Stało się. Aleksander Kwaśniewski stanął na czele rady programowej LiD i tym samym stał się liderem tego ruchu politycznego. Były prezydent nie ukrywa, że chciałby skopiować model lewicy z Włoch, a konkretnie „Drzewa Oliwnego” Romana Prodiego, czyli koalicji skupiającej wszystko co istnieje na lewo od centrum – gejów, zielonych, i komunistów, aż po chrześcijańskich demokratów. – Nie dziwmy się, że jesteśmy różni, nie patrzmy na drobiazgi – mówi Kwaśniewski i jest to w jego przypadku zupełnie zrozumiałe. Nie są istotne dokonania lewicy sprzed dwóch-trzech lat, afery i grzechy popełniane przez SLD i w czasie jego prezydentury – o tym skwapliwie zapominali wszyscy z uczestników konwencji programowej partii. Wojciech Olejniczak przekonywał za to, że SLD jest „najbardziej odnowioną siłą w kraju”. Ale po tej konwencji widać jeszcze jedno - odsunięci przez Olejniczaka „starzy” wracają, a on sam jest słabszy niż kiedykolwiek. Studziło jego słowa pojawienie się i mocne wystąpienie Marka Dyducha, byłego śląskiego barona SLD, który na dodatek orzekł w TVN, że „Olejniczak jest wielkim kłopotem” i „SLD nie wie co z tym fantem zrobić”. Powrót Kwaśniewskiego, który staje ponad zmagającymi się na śmierć i życie stronami w SLD może być zatem dla tej formacji wybawieniem od zaciętej wojny domowej. Były prezydent wysłał wyraźny sygnał, że konflikty zamierza pacyfikować, ale że dla wszystkich znajdzie się równorzędne miejsce. Chodzi nie tylko o spór w samym SLD, ale też wciąż tlącą się niechęć do niewielkich partii Borowskiego i Partii Demokratów, których eseldowcy traktują z góry. Ale i Kwaśniewski mocno zachwiał pozycją Olejniczaka, gdy zdezawuował wymowę wystąpienia lidera SLD. Wojciech Olejniczak nazwał PO „marnym klonem Pisu”, Kwaśniewski ogłosił: PO to konkurent, ale partner do dyskusji.
Nie jest wykluczone, że pomysł Kwaśniewskiego na polskie „drzewo oliwne” może się udać. Im dalej od rządów SLD tym bardziej zaciera się pamięć o rozmiarach kompromitacji tego ugrupowania. Lewica wzbogacona o twarze Geremka czy Onyszkiewicza będzie jednak wyglądała inaczej niż SLD Millera i Czarzastego, choć jak widać dla nich w niej też jest poczesne miejsce. Skala ataku na rządzącą koalicję, w którym jak referen pojawiają się takie słowa jak skandal, afera, łamanie ładu konstytucyjnego czy gwałcenie demokracji sprawia, że mimochodem relatywizowane są afery z przeszłości rządów lewicy. Dlatego, jeśli nie wyjdą na jaw kolejne podejrzane sprawy, Kwaśniewskiemu może się udać. Zapotrzebowanie na opozycję biegunowo różną od PiSu socjologowie wyczuwają w sondażach już od kilku miesięcy. Duża jest w tym zasługa PO, która wpada właśnie w osobiście przez siebie zastawione sidła. To Kwaśniewski może zebrać plon polityki anty-PiS Platformy odbierając jej część elektoratu, który popierał partię Tuska z braku innej alternatywy. I jedno wydaje się jasne – ani lewica Kwaśniewskiego, ani Platforma w najbliższych latach nie mogą liczyć na samodzielne rządy. Są skazane na koalicję, choć niekoniecznie ze sobą. Oczywiście, o ile „drzewo oliwne” nie zamieni się w rzeczywistości w bardziej swojską w polskim krajobrazie lipę.
PS. Bardzo ciekawy wątek pokazujący poplątanie z pomieszaniem SLD znalazłam na stronie Wojtka Nomejki www.nomejko.pl SLD nie jest w stanie zająć stanowiska w sprawie Iraku. U Nomejki można posłuchać ich dyskusji na ten temat. Warto.
Inne tematy w dziale Polityka