Jak donosiła regionalna tv w Spocie po raz kolejny „zapolowano” na kierowców, a konkretniej na ich samochody. Miejscowa policja sprawdzała, przy użyciu specjalistycznego sprzętu, czy jeżdżące po mieście samochody nie generują nadmiernego hałasu. I jak się okazało, wg policyjnych badań, jedna czwarta sprawdzanych pojazdów rzeczywiście jest zbyt głośna. Zaangażowani policjanci tak bardzo martwili się o wrażliwe uszy mieszkańców Sopotu, a jeszcze bardziej o uszy turystów, którzy to miasto odwiedzają, że zatrzymywali dowody rejestracyjne zbyt hałaśliwych pojazdów, na ich właścicieli nakładali stosowne mandaty i zobowiązywali do wygłuszania ich samochodów. Niby wszystko brzmi logicznie, tylko, że w tej telewizyjnej informacji nie podano kryteriów, wg jakich norm ustalono granicę dopuszczalnego hałasu, jaki konkretne auta mogą generować. Wiadomo, że są takie marki, te uważane za bardziej sportowe: bmw, audi, cupra, porsche, itd., których silniki są „podrasowane” ( mają większą moc) i nieco głośniej pracują, jednak każdy nowy model tych aut, wprowadzany do sprzedaży, uzyskuje potrzebną homologację, czyli przechodzi odpowiednie badania, których wynik decyduje o tym, czy zostanie dopuszczony do poruszania się po drogach publicznych. W co zatem bawi się sopocka policja? Na czyje zlecenie pracuje? Gdzie trafiają pieniądze z mandatów, które obciążają portfele właścicieli zbyt głośnych samochodów?
O czyste powietrze trzeba dbać, a walkę z nadmiernym hałasem, który jest zmorą wielu dużych miast, trzeba prowadzić na wielu frontach. Kontrolę silników, co wydalanych z nich spalin, można przeprowadzać przy okazji badań technicznych, jakie każde auto jest poddawane przy okazji przedłużania ważności jego dowodu rejestracyjnego, czasami robi to też policja (auta osobowe) i służba nadzoru transportu drogowego (auta ciężarowe). Nie spotkałem się nigdy z tym, by jakiekolwiek służby badały głośność pojazdów poruszających się po drogach, a bardzo by się takie kontrole przydały. Problem w tym, że wspomniana akcja policji jest, tak mi się wydaje, zupełnie przypadkową i zrobioną incydentalnie, a nie jakąś zakrojoną akcją nacelowaną na wyłapywanie takich fanatyków motoryzacji, którzy z lubością, szczególnie nocą, katują mieszkańców miast swoimi mocno podrasowanymi samochodami, co do mocy i głośności pracy silnika. Nie tylko samochody są przyczyną nadmiernego hałasu w dużych miastach, swoje „zasługi” ma tu też miejski transport publiczny, szczególnie ten tramwajowy. Miejskim hałasem nikt specjalnie się nie przejmuje, a właśnie ten ciągły hałas ma niebagatelny wpływ na zdrowie mieszkańców, którzy mieszkają w pobliżu głównych dróg komunikacyjnych. Warto walczyć z nadmiernym hałasem, ale trzeba robić to z rozsądkiem i w sposób zorganizowany, i z wytyczony celem, do którego ta walka ma doprowadzić.
Pieniądze z mandatów nakładanych przez policję, za wykroczenia drogowe, trafiają z reguły na fundusz budowy dróg publicznych, jak to tam Sopocie jest, któż to wie? Sopot to znany kurort, przez swoją popularność droższy dla turystów, ale i dla mieszkańców (drogie mieszkania, usługi, restauracje, itd.) Bogatym i „znanym” więcej się należy, czy to nie przyświecało akcji „polowania” na głośne samochody?
PS. W Sopocie firmy specjalizujące się w wyciszaniu aut będą „kręcić lody”, kierowcy „skazanych” samochodów nie będą mieli wyjścia, muszą poprawiać producentów swoich aut i wyciszać komory silnika, no chyba, że te silniki „rasowali”, to będą musieli „wziąć to na klatę” i bulić, przyjemności kosztują.
Na nowych kierowców idą trudne czasy, w następnym roku mają być znowu zaostrzone kryteria zdawania egzaminów na prawo jazdy, kolejne grupy zawodowe, instruktorzy od nauki jazdy i egzaminatorzy, będzie „kręcić lody”, powtórki egzaminów kosztują, dodatkowe lekcje jazdy też nie są tanie.
to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości