johnkelly johnkelly
113
BLOG

Wojna o krzyż czy demokrację?

johnkelly johnkelly Polityka Obserwuj notkę 1

Od kilku(nastu) tygodni trwa debata publiczna o obronie i szarganiu świętości. O słabości państwa terroryzowanego przez oszołomów, tudzież niezdolnego wyjaśnić katastrofę. O świeckości państwa i wpływie na nie Kościoła Katolickiego. O przestrzeganiu prawa i tym kto je łamie. O tym kto bardziej ma prawo bardziej reprezentować Naród a kto psuje demokrację Oczywiście każda z uczestniczących w niej stron ma swoją własną teorię na każdy z powyższych tematów.

Jednakże w powyższej debacie nie dostrzegam wielce istotnego dla mnie elementu. Czegoś co roboczo bym określił jako debata o debacie. Ale nie tej polegającej na typowych od kilku lat wzajemnych połajankach stron, tylko na debacie prawdziwych socjologów i politologów o naszej demokracji i zachowaniach naszych polityków. Spojrzeniu z boku.

Czy ostatnie wydarzenia, wypowiedzi polityków stron wszelakich, naprawdę są aż tak szokujące i odbiegające od norm demokratycznych tak zwanego cywilizowanego świata?

Czy postawienie krzyża, wróć, obrona krzyża jest czymś szokującym, nawet jeśli jest upolityczniona do nieprzytomności? Przed Białym Domem, jak czytałem, w ciągu tygodnia bywa kilka demonstracji. Z reguły kilku, góra kilkunastoosobowych, pilnowanych przez patrol znudzonych policjantów. Demonstracji, które są tak nużącą codziennością, że nie wzbudzają większego zainteresowania, nawet mediów. To z czym mieliśmy do czynienia pod Pałacem Prezydenckim było manifestacją określonych poglądów politycznych, w dodatku wspieraną przez główną partię opozycyjną. Czy to coś dziwnego, że demonstranci jawnie deklarowali swoje sympatie polityczne? A w jakiej sprawie mieliby demonstrować gdyby ich nie mieli? W dodatku aspekt polityczny czyni tę demonstrację jak najbardziej racjonalną.

W naszych realiach dochodzi jeszcze wymiar wyznaniowy bo demonstranci używali symbolu religijnego – krzyża. Ale w takiej sytuacji symbol ten jest używany w dokładnie takim samym kontekście jak transparent czy krzyczane hasło. I to też nie jest niczym szokującym bo każda z grup uczestniczących w życiu politycznym kraju uzurpuje sobie prawo do monopolu nad symbolami mającymi znaczenie dla obywateli. Zawłaszczając je buduje swoją tożsamość i przez to staje się atrakcyjna dla określonych grup społecznych dzięki czemu uzyskuje w wyborach większy lub mniejszy mandat społeczny. Ale tutaj należy też pamiętać by nie przegiąć kija za mocno i nie popaść przez to w śmieszność.

Czy podważanie wyboru Bronisława Komorowskiego na Prezydenta jest psuciem demokracji? A podważanie wyboru Barracka Obamy jest? Wszak kwestionowano jego miejsce urodzenia. Pierwsza kadencja Georga Busha zaczęła się od kilkukrotnego liczenia oddanych kart do głosowania i badania ich pod lupą.

Oczywiście istotny jest też styl, w jakim jest to czynione. Mimo wszystko nie wypada by wypowiedzi o przypadkowym prezydencie padały z ust kontrkandydata i szefa partii opozycyjnej zarazem. To nie przystoi i daje pretekst zarzutom o małostkowość i niepogodzenie się z przegraną.

Kontestacja wyniku wyborów, czy może wręcz całego systemu, nie jest więc niczym niespotykanym, ale może być czymś niebezpiecznym, gdy kontestującym jest przegrana partia i jest to jej główny nurt działania. W skrajnym przypadku może to doprowadzić do zagrożenia funkcjonowania systemu politycznego i przerodzić się w jakąś formę totalitaryzmu. Innymi słowy kwestionowanie demokratycznego wyboru i systemu może nie wynikać z faktycznego przekonania o przekrętach, ale może być środkiem służącym realizacji założonych celów politycznych. Ale to jednocześnie oznacza radykalizm działania, a ten może być siany tylko w mocno sprzyjających mu warunkach. W innych okolicznościach jest radykalnie odrzucany.

Na koniec zajmę się domniemaną słabością naszego państwa. Podejmując jakiekolwiek działania, nasze państwo musi zważyć dobro chronione z dobrem poświęcanym i wybrać mniejsze zło. Wbrew szeregom opinii, iż nasze władze zwlekając z odsunięciem obrońców krzyża okazały słabość państwa uważam, iż okazały jego siłę. Dobrem nadrzędnym w tej sytuacji było prawo obywateli do wyrażania swoich poglądów, niezależnie od tego czy były one irracjonalne, czy dotyczyły Latającego Potwora Spaghetti, czy kolejnej teorii spiskowej na temat katastrofy w Smoleńsku, czy w końcu były protestem wobec działań rządu. Tak długo, jak długo zebrani pod krzyżem nie stanowią zagrożenia dla siebie i innych, nie dezorganizują życia miasta, nie paraliżują najbliższej okolicy, mają prawo wyrażać swoje poglądy. Mogą się one komuś nie podobać, ale takie mają prawo, tak jak ten ktoś ma prawo w dokładnie taki sam sposób wyrazić swoje niezadowolenie z tego faktu. Debata to ścierające się poglądy.

Osobną kwestią jest czy ma sens permanentna demonstracja od tygodni wysuwająca ciągle te same postulaty i czy jednak państwo nie powinno interweniować. Ale tutaj, moim zdaniem, zawinili hierarchowie kościelni zbyt długo nie zajmujący słyszalnego i jednoznacznego stanowiska wobec wykorzystywania w demonstracji politycznej symbolu religijnego. Określone stanowisko w tej kwestii wytrąciło z rąk „obrońców krzyża” koronny argument, i tym samym pozbawiło ich legitymacji działania. Ale to, jak zaznaczyłem, osobna kwestia.

Zapraszam na oficjalny blog: Honor Habet Onus.

johnkelly
O mnie johnkelly

1. Mój blog jest moją twierdzą, więc: * nie wolno ci mnie tutaj obrażać. * twoje komentarze muszą dotyczyć treści komentowanego wpisu. * wzajemne poszanowanie naszych poglądów musi wynikać ze świadomości ich subiektywizmu co oznacza, że nie musimy się do nich wzajemnie i usilnie przekonywać. * nie jest dla mnie ważne jakie poglądy polityczne reprezentujesz, ważna jest dla mnie treść tego co piszesz i jak piszesz. 2. Jeśli będziesz się stosował do powyższych zasad nie będziesz kasowany a ja będę się starał podejmować z tobą polemikę. 3. Jeśli nie będziesz się stosował do powyższych zasad nie oczekuj bym poświęcał ci więcej czasu niż na to zasługujesz - będziesz kasowany bez słowa uzasadnienia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka