Zaczerpnięte z serwisu AK Wilno
2) Zygmunt Kłosiński. 3. Wileńska. Białostocki Oddział Przyjaciół Grodna i Wilna 1995. Z relacji Zbigniewa Konopackiego "Hultaja"
3) Marian Korejwo. Moje Ścieżki partyzanckie. Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej Oddział w Bydgoszczy 1995.
4) Piotr Niwiński. Przed Warszawą było Wilno.  Biuletyn IPN nr 8-9/2004.
5) Roman Korab-Żebryk. Operacja Wileńska A K. Państwowe Wydawnictwo Naukowe. Wydanie II. Warszawa 1988.
6) Ośrodek KARTA. Indeks Represjonowanych, Tom VIII: Uwięzieni w Donbasie i pod Saratowem
7) Andrzej Skrzypek. Mechanizmy uzależnienia stosunki polsko-radzieckie. Wyższa Szkoła Humanistyczna im. A. Gieysztora Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, 2002.
Bardzo syntetyczne opracowanie tego zagadnienia znajdziemy w portalu Klubu Historycznego im. gen. Stefana Roweckiego Grota.
8-9) Piotr Niwiński. Działania komunistycznego aparatu represji wobec środowisk kombatantów wileńskiej AK 1945-1980. Instytut Studiów Politycznych PAN, Oficyna Wydawnicza RYTM Uniwersytet Gdański. 2009.

Serwis http://www.akwilno.pl zawiera dużo informacji bibliograficznych, udostępnia także szereg opracowań i publikacji dotyczących tematyki wojennej na Wileńszczyźnie, a także garść fotografii i filmów.

 

jes
O mnie jes

Nie mam i nie będę miał profilu na fejsbuku, ani na tłiterze, ani w jutiubie, ani nawet w gugleplus. Szukam odpowiedzi na moje pytania, nie interesują mnie nawalanki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura