Antysemityzm ma dwie – równie obrzydliwe – strony. Obie wiążą się z głębokim przekonaniem o wyjątkowości narodu żydowskiego. Według antysemitów Żydów charakteryzuje wyjątkowa skłonność do czynienia zła. Na przeciwnym biegunie są ludzie używający tej nierównowagi (Żyd to coś lepszego) do usprawiedliwiania zła.
Przekonanie o wyjątkowości nie jest złe samo w sobie. Biblia to przecież historia „narodu wybranego”. Nadzwyczajny jest udział osób narodowości żydowskiej w rozwoju nauki i kultury (także polskiej). Z drugiej strony to Żydzi byli głównymi twórcami i realizatorami komunizmu. Podobnie jak opartego na lichwie systemu finansowego.
Teoretycznie można analizować te zjawiska i opisywać ich potencjalne przyczyny i skutki. Niestety - jednym z takich skutków jest ryzyko, jakie się z tym wiąże. Łatwo zostać okrzykniętym antysemitą i stać się obiektem bezwzględnych ataków.
Nie tylko Żydzi uważają, że są wyjątkowi. Bardzo ważny jest jednak stosunek do tej wyjątkowości. Bynajmniej nie chodzi o jakąś pychę (która może występować, ale to nie jest ważne). Można uważać, że polskość to coś ważnego (wyjątkowego) i bycie Polakiem nobilituje, albo też bycie Polakiem zobowiązuje. Wydaje się, że w przekonaniu wielu Żydów „żydowskość” wyłącznie nobilituje.
Wyjątkowość, która wyłącznie zobowiązuje to moim zdaniem chrześcijaństwo. Jego odrzucenie może się wiązać z utratą personalistycznej wizji człowieka. To z kolei prowadzi do wspomnianej wyżej bezwzględności. Chrześcijańska miłość bliźniego wyklucza redukcję człowieka do jego przynależności do określonej grupy, czy narodu. Chrześcijanin może więc krytykować jakieś społeczności, ale to nie determinuje jego stosunku do osób należących do tej społeczności. Ignorowanie tego może prowadzić do antysemityzmu, albo fałszywych oskarżeń o antysemityzm. To są dwie strony tej samej (fałszywej) monety.
Biorąc powyższe pod uwagę, wojna w Strefie Gazy ma istotne znaczenie cywilizacyjne. To nie jest konflikt lokalny. Antysemityzm jest najbardziej destrukcyjną bronią w cywilizacyjnej wojnie obejmującej cały świat. Skutkiem może być całkowita degradacja tego pojęcia (sukces Grzegorza Brauna świadczy o tym, że już teraz oskarżenie o antysemityzm powoduje u wielu ludzi wzruszenie ramionami). Może też – wręcz przeciwnie – być narzędziem duchowego zniewolenia. Jeśli żydowskiemu państwu uda się na oczach całego świata dokonać całkowitej eksterminacji mieszkańców Gazy, to wszelkie szczytne ideały, uważane za cywilizacyjne osiągnięcia, staną się jedynie pustymi frazesami.
Bezwzględność zderzającą się z brakiem odwagi i męstwa tworzą mechanizm zniewolenia, który w skrajnym przypadku nabiera cech totalitarnych. To spostrzeżenie można uogólnić. Podobne mechanizmy poniżania i zniewalania można dostrzec na przykład w polskim konflikcie politycznym. Polskie „elity” próbują w ten sposób oswoić całe społeczeństwo. Rolę antysemityzmu pełni w tym konflikcie swoiście rozumiana kultura. Przynależność do kręgu kulturalnych ludzi tworzy więzy równie silne, jak przynależność do grup religijnych. Można się zżymać na wybryki, których dopuszczają się „kulturalni ludzie” w imię walki z „chamstwem”. Jednak warto zwrócić uwagę na to, że blisko połowie Polaków to odpowiada. Jeszcze trochę, a reszta będzie musiała się podporządkować. Nie można tego przyjąć bez poczucia klęski (zniewolenia?).
Wbrew pozorom zwycięstwo Karola Nawrockiego, to tylko szansa, która niczego nie determinuje. Bez odwagi, męstwa, mądrości i wytrwałości, będzie to następny Andrzej Duda (który na tym froncie poniósł kompletną porażkę). Dlaczego to wyzwanie jest tak potężne? Dlatego, że nie dotyczy grupki celebrytów i zdeprawowanych mediów. Naszym przeciwnikiem jest coś, co w skrócie można określić „konsensusem naukowym”. To jest właśnie coś gorszego od antysemityzmu, dlatego, że ma charakter totalitarny. Póki nauka była całkowicie oddana poszukiwaniu prawdy, nie miała charakteru totalitarnego. Z jednej strony odkrywała prawa przyrody, które obowiązują bezwzględnie, ale są obiektywnymi regułami (nikt nie czuje się zniewolony z tego powodu, że przyciąganie ziemskie prowadzi do upadków). Z drugiej strony, pokora odkrywców powodowała, że nauka miała ograniczoną rolę w objaśnianiu świata. Odkąd jednak naukowcy zaczęli utożsamiać „konsensus naukowy” z prawdą, wszelkie bariery zostały złamane. Wiąże się z tym upadek elit i autorytetów, co samo w sobie jest szkodliwe. Zło zawsze jest głośne. Ludzie tacy, jak Środa, Hartman, czy Markowski dominują w mediach i budują przekonanie, że przedstawicieli nauki nie należy traktować poważnie. Pojawia się konflikt między ludźmi posługującymi się zdrowym rozsądkiem i wiedzą potoczną, a „koryfeuszami postępu”. Teoretycznie nie powinno być między nimi konfliktu. Jednak on nie tylko istnieje, ale narasta. Gdyby wszyscy mieli przekonanie, że prawda jest najważniejsza – ten konflikt by się nie pojawił. Jest jednak inaczej. Słowa „Prawda was wyzwoli” nabierają nowego, ważkiego znaczenia.
Konflikt między elitami, a prostymi ludźmi moim zdaniem dużo lepiej wyjaśnia istniejące w społeczeństwie podziały, niż wymyślane przy okazji wyborów podziały klasowe (komunizm wiecznie żywy?). Twierdzą ludzi prostych była zawsze sfera sacrum. Strategia walki z nimi była prosta, Wystarczyło umniejszać rolę sacrum i eliminować go ze sfery publicznej. Dlatego „mieszanie się Kościoła do polityki” powoduje reakcję „elit” równie gwałtowną, jak negatywne oceny Izraela wśród szermierzy antysemityzmu.
Od niedawna jednak ludzie prości zyskali bezpośredni i nieograniczony dostęp do wiedzy. To powoduje eskalację niszczącego konfliktu. Jest on niszczący, gdyż poszukiwanie prawdy ma fundamentalne znaczenie. Nie da się tego konfliktu rozwiązać inaczej, jak poprzez oczyszczenie nauki (poszukiwania prawdy) z wyznawców „konsensusu naukowego”. Trzeba sobie zdawać jednak sprawę z tego, że ci wyznawcy są najbardziej wpływowymi ludźmi globu. Zapowiada się więc niezwykle ostra wojna. Pierwszy jej akt toczy się właśnie w USA, gdzie Prezydent Trump poszedł na wojnę z lewackimi uniwersytetami.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo