jurekw jurekw
359
BLOG

Zapiski z rekolekcji czasu wojny

jurekw jurekw Polityka Obserwuj notkę 0

Odgłosy wojny Polsko-Polskiej nie ucichły nawet w Wielkim Tygodniu. Ewa Stankiewicz o Donaldzie Tusku: „zdrajcy stanu nie mogą rządzić Polską ani minuty dłużej”. Roman Kuźniar o Jarosławie Kaczyńskim: "z pewnością pójdzie do piekła".

 Wypowiedzi Ewy Stankiewicz i Romana Kuźniara zestawił na swym blogu Michał Szułdrzyński, twierdząc iż „To dwie strony tego samego medalu: politycznej zajadłości, która uniemożliwia jasną ocenę sytuacji. Ludzi, którzy mówią takie rzeczy, trudno traktować poważnie”. Ja uważam, że redaktor „Rzeczpospolitej” się myli. Sprawa jest jak najbardziej poważna. Przed rokiem miała miejsce katastrofa w której zginął Prezydent. Po roku należy stwierdzić: zginął w tajemniczych okolicznościach. W międzyczasie mieliśmy mord polityczny. W tym samym czasie deklaracje władzy iż część społeczeństwa traktuje jak bydło zamieniały się w czyn. Trwała w najlepsze antypolska działalność michnikowego szmatławca i manipulacje „zaprzyjaźnionej telewizji”. Po drugiej stronie barykady pojawiły się ogniska oporu analogiczne jak w stanie wojennym. Słychać znane z tamtych czasów słowa: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie” i wrogie: „weźcie Tuska, oddajcie skrzynki”. Ten wojenny szum – jak zawsze – sprzyja szmalcownikom i innym szumowinom. Mniejsze i większe interesiki o charakterze mafijnym trwają w najlepsze. Kraj pogrąża się w długach i traci coraz bardziej suwerenność. Bankierzy którzy sprawują realną władzę nad światem zapewne czekają na wybory, by później zacząć realizować swe zyski. Proces ten będzie skutkował „bolesnymi, ale niezbędnymi reformami”. Kolejne grupy społeczeństwa znajdą się w nędzy. Kolejne stado świń przy korycie się spasie ;-). Jeśli którejś z walczących grup uda się zmobilizować poniżane i gnębione masy, będziemy mieli do czynienia z jakąś formą rewolucji.

 

W tej sytuacji człowiek uczciwy, wychowany na Kaczmarskim i Herbercie nie może pozostać obojętnym. Pan Cogito domaga się, by zająć stanowisko.

 

Kierując się smakiem, nie jest trudno dokonać wyboru. Ewa Stankiewicz podaje konkretne argumenty, które można poddać ocenie. Biorąc je pod uwagę można stwierdzić, czy rzeczywiście Donald Tusk dopuścił się zdrady stanu. „Jest wiele działań rządu Donalda Tuska, które według mnie otwarcie szkodzą Polsce. Od umowy gazowej z Rosją, poprzez podżeganie do nienawiści przez członków partii PO, do podżegania do eksterminacji przeciwników politycznych” - twierdzi Ewa Stankiewicz na łamach „Rzeczpospolitej”. Dalej dodaje: „W Polsce jest przecież konkretny minister odpowiedzialny za bezpieczeństwo obywateli, w tym bezpieczeństwo głowy państwa. [...] Minister, który miał zagwarantować bezpieczeństwo prezydentowi, albo spartaczył robotę, albo dokonał sabotażu – innych możliwości nie ma. Albo jest amatorem, albo sprzeniewierzył się najistotniejszym interesom państwa, czyli dopuścił się zdrady stanu”.

Wypowiedzi Romana Kuźniara nie będę komentował. Od dawna podejrzewam, że ktoś dla hecy pokazuje go w mediach. Ilekroć go widzę, jestem zniesmaczony – tak jak na widok człowieka z symptomami zespołu Downa, przepytywanego przez dziennikarza na okoliczność uczestnictwa w demonstracji.

W jednakowym traktowaniu tych osób przeszkadza jeszcze jedno. Wystąpienia ludzi ziejących nienawiścią na przemian z wzniosłymi wezwaniami do narodowej zgody. Ta groteska oznacza triumf szkoły Adama Michnika. Chyba wszystkich pobił w tym J.F. Libicki, który – jak twierdzi – w kamedulskiej pustelni wykoncypował, skąd poparcie o. Rydzyka dla Jarosława Kaczyńskiego i jego partii. Może „– jak się słyszy- chodzi o informacje, które w tej sprawie miał przekazać prezesowi PiS świętej pamięci Janusz Kurtyka?”. Ta insynuacja ma być jednym z argumentów za odebraniem Radiu Maryja statusu nadawcy społecznego.

 

Wszystko to dzieje się w okresie bezpośrednio poprzedzającym Wielkanoc, gdy Kościół każe nam zastanowić się nad swoimi postępkami i zdać relację przed Bogiem z miłości bliźniego. Rodzą się trudne pytania. Czy mój przeciwnik polityczny jest moim bliźnim? Czy podłość można wybaczyć? Czy głupotę należy napiętnować? Chrystus Zmartwychwstały wychodzi z kościołów, by błogosławić swemu ludowi. Za tydzień beatyfikacja naszego Papieża. Czas rozejmu? Nie – to tylko chwilowe zawieszenie broni. Czas refleksji.

 

 

Czy polityk to nasz bliźni?

 

Dla Żydów bliźni to członek wspólnoty (zob.link). Amerykański pastor Sheldon Emry

twierdzi, że tak samo jest w chrześcijaństwie. Zauważa, że przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (którą często przytacza się na dowód, że wszyscy ludzie są naszymi bliźnimi) zawiera stwierdzenie, że tylko jeden z przechodniów okazał się bliźnim cierpiącego człowieka. Klemens Stock zauważa, że w tej przypowieści Chrystus odwraca perspektywę: mamy kochać ludzi i być bliźnim dla każdego, komu można pomóc. Ale wbrew rozpowszechnionym opiniom (głównie wśród wyznawców michnikowszczyzny), nie oznacza to miłości i tolerancji bezwarunkowej. W kontaktach z ludźmi powinniśmy zachowywać się w sposób roztropny. Gdy nasz bliźni popełnia błędy, mamy prawo i obowiązek go napominać. A gdy nie jest gotów naprawić swoich przewin – należy „strzepnąć kurz z sandałów”, czyli zerwać z nim kontakty. Chrystus nie nakazuje nam przebaczania tym, którzy nie pokutują za swe winy. Tak więc wobec polityków mamy prawo i obowiązek stawiać wymogi. Mamy prawo ich napominać i mamy prawo się od nich odwrócić.

 

Chrześcijańska postawa w politycznych sporach

 

Dopiero takie jasne postawienie sprawy pozwala zrozumieć doniosłość nauczania Jana Pawła II. Wychodzi on poza religijną perspektywę i głosi, że człowiek ma niezbywalne prawa tylko dlatego, że jest osobą. Ta personalistyczna postawa nie pozwala nam nienawidzić przeciwnika – nawet jeśli uznamy iż nie jest to nasz bliźni. Czy jednak mamy obowiązek współpracy z człowiekiem postępującym w sposób niegodziwy – tylko dlatego iż twierdzi on iż jest naszym rodakiem? Musimy tolerować jego poczynania? Tu także konieczne jest odwrócenie perspektywy. Koncentracja na celach. Na obowiązku, jaki do nas należy. Czyn można uznać za moralnie usprawiedliwiony, jeśli jest podjęty ze względu na obowiązek (vide Kant). W odniesieniu do innych ludzi obowiązuje zasada: "postępuj zawsze tak abyś człowieczeństwa w sobie jak i w innych nie traktował jako środka ale jako cel".

 

O tolerancji

 

Nawet koncentracja na celu nie pozbawia nas problemu: jak reagować na zło. Gdzie są granice tolerancji? Aby rozwikłać ten dylemat należy przede wszystkim rozróżnić dwa znaczenia słowa „tolerancja”:

- tolerowanie w sensie pobłażania,

- tolerancja w sensie poszanowania (PWN): "poszanowanie czyichś poglądów, wierzeń, upodobań, różniących się od własnych").

Poszanowanie dla cudzych poglądów wynika z braku możliwości wykazania w każdej sytuacji wyższości swoich przekonań (zob. uzasadnienie). W takiej sytuacji pozostaje tylko poszanowanie przekonań innych. Ale nie dotyczy to wszystkich przekonań. Nie sposób tolerować ludożerstwa. Możemy natomiast wykazać iż taki pogląd nie jest słuszny – o ile przyjmiemy personalistyczne założenia. Sądzę, że to jest minimum, które pozwala w ogóle mówić o tolerancji.

Nieco odmienna sytuacja ma miejsce w przypadku postawy tolerowania. Jej granice wyznaczają prawa i obyczaje. Przekroczenie tych granic nie stawia nas przed dylematem poszanowania, ale wymaga reakcji.

 

Jak oceniać polityków?

 

W jednym z wielkopostnych kazań usłyszałem, że należy oceniać czyny, a nie intencje (to bowiem należy do Boga). Jednak na ocenę czynów wpływa nasza ocena osoby! Kiedyś zmierzyłem się z tym problemem w odniesieniu do generała Jaruzelskiego. Zauważyłem wówczas, że istnieje naturalny mechanizm różnicowania ocen. Jeśli bowiem jesteśmy przekonani że ktoś jest dobrym człowiekiem, to jesteśmy też skłonni do pobłażliwości. Kiedy natomiast mamy do czynienia z kimś złym – doszukujemy się tego zła we wszystkim. Musimy więc podjąć wysiłek obiektywizacji oceny. To dlatego należy koncentrować się na ocenie czynów, a nie osoby. Jednak gdy osoba postępuje stale źle i nie wykazuje żadnej skruchy, możemy uznać iż mamy do czynienia ze złym człowiekiem. Najlepszym sposobem na rozeznanie stanowi przy tym biblijne zalecenie:po owocach ich poznacie.

 

Podsumowanie

 

Do każdego człowieka (nawet znienawidzonego polityka) należy odnosić się z szacunkiem. Mamy jednak prawo i obowiązek oceniać jego czyny. Jeśli osoba czyniąca zło nie przyjmuje upomnień i nie chce zmienić swego działania, wcale nie musimy jej „kochać jak siebie samego”. Ludzi złych należy unikać – chyba że współpraca z nimi wynika z naszych obowiązków.

Przede wszystkim jednak powinniśmy podjąć wysiłek budowy wspólnoty ludzi dobrej woli. Cała reszta domaga się naszych działań, gdy ich czynów nie sposób dłużej tolerować. Dlatego nie sposób uznać za roztropną postawę chrześcijanina tropienie wszelkiego zła!

 

Donald Tusk – czyli kropka nas „i”

 

Gdybym był kaznodzieją, powyższy akapit pewnie uznałbym za dobrą puentę. Ale do tych rozważań skłoniła mnie konkretna sytuacja. Dlatego nie sposób od niej abstrahować. Zacząłem od ostrej opinii o Donaldzie Tusku. Czy jest ona usprawiedliwiona? Problem zasadniczy, jaki tu się pojawia polega na tym, że pełne efekty jego działań będą znane dopiero w przyszłości. Roztropność nakazuje nam – by jednak próbować przeciwstawić się im już teraz, aby uniknąć przyszłej klęski. Czy jednak te przewidywania są zasadne? Rolę chrześcijańskiego upomnienia może w polityce pełnić rzeczowa analiza, zawierająca prezentację jasnych alternatyw. Opublikowany niedawno raport PiS mógłby pełnić taką rolę. Pomijając jednak merytoryczne jego słabości, ma on tą wadę iż przedstawia stanowisko jednej partii. Niestety – trzeba to jasno powiedzieć – obecna sytuacja jest dobitnym dowodem na całkowity brak w Polsce elit intelektualnych. To do elit należy obowiązek refleksji i analizy. Pierwszym zadaniem opozycji nie powinno być więc zniszczenie Donalda Tuska, ale odbudowa elit. Tego można dokonać wyłącznie poprzez wysiłek intelektualny, który pozwoli na sprostanie wyzwaniom przed jakimi stoi nasz kraj.

 

jurekw
O mnie jurekw

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka