Mam poglądy konserwatywne. Co to znaczy?
1. Personalizm.
Za swój autorytet uznaję Jana Pawła II. Jednym z największych jego osiągnięć było wyjaśnienie personalistycznej wartości całej wspólnoty osób (nie tylko jednostek). Przeciwstawiał on taką ideę wspólnoty indywidualizmowi (liberalizm) i kolektywizmowi (socjalizm), które uważał za błędy. Więcej na ten temat: Karol Wojtyła „Osoba i czyn”.
2. Racjonalizm.
Ta kwestia jest bardzo „delikatnej” natury. Żyjemy bowiem w czasach takiego poniżenia rozumu, że za racjonalistów uchodzą zupełne głąby, oddające para-religijną cześć rozumowi. To tak głupie, że gdy o tym pomyślę, to mi się ciśnienie podnosi.
Racjonalizm moim zdaniem to dążenie do poznawania prawdy o świecie przy pomocy rozumu w konfrontacji z faktami. Przeżywam jak potwarz gwałcenie zasad logiki przez współczesnych „racjonalistów”. Prawda o świecie, jaką obecnie znamy, zawiera bowiem także tezę: nie jesteśmy w stanie znaleźć racjonalnej odpowiedzi na wszystkie sensowne pytania. Pozostaje między innymi wielki obszar na odpowiedzi udzielane przez religię i kulturę.
3. Tradycjonalizm.
Religia chrześcijańska to nie tylko droga do osobistego zbawienia oraz źródło uniwersalnej etyki. To także fundament europejskiej cywilizacji. W imię szacunku do tej tradycji powstrzymuję się z polemiką z tezami, które nie wynikają ani z dogmatów religii, ani racjonalnej wiedzy o świecie. Nasze „credo” zawiera na przykład słowa „[Chrystus] siedzi po prawicy Boga Ojca Wszechmogącego”. Szczerze mówiąc to nie wiem co to może oznaczać. Katechizm wyjaśnia: „Te słowa znaczą, że Jezus Chrystus nie tylko jako Bóg, lecz także jako człowiek ma najwyższe panowanie nad wszystkim stworzeniem i bierze udział we władzy i chwale Bożej”. Naprawdę? Równie dobrze mogą oznaczać, że Bóg Ojciec także ma ludzką postać. Nie wiem i nie wnikam w to. Gdyby jutro Papież uznał, że ten niezrozumiały tekst trzeba skreślić to bym się nie pogniewał. Póki tego nie robi – powtarzam „wierzę” - ale w takim tylko sensie, że szanuję taki pogląd i przyjmuję za swój w imię szacunku do tradycji. Co innego z tezą „Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego”. Tu mogę potwierdzić na zasadzie: nie znam lepszego objaśniania świata poza religią chrześcijańską. Gdybym miał sam sformułować własne credo – bez odniesień do religii i tradycji – pewnie ograniczyłbym się do „Wierzę w Boga” (może dodając „osobowego”). Nie mam jednak takich pokus – bo wiem, że jednym z największych grzechów jest pycha.
4. Poszanowanie dla prawa.
Gdy mamy do czynienia ze złem zuchwałym i bezczelnym – czuję takie pragnienie, aby ktoś zrobił z tym porządek. Zawsze wtedy zastanawiam się, czy takie działanie i/lub przeciwdziałanie mieści się w granicach prawa. Możemy i powinniśmy zmieniać prawo tak, by było ono racjonalne, zgodne z personalistyczną etyką i naszą tradycją. Nie powinniśmy jednak łamać tak ukształtowanych praw, bo one też są częścią naszej tradycji i fundamentem cywilizacji.
I to w zasadzie wszystko.
A gdzie konserwatywny liberalizm?
Nie odpowiem na to pytanie – bo to poważny tekst.
Wiara w to, że można ożenić liberalizm z konserwatyzmem to pierwsza szajba prawicy. Kiedyś zostałem wyrzucony z forum „prawica.net”, bo ośmieliłem się skrytykować ówczesnego guru „prawicowców” Leszka Balcerowicza. To dla mnie najlepszy dowód upodlenia, do jakiego są zdolni głosiciele poglądów konserwatyno-liberalnych.
Drugą szajbą była tradycja przedwojennych narodowców. W przeciwieństwie do Leszka Balcerowicza, Roman Dmowski był Wielkim Polakiem i patriotą. Jego wielkość nie wynikała z umiejętności formułowania chwytliwych haseł, ale z pragmatyzmu jaki przejawiał w przekładaniu patriotycznych idei na cele działania. Gdyby żył obecnie – to na pewno nie sięgałby do dawnych zapisków, by mierzyć się z wyzwaniami współczesności. Uczynienie z niego bożka to po prostu potwarz. Gdy „narodowcy” rozwinęli w Oświęcimiu transparent „Polska bez żydów” - pierwszą reakcją była myśl: „Polska bez debili”. Owszem – atakują nas żydowskie organizacje, chcące wyłudzić miliardy. Czy sprzyjają im polscy żydzi? Na pewno nie bardziej, niż zdrajcy polskiej narodowości. Sprzyja im też banda debili, szukających sposobu, by uwiarygodnić używane w tym ataku tezy o polskim antysemityzmie…..
Za sprawą Jarosława Kaczyńskiego objawiła się na prawicy szajba trzecia: sprzeciw wobec zwiększenia prawnej ochrony zwierząt. Dlaczego potrzebujemy takich praw? A dlaczego potrzebujemy praw ograniczających aborcję? To jest trafienie w samo sedno sporu: karygodne zrównanie praw zwierząt z prawami ludzi! To ich najbardziej boli. Bo zwierzęta praw nie mają. Nieważne, że to partia debili proponuje powołanie „rzecznika praw zwierząt”, a lewica mówi o „ludzkich zwierzętach”. I tak wszystkiemu winny Kaczyński. A może by tak panowie „prawicowcy” zastanowili się, czy nie lepiej by to konserwatyści sformułowali prawne zasady postępowania ze zwierzętami, a nie zwolennicy „praw zwierząt” i „zezwierzęcenia ludzi”?
Wróćmy do pytania – dlaczego w ogóle takie prawa są potrzebne? Tu jest wspólny mianownik: prawa ograniczające aborcję są potrzebne dlatego, że ludzie nie szanują piątego przykazania i liczenie na ich sumienie w tym względzie prowadzi do działań stanowiących problem społeczny. Prawna ochrona zwierząt jest z tego samego powodu potrzebna: by ludzie nie zachowywali się w sposób bestialski.
Wychowałem się na wsi, gdy zabijanie zwierząt było czymś zupełnie naturalnym. Nie każdy to potrafi. Mój ojciec nie dał rady. Gdy trzeba było zabić kurę na rosół – robiła to Babcia. Gdy już była za słaba, by obciąć głowę jednym uderzeniem siekierą – zaczęła obcinać te głowy nożem (taki „ubój rytualny”). W konsekwencji zlikwidowaliśmy hodowlę kur. Konieczność zabicia zwierzęcia nie usprawiedliwia jego męczenia. Nawiasem mówiąc – brakuje mi tylko głosu antysemitów z Konfederacji w obronie uboju rytualnego (może już był?).
Czy zatem moje 4 zasady wymienione na wstępie wystarczą, by uchodzić w Polsce za „prawicowca”? Najwyraźniej nie. Trzeba jeszcze być idiotą.
Komentarze